[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystko powinna już wrócić z Montany, wciąż trzymała Alana w
niepewności. Biedak odchodził od zmysłów.
Chociaż Cat zjawiła się za wcześnie, od razu zaprowadzono ją
do gabinetu Lauren. Przyjaciółka Patricka wyglądała dziś inaczej niż
na przyjęciu u radnego. Miała na sobie drogi, czerwony żakiet, a
brązowe, przetkane złocistymi pasemkami włosy splotła we francuski
warkocz. Sprawiała wrażenie zaniepokojonej. Może nawet
zdenerwowanej?
Skinąwszy głową na powitanie, spojrzała na zegarek.
- Jestem za wcześnie, przepraszam - powiedziała Cat.
- Nie szkodzi. Mamy więcej czasu, zanim... dodatkową chwilę.
Ja... - mówiła nieskładnie. Cat była zaskoczona. Lauren, kobieta
sukcesu, nie powinna chyba tak się zachowywać.
Czy ja mam jakieś urojenia?
Dalsze słowa Lauren potwierdziły przeczucia Cat.
- Teraz, kiedy już tu jesteś, nie wiem, od czego mogłabym
zacząć - powiedziała, rozłożywszy ręce gestem bezradności. - Może
powinnam po prostu...
Nie dokończyła. Odwróciła się na pięcie i zniknęła w drzwiach
prowadzących, jak zauważyła Cat, do łazienki. Wróciła po chwili,
trzymając w rękach suknię.
Ale nie jakąś tam sukienkę.
137
RS
To była przepiękna suknia ślubna. Cat, ujrzawszy ją, westchnęła
z zachwytu. Uszyta z kremowego jedwabiu, z wyhaftowanym
drobnym, kwiatowym wzorem w tym samym, bladym odcieniu.
Wykończony ozdobnym szwem stanik był mocno dopasowany.
Rozszerzał się ku górze, tworząc płytki, ułożony w jedną linię z
ramionami, dekolt, u dołu zwężał się w pasie w delikatny szpic, by
dalej rozwinąć się w falującą, plisowaną spódnicę.
Był tylko jeden powód, dla którego Lauren pokazywała jej tę
kreację.
- Wychodzisz za mąż! - wykrzyknęła Cat. - Tak się cieszę!
Jednak się zdecydowałaś. Chciałabyś, żeby ją przerobiła, prawda?
Pixie na pewno sobie z tym poradzi. Patrick chyba ci mówił, że jest
troszkę dziwaczna, jednak jeśli chodzi o krawiectwo, nie ma sobie
równych.
- Cat, Pixie już ją przerobiła - powiedziała spokojnie Lauren. -
Ta suknia nie jest dla mnie. Była, zanim zerwałam zaręczyny.
Zdążyłam się już pogodzić z tym, że nie wyjdę za mąż. Ale suknia
może jeszcze kogoś uszczęśliwić. Jest przygotowana dla ciebie.
Wcisnęła jedwabne cudo w ręce Cat. Dziewczyna nie miała
wyjścia, musiała przytrzymać przy ciele chłodne fałdy tkaniny.
- Dla mnie?
- Nie tylko twoja kuzynka lubi wcielać się w rolę dobrej wróżki -
powiedziała Lauren, w chwili gdy Patrick przekraczał próg jej biura.
Asystentka natychmiast zamknęła za nim drzwi, a on na widok
dwóch kobiet i olśniewającej sukni zamarł z otwartymi ustami.
138
RS
- Co to jest? - warknął. - Wychodzisz za mąż, Lauren? Szybciej
niż Cat pojął, o co tu chodzi.
- Och... Rozumiem - ciągnął jeszcze grozniejszym tonem. Był
naprawdę zły. - Wydawało ci się, że potrzebuję pośrednika? Otóż nie
potrzebuję.
Lauren stała z podniesioną głową.
- Po tym, co mi powiedziałeś, Patricku - Lauren mówiła silnym i
zdecydowanym głosem - i po tym, co na własne oczy widziałam na
barbecue u Wainwrightów, doszłam do wniosku, że jesteście dla
siebie stworzeni. Zauważyłam też, że żadne z was dobrowolnie tego
nie przyzna. Oboje potrzebowaliście dobrej wróżki, która by wam
pomogła uświadomić sobie tę prawdę. Wtedy wpadłam na pomysł... -
Nagle z jej niebieskich oczu popłynęły łzy. - Czyżbym się pomyliła?
Niemożliwe! Nie popsujcie tego. Nie pozwólcie, by cokolwiek stanęło
między wami. Zapewniam was, to straszne cierpienie usychać z
samotności... Przepraszam...
Chwyciła torebkę i wybiegła z biura.
Cat stała nieruchomo, przyciskając suknię do piersi jak tarczę,
która miałaby ją przed czymś ochronić. Patrick zmierzył dziewczynę
rozpalonym spojrzeniem.
- To nie był mój pomysł - powiedziała cicho Cat, modląc się, by
jej uwierzył.
- Domyślam się. Mój też nie.
Serce waliło jej w piersi ciężkim, miarowym rytmem. Chłonęła
spojrzenie Patricka jak umierający życiodajną wodę. Był bardzo
spięty, mogłaby przysiąc, że schudł.
139
RS
Och, o tyle rzeczy chciałaby go zapytać. Zamiast tego odezwała
się chłodno, choć nie tak zdecydowanie, jak zamierzała.
- Nikt cię tu nie zatrzymuje. Możesz odejść. To tylko sukienka.
Nie zobowiązuje nas... - nie potrafiła dokończyć zdania.
Głosem, ciałem, oddechem, całą sobą manifestowała w tej
chwili swoje uczucia. Jej usta drżały, a dłonie zacisnęły się kurczowo
na sukni.
- Wyglądałabyś w niej cudownie - powiedział Patrick. - Sama
myśl o tym, jak pieściłaby twą skórę, otulała ciało, zapiera mi dech w
piersi.
- Czyżby?
- Przecież dobrze wiesz.
Wyciągnął rękę i musnął opuszkami palców jej policzek.
Przestraszona odwróciła głowę, uchylając się przed jego dłonią.
- Nie, Patricku!
Ale wciąż czuła jego świeży, męski zapach, który owionął ją
odurzającą mgiełką.
- Czy zapomniałaś, jakie to cudowne uczucie? - zapytał. Jego
głos załamał się.
- Uczucie? - załkała. - Przecież przyznałeś mi rację.
Powiedziałeś, że chodziło ci tylko o zwycięstwo. Wyprowadziłeś się
do Nowego Jorku. To koniec. Cokolwiek Lauren pomyślała.
- Cat, do cholery, nie, to nie koniec! - przerwał jej nagle.
Objął ją mocno i pewnie. Ich usta zwarły się w namiętnym
pocałunku. Cały świat rozmył się w wirze obezwładniającej rozkoszy.
140
RS
Po chwili odsunął się trochę, splótł dłonie z tyłu jej głowy i
spojrzał w oczy.
- Coś się skończyło, bo ty uznałaś, że to koniec - powiedział. -
Tylko dlatego. Wciąż powtarzałaś mi, że zbyt wiele nas różni, bo
pochodzimy z zupełnie innych światów. Pogodziłem się z tym,
ponieważ wydawało mi się, że nigdy nie zmienisz zdania. Wszystko
pokręciłem. Popełniłem błąd. Zrozumiałem jednak... wiem... że to, co
do ciebie czuję, to więcej niż pragnienie zwycięstwa.
- Ja...
- Od początku to przeczuwałem, Cat! - Nie dał jej dojść do
słowa. - Odpychałem od siebie tę myśl. Tak jak i ty. Nie potrafiłem
uwolnić się od stereotypów.
- Wiem - wtrąciła. - Uświadomiłam to sobie dopiero na
przyjęciu u Wainwrightów. Gdybym zrozumiała wcześniej, gdybym
była mądrzejsza...
- W dużej mierze miałaś rację. Na początku, tak jak
powiedziałaś, myślałem tylko, żeby wygrać, postawić na swoim. Nie
zdawałem sobie sprawy, jak cenna jest wygrana. Pojąłem to, dopiero
gdy cię straciłem, Cat. W Nowym Jorku, kiedy zrozumiałem, że już
nigdy cię nie zobaczę, tak bardzo cierpiałem...
- Och, Patricku.!.
- Powiedz proszę, że teraz to rozumiesz! - Zciszył głos do szeptu
i zbliżywszy głowę do jej twarzy, musnął ustami jej wargi. - Czy
powiesz, że się mylę, Cat?
- Nie - wyszeptała, zamykając oczy i unosząc twarz, by
odwzajemnić jego pocałunek. - Nie powiem!
141
RS
- Kocham cię, Cat. Powiedz, proszę, że też to czujesz.
- Och, Patricku, tak. Kocham. Kocham cię tak bardzo, że aż się
boję, czy to dzieje się naprawdę.
- To wszystko jest prawdziwe, Cat, i ta suknia także. Jeśli tylko
zgodzisz się ją włożyć i poślubić mnie, spędzę resztę życia na tym, by
pokazać ci, jak bardzo prawdziwe.
Cat nie musiała długo czekać, by, Patrick zaczął spełniać swoje
obietnice. Dowiedziała się, jak wiele mogą zwycięzcy. Zaczęły się
cuda.
Lauren zaproponowała, by ceremonia ślubna i przyjęcie weselne
odbyły się w wiejskiej rezydencji jej ojca. Patrick zadzwonił do
każdego z gości i osobiście wszystkich zaprosił. Pixie zarządziła, że
ona i Suzanne będą druhnami. Przygotowała na tę okazję dwie suknie
z błękitnego jedwabiu. Zgodnie z przewidywaniami Cat przerobiona
przez kuzynkę suknia ślubna Lauren pasowała idealnie. Zjawiła się
także Jill. Dzień wcześniej Alan przywiózł ją i Sama z Montany. Cat
zauważyła, że z rozpromienionej twarzy siostry nie znikał szeroki
uśmiech.
Zwiadkiem na ślubie był brat Patricka, Tom. Przybyła cała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]