[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wycia Pucciniego wydawały się najczystszą frazą muzyczną.
- Nie lubisz moich kochaneczek? - zapytała Elise z miną, jak gdyby Miranda zarzuciła jej co najmniej
oszustwo podatkowe.
- W każdym razie nie zamierzam pozwalać im na wszystko ani poświęcać więcej czasu, niż to jest
absolutnie niezbędne z czysto humanitarnych względów - wyjaśniła Miranda, podczas gdy Jacqueline
- a może to była Susanne? - próbowała wskoczyć jej na kolana. -A już na pewno nie pokażę się z nimi
w miejscu publicznym, jeśli będą nosić te śmieszne obroże wysadzane sztucznymi diamentami.
- Sztucznymi diamentami? Ależ, ptaszyno, czy ja, Elise Manchester, mogłabym zwodzić innych jakąś
nędzną imitacją?
Miranda dzwignęła z podłogi tłustą kulkę i uważniej przyjrzała się błękitnej skórzanej obroży,
inkrustowanej kamieniami.
- Chcesz powiedzieć, że te świecidełka nie są sztuczne? - spytała, nie mogąc uwierzyć, żeby psy nosiły
na szyi majątek, który uszczęśliwiłby z pewnością niejednego człowieka.
197
- Zciślej mówiąc, nie są to diamenty, tylko oszlifowane cyrkonie. Niektóre odmiany tego minerału
uznaje się za kamienie szlachetne - wyjaśniła Elise, wycierając usta serwetką. - Ostatecznie,
Jacqueline i Susanne mieszkają na Manhattanie - dodała, podnosząc się z krzesła - i nie chciałabym,
żeby z powodu diamentów, porwał je jakiś rabuś.
Nie było w tym większej logiki, gdyż właśnie bezbarwne cyrkonie niewprawne oko mogłoby pomylić
z diamentami.
Miranda postawiła zanoszącego się od ujadania psa na podłodze, wychyliła do końca sok
pomarańczowy i udała się za swoją pacjentką do salonu. Z satysfakcją zauważyła, że Elise tego dnia
po raz pierwszy zrezygnowała z laski.
- Kto w takim razie wychodzi na spacer z psami? Pani Manchester z westchnieniem ulgi opadła na
swój ulubiony, głęboki fotel. Nie należało do rzeczy łatwych poruszanie się bez tej dodatkowej,
trzeciej nogi, jaką była laska, dziś jednak otrzymała telegram, w którym hrabina Leidy, jej stara
przyjaciółka, przypominała o planowanym przez nią w jej willi na Capri wielkim przyjęciu. Jeśli
Simon w końcu przejrzy na oczy i uświadomi sobie, że to, co czuje do tej ładnej, młodej pielęgniarki,
to nie tylko pociąg fizyczny, lecz najprawdziwsza miłość, ona, Elise, stanie się z tą chwilą całkowicie
zbędna. Pojedzie na Capri, przekonana, że wypełniła swoją misję, ale żeby pokazać się znowu w
gronie przyjaciół, musi poruszać się jak baletnica. Po prostu musi!
198
WIOSENNE FANTAZJE
- Właśnie o tym myślę, ptaszyno - powiedziała, widząc, że Miranda zajmuje miejsce na otomanie.
- Anieli pańscy, wezcie mnie pod swoją obronę! - wykrzyknęła Miranda, udając dreszcz strachu. -
Boję się tego twojego myślenia". Ostatnim razem wymyśliłaś", żeby Bonnie, moja asystentka,
zwiedziła wszystkie sklepy w mieście w poszukiwaniu jakichś wyjątkowych czekoladowych trufli.
- I czyż nie były wspaniałe? - Mina Elise świadczyła, że potraktowała to pytanie jako czysto
retoryczne. -A teraz posłuchaj. Rehabilitacja mojej nogi idzie jak po maśle, sama to przyznałaś nie
dalej jak wczoraj. Czy w takim razie nie sądzisz, iż żebym szybciej wróciła do dawnej formy, należy
rozszerzyć zestaw ćwiczeń i w ogóle zająć się moją nogą bardziej radykalnie?
W oczach Mirandy odmalował się sceptycyzm, wyczuwała kłopoty. Simon ostrzegł ją, że kiedy jego
matka wykazuje jakąś inicjatywę, zawsze kryje się za tym coś podejrzanego.
- Po co ten pośpiech, Elise? Czy zamierzasz zgłosić swoje uczestnictwo w najbliższym maratonie?
- Ja? Nie bądz głuptaskiem, Mirando. Zawsze dziwiłam się tym ludziom, gotowym pocić się na
oczach innych. - Klepnęła się po udzie i na ten znak Susanne (a może to była Jacqueline?) wskoczyła
jej na kolana. - Po prostu, skoro zrezygnowałaś z usidlenia mojego Simona, myślę, że powinnam
wyjechać stąd i wrócić do własnego życia.
Miranda wyprostowała się jak struna. Tego już było stanowczo za wiele!
Nad brzegiem oceanu
199
- Zrezygnowałam z usidlenia Simona? Ja? Wynika stąd, że przedtem zastawiłam na niego sidła. Na
miłość boską, opanuj się, Elise. Co ty wygadujesz? -Nagle jakby opuściły ją wszystkie siły i opadła na
oparcie sofy. - Poza tym, Simon już od tygodnia jest w Atlantic City.
- Tak, tak, już od tygodnia - przyznała Elise, drapiąc nieprzyzwoicie rozwalonego psa za uszami. - Czy
wspomniałam ci już, że każdą rozmowę telefoniczną ze mną zaczyna lub kończy pytaniem o ciebie?
Zawsze odpowiadam mu, że wyszłaś na miasto lub jesteś czymś bardzo zajęta.
Miranda nie wierzyła własnym uszom.
- Ale dlaczego?
- Powiedziałaś przedtem nie przerywaj mi", więc ja teraz mówię to samo do ciebie. - W oczach Elise
pojawiły się iskierki wesołości. - Wiesz, po każdej informacji, że z tych czy innych względów nie
możesz podejść do telefonu, czuję, że biedak cały aż się gotuje. Pani Hag-gerty, zgodnie z wydaną jej
instrukcją, zawsze oddaje słuchawkę w moje ręce. A może chciałabyś skorzystać z moich
kosmetyków? Simon powinien wpaść tu lada chwila i dobrze byłoby, żebyś wyglądała jak
najpowab-niej.
W skołatanej głowie Mirandy myśli kotłowały się niczym czarne ptactwo. Spędziła z Elise ponad
tydzień i czegoś już dowiedziała się o swojej towarzyszce. %7łycie jej było dotąd jedną wielką zabawą,
a jej zabawkami różne osoby i przedmioty. Oczekiwała od innych, że dostarczą jej dreszczu
podniecenia, zafundują jakąś ucie-
200
chę. Otóż ona, Miranda, nie zamierzała reagować tak, jak Elise tego oczekiwała.
- Doprawdy? - zapytała, biorąc się w garść. - Wiesz co, Ełise? My dwie powinnyśmy czym prędzej
zadzwonić do Oprah Winfrey.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]