[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na podeście tuż przed Dionizym. Znowu odsłoniła się i pokazała się naga.
 Twoim...twoim..."  wymamrotał Dionizy.
 Podobam ci się?...
 Jeszcze pytasz?..."
 No, to patrz, ale i ja chcę patrzeć, pokaż mi go, przekonamy się, czy jest na twoją miarę..."
 Ale... ale... Giorgia... pan Gregori zaraz wróci... nie wiem, czy..."
 Jak wróci, to będzie podziwiać, jeśli jest co, nie martw się... pokażesz?"
I przytrzymywała poły futra, odsłaniając się, pokazując rozchylone nogi, wpatrzona w
lekko
wzdęty rozporek Dionizego. Zciągnął ekler, wsadził dłoń, wyciągnął fallusa, który
uniesiony sterczał dumnie, odsłaniając różową główkę, wielki jak hełm wojownika.
Giorgia oblizała wargi, oczy jej rozbłysły, zachrypiała cicho:
 Masz towar pierwszej jakości, zaraz go popróbuję."
Zeszła z podestu, ostrożnie zdjęła drogocenne futro, ułożyła je starannie na foteliku, potem
przyklękła przed Dionizym. Chciał ją objąć, ale go powstrzymała.
 Nie, nie ruszaj się, to należy do obsługi klientów, robię to bardzo chętnie, naprawdę."
I zaczęła pieścić penisa obiema dłońmi, gładząc go delikatnymi palcami. Zcisnęła go,
owinęła w swoje rude włosy, które rozplotła. Pocałowała, polizała główkę.
 Podoba mi się, pachnie. Wiesz, nie każdy mi tak podchodzi. Są takie, które na mnie nie
działają. A jak ci go poliżę i tryśniesz mi w usta, to będziesz o mnie w razie czego pamiętał
dziś wieczór?"
 Jak to dziś wieczór?... przecież dziś wieczór..."
 Mówię �w razie czego�... �przypuśćmy�, �załóżmy�... jasne?"
 Tak... tak... jeśli tylko będę mógł... jeśli tylko będzie możliwość... bardzo mi się
podobasz, Giorgia..."
 No, no...mężczyzna kiedy ma wybór, nie dotrzymuje słowa..."  odparła ze złośliwym
uśmiechem.
 Mogą ci się nadarzyć inne okazje tej nocy..."
 Zawsze dotrzymuję słowa...  burknął Dionizy  proszę cię, Giorgia..."
Ledwie już mógł wytrzymać.
 Ach, co mi tam"...  westchnęła. I natychmiast zabrała się do roboty. Ssała i lizała. Umie
to robić, pomyślał Dionizy, który od pewnego czasu sam nauczył się odróżniać, czy mu
liże, żeby stanął, czy z wdzięczności, że stanął, czy z prostej namiętności. Jednym słowem:
czy sama ma z tego przyjemność, czy nie. Giorgia miała. Tego był pewien od razu.
Popieścił jej rude włosy i powiedział:
 Cudownie... czuję, że i ty chcesz..."
Jedyną odpowiedzią był pomruk pełen pożądania, i ruch jej dłoni pieszczących penisa, i
dotyk warg ssących jego żołądz. Co jakiś czas wyjmowała go z ust i pieściła nim swoje
policzki, swoje włosy. A potem znowu wargami, językiem, palcami...
 Ach, Giorgia, przestań, bo trysnę...chcę, żebyś ty także... czemu nie chcesz?..." Spojrzała
na niego, pomaleńku wysunęła penisa z ust, przytuliła go do policzka i szepnęła:
 Chcę. Ale teraz chcę cię wypić... W nocy zrobisz ze mną, co ci się spodoba... zle cię
pieszczę?..."
 Cudownie...tylko...chciałem, żebyś i ty..."
 Jeszcze będzie czas i na to. Takiego fallusa nie spotyka się co dzień. Chwycił ją za włosy,
przechylił jej głowę i poruszał w takt ssania. Ogarnęła go rozkosz niesłychana. Jedna
chwila jeszcze i spłynął w spazmie trudnym do opisania. To było tak, jakby Giorgia chciała
z niego wyssać wszystkie żywotne soki, jakby mu cała krew spłynęła w porywie
rozkoszy, którą mu dawały jej wargi, ssące go nieprzerwanie i namiętnie.
 Dobrze ci było?... powiedz, chcę wiedzieć..."
 Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Czułem, jakbyś chciała wziąć mnie całego, jakbyś wzięła
w siebie całe moje ciało, jakbyś spiła wszystkie moje żywotne soki, och! Giorgia, to było
cudowne, jestem teraz pusty, wypruty z sił..."
 Jak ładnie mówisz!... Jak w powieści. Co z ciebie za portier i dozorca? Podobasz mi się.
Dotrzymasz słowa?
 Dotrzymam".
 Prawda, że nie jestem kurwa?"  Przestań! Jak możesz?"
 Bo mężczyzni zwykle...kiedy bez trudu dostają, co by chcieli..."  To głupcy."
 Nie czas na filozofowanie..."  uśmiechnęła się i wstała. A Dionizy nie spostrzegł, że ten
uśmiech tylko częściowo był przeznaczony dla niego. Nie zauważył, że pan Daddo
Gregori stoi za parawanem i właśnie strząsa ostatnią kroplę spermy, którą wytrysnął
onanizując się przy oglądaniu tej sceny.
Rozdział siódmy
Dokładnie o dwudziestej pierwszej trzydzieści Dionizy zamknął dyżurkę na klucz i udał
się na górę. Był świeżo ogolony, odświeżony, wykąpany. Był także podniecony i
zdenerwowany. Pół godziny temu wpuścił stadko pana Gregori. Dwie modelki: wiotka
blondyneczka i wspaniała Murzynka. Prócz tego: krawcowa, miła czerdziestoletnia
grubaska, oraz fotografka, muskularna dziewczyna obładowana torbami i przyrządami, od
razu też widać, że nie bardzo kobieca. Niemieccy goście mieli przyjść pózniej razem z
tłumaczem, Franciszkiem. Otworzyła mu czarna dziewczyna i spojrzała na niego z
widoczną ironią. Ale Dionizy nie domyślał się, dlaczego. Jednakże pozdrowiła go
serdecznie:
 Ciao, jestem Winona, wejdz." W środku wrzało. Daddo, cały, w makijażach, w szacie
długiej i złoconej, pilnował szczegółów inscenizacji w saloniku. Wielkie tace z malutkimi
tartinkami rozmaitych smaków, srebrne kociołki na szampana, butelki whisky angielskiej i
amerykańskiej rozmieszczone były w różnych punktach strategicznych. A Gior-gia,
ubrana jedynie w szorty, biegała tam i z po-
wrotem, sprawdzając wszystko po kolei. Pozdrowiła Dionizego uśmiechem i
przymrużeniem oczu. Fotografka rozkładała swoje statywy, przyglądając się otoczeniu
okiem profesjonalnym. Na Dionizego nawet nie spojrzała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •