[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czeka nas inna jeszcze, przez samą Winifre-dę zlecona posługa: musimy z należnym
zmarłemu szacunkiem pochować Rhisiarta w grobowcu, który przeznaczyła dla niego
dziewica. Chcę, żeby wszyscy pojęli, jak wielka wynika stąd łaska i ogromny to honor.
Zaiste w tych okolicznościach nie mógł jaśniej wyłożyć swojego sądu o Rhisiarcie.
Sympatia zaś wszystkich zgromadzonych Walijczyków była po jego stronie.
Obrządek trwał krótko, a po jego zakończeniu sześciu najstarszych, najbardziej zaufanych
służących Rhisiarta przeniosło na cmentarz splecione z gałęzi, nieco już podeschnięte,
lecz jeszcze zielone mary. Te same pasy, na których wyciągnięto Winifredę, teraz
posłużyć miały do opuszczenia ciała Rhisarta; ten sam grób, w którym przedtem
spoczywała święta, miał stać się jego ostatnim schronieniem.
Sioned stała przy boku swojego wuja. Rozejrzawszy się po twarzach otaczających ją
przyjaciół i sąsiadów, odpięła z szyi srebny krzyż. Stanęła w takim miejscu, że Cadwallon
i Peredur znalezli się bardzo blisko, jakże zatem łatwą i naturalną rzeczą było odwrócić
się ku nim! Peredur unikał jej wzroku, lecz kiedy niespodziewanie spojrzała na niego, nie
mógł odwrócić już głowy.
- Jeszcze jeden podarek pragnę ofiarować memu ojcu. Chcę też, żebyś to ty, Peredurze,
przekazał mu ten dar. Byłeś dla niego jak syn. Czy położysz ten krzyż na jego piersi, w
miejscu, gdzie przebiła ją strzała. Chcę, by został pogrzebany wraz z nim. Jest to ostatnie
moje pożegnanie ; niechajże będzie i twoim.
Peredur stał jak rażony piorunem, przenosząc wzrok z jej wyzywającej twarzy na
wszystkich, tak dobrze mu znanych i tak dobrze znających go ludzi. Dziewczyna mówiła
cicho, lecz wyraznie, każdy zatem słyszał jej słowa. Oczy zgomadzonych spoglądały na
chłopca, wszyscy też, choć nie znali tego przyczyny, widzieli, jak krew odpływa z jego
twarzy, a wzrok napełnia się przerażeniem. Nie mógł odmówić jej prośbie, lecz nie mógł
też jej spełnić, nie dotykając przy tym ciała zmarłego w miejscu, w którym dosięgła go
strzała.
Z bolesną powolnością "wyciągnął rękę i wziął od dziewczyny krzyż. Zostawić ją tak
stojącą z wysuniętą dłonią - to było więcej, niż potrafił znieść. Nie patrzył na przedmiot,
który mu podawała, lecz z desperacją spoglądał na jej twarz, pełną zdumienia i odrazy,
gdyż teraz Sioned nie wątpiła, że zna całą prawdę, a prawda ta gorsza była niż wszystko,
co mogła sobie wyobrazić. Lecz tak jak on nie potrafił już wymknąć się z pułapki-jaką
nań zastawiła, tak samo ona nie mogła go z niej uwolnić. Machina poszła w ruch i
młodzieńcowi pozostało jedynie walczyć najlepiej jak potrafił. Ludzie zaczynali się już
zastanawiać, dlaczego Peredur nie porusza się, i szeptać między sobą za jego
przygarbionymi plecami.
Ogromnym wysiłkiem woli zebrał się w sobie. Zrobił kilka niepewnych kroków w stronę
grobu i znów zatrzymał się w miejscu, niczym spłoszony koń. Teraz sytuacja była dlań
daleko gorsza, przyszło mu bowiem stać samotnie pośród otaczających go ludzkich
spojrzeń, nie mogąc ani postąpić naprzód, ani też cofnąć się. Cadfael dostrzegł na jego
ustach i czole wielkie krople potu.
- Idz, synu - rzekł łagodnie ojciec Huw, ostatni człowiek, który podejrzewałby coś złego.
- Nie każ umarłemu czekać, nie narażaj się na grzech. Wiem, że, jak powiedziała Sioned,
człek ten był dla ciebie niczym drugi ojciec, dzielisz z nią zatem los sieroty. Tak jak my
wszyscy. .j Peredur zadrżał na dzwięk imienia
 Sioned" i słowa  Ojciec"; raz jeszcze spróbował ruszyć do przodu, lecz nie był w stanie
zrobić kroku. Stopy odmówiły mu posłuszeństwa, nie pozwalając zbliżyć się do
zawiniętej w materiał, leżącej obok otwartego grobu postaci. Promienie słońca oświetlały
go dokładnie, wystawiając na spojrzenia, pod których ciężarem uginał się ku ziemi. Nagle
padł na kolana i w jednej dłoni wciąż ściskając krzyż, drugą zakrył twarz.
- On nie może! - krzyknął z pobladłym obliczem.  Nie może mnie oskarżyć! Nie jestem
winien morderstwa! To, com zrobił, uczyniłem, kiedy Rhisiart był już martwy!
Przez cmentarz, niby nagły podmuch wiatru, przeszedł głośny szmer poruszonych
głosów. Potem zapadła cisza. Dopiero po dłuższej chwili ojciec Huw przerwał milczenie.
Chodziło tu przecież o owieczkę z jego, nie zaś do przeora należącego stada! O owo
dziecko szczęścia, które nagle oskarżyło siebie o jakiś straszliwy grzech, nie wyjawiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •