[ Pobierz całość w formacie PDF ]

traktatów, zatytułowany  Drzewo . Wszyscy maz wspominali o nim z wielkim
szacunkiem, wszyscy przytaczali cytaty z niego. Wiele tygodni poświęciła
studiowaniu tego dzieła. I o ile mogła się zorientować, powstało od stu pięćdziesięciu
do tysiąca lat temu w centralnym regionie Kontynentu w czasach prosperity
materialnej oraz artystycznego i intelektualnego fermentu. Stanowiło obszerny zbiór
wysublimowanych flozofcz-nych rozważań nad byciem i potencjałem, formą i
chaosem, a także mistyczne medytacje nad Tworzeniem i Stworzeniem, piękne,
trudne, metafzyczne wiersze o Jednym, które jest Dwoma, Dwóch, które są
jednością, a wszystko wzajemnie połączone, splecione, ozdobione i skomplikowane
komentarzami i uwagami zbierającymi się od stuleci. Siostrzenica wujka Hurree,
wzorowa uczennica, przedzierała się w uniesieniu przez tę dżunglę znaczeń, marząc
tylko o tym, by w niej zginąć na całe lata. Do opamiętania
56
przywodził ją uprzykrzony zdrowy rozsądek, ściągający ją na ziemię i utyskujący: to
nie jest Opowiadanie, to zaledwie jego część, jego mała część.
Wreszcie pomoc nadeszła ze strony Maz Orien Wiją, wspomniał on bowiem, że tekst
 Drzewa , który Satti studiowała w domu codziennie od miesiąca, jest jedynie
częścią tekstu  w wielu miejscach bardzo od niego różną  który on sam widział
wiele lat temu w wielkim umjazu w Amarezie.
Nie istniały teksty poprawne. Nie istniały wersje standardowe. Nie istniało jedno
 Drzewo , lecz wiele, wiele drzew. Dżungla ciągnęła się w nieskończoność, i to nie
jedna, lecz ich nieskończona mnogość, wszystkie płonące jaskrawymi tygrysami
znaczenia, tłumem tygrysów&
Satti przeskanowała do notera wersję  Drzewa , którą dostała od Oriena Wiji,
odłożyła kryształ, spięła się do działania i zaczęła od nowa.
Bez względu na to, czego usiłowała się nauczyć, wiedza ta nie była religią z
wyznaniem wiary i świętą księgą. Nie dotyczyła spraw wiary i wszystkie książki były
dla niej święte. Nie dawała się zdefniować symbolami i pojęciami, choćby były nie
wiadomo jak piękne, wieloznaczne i interesujące. I nie nazywała się Lasem, choć
czasem tak właśnie było, ani Górą, choć i tak bywało, lecz przeważnie, o ile Satti
mogla się zorientować, nazywano ją Opowiadaniem. Dlaczego?
No jak to, odpowiadał zdrowy rozsądek, bezczelny intruz, ponieważ uczeni ludzie w
kółko opowiadają różne historie.
Rzeczywiście, replikował intelekt z pewną dozą pogardy, opowiadają historie, w ten
sposób właśnie uczą. Ale czym się zajmują?
Postanowiła obserwować jakiegoś maz.
Jeszcze na Terze, w czasach gdy studiowała języki Aki, dowiedziała się o istnieniu
bardzo szczególnego pojedynczo-mnogiego zaimka, używanego w mowie potocznej
dla opisania ciężarnej kobiety, zwierzęcia lub pary małżonków. Spotkała się z nim
znowu w  Drzewie i wielu innych tekstach, które dotyczyły pojedynczo-mnogiego
pnia drzewa bytu oraz mityczno-heroicznych bohaterów, którzy zwykle  całkiem jak
w propagandowych opowiastkach Korporacji  występowali w parach. Korporacja
zakazała używania tego zaimka; jego użycie w rozmowie czy piśmie było karane
grzywną. W Dowza City Satti nie słyszała go z niczyich ust. Ale tutaj spotykała się z
nim codziennie, choć nie publicznie. Zwracano się nim do nauczycieli-kapłanów, maz.
Dlaczego?
Ponieważ maz oznaczali dwoje ludzi. Zawsze występowali jako para. Partnerzy
seksualni, hetero lub homo, monogamiczni, żyjący z sobą przez całe życie. Nawet
dłużej, gdyż owdowiawszy, nigdy nie szukali nowego partnera. %7łona Użyzniacza, Ang
Sotyu, umarła piętnaście lat temu, lecz on nadal był Sotyu Ang. Byli dwojgiem i
jednością, jednym w podwójnej postaci.
Dlaczego?
57
Poczuła narastające ożywienie. Wpadła na trop głównej zasady systemu: Dwoje,
którzy są Jednym. Musiała się skupić, by to zrozumieć.
Maz dali jej wiele tekstów, mniej lub bardziej istotnych. Dowiedziała się z nich, że
współzależność Dwóch daje początek potrójnym Gałęziom, które się łączą, by
stworzyć Liście, składające się z Czterech Uczynków i Pięciu %7ływiołów, do których
nieustannie nawiązywała kosmologia oraz medycyna i etyka i które zostały
wbudowane w architekturę i stały się szkieletem języka, zwłaszcza pisanego&
Okazało się, że wchodzi w kolejną dżunglę, bardzo starą i przerażająco bujną. Stała
na jej krawędzi i zaglądała do środka, zaciekawiona, lecz ostrożna. Rozsądek skomlał
za jej plecami jak pies. Dobry piesek, dobra dharma. Nie weszła do tej dżungli.
Pamiętała, że musi się dowiedzieć, czym naprawdę zajmują się maz.
Zajmowali się wykonywaniem czy wprowadzaniem w życie Opowiadania.
Niektórzy mieli niewiele do powiedzenia. Posiadali książkę, wiersz, mapę czy traktat,
które dostali lub odziedziczyli, i przynajmniej raz do roku pokazywali, głośno czytali
lub recytowali z pamięci wszystkim, którzy zechcieli przybyć. Tacy ludzie byli
grzecznie nazywani uczonymi i szanowano ich za posiadanie skarbu i dzielenie się
nim z innymi. Ale nie byli to maz.
Maz byli zawodowcami. Uczenie się i dzielenie z innymi tym, co opowiadali, uczynili
głównym sensem swojego życia i w ten sposób zarabiali na życie.
Niektórzy specjaliści od rytuałów i ceremonii najbardziej przypominali terrańskich
duchownych. Odprawiali ceremonie pogrzebowe, ślubne, witali noworodki w
społeczności, świętowali piętnaste urodziny, które tutaj były uważane za ważne i
przynoszące szczęście (Jeden plus Dwa, plus Trzy i Cztery, i Pięć& ). Ich
opowiadania przypominały raczej formuły  zaklęcia, rytuały, recytowanie znanych
opowieści o herosach.
Niektórzy maz byli lekarzami, uzdrowicielami, zielarzami i botanikami. Tak jak
nauczyciele gimnastyki, opowiadali o ciele i słuchali go. (Ciało, które jest jak Drzewo,
które jest jak Góra& ). Ich opowiadania były rzeczowe, opisujące, medyczne.
Niektórzy maz specjalizowali się w książkach: uczyli dzieci i dorosłych pisać i czytać
ideogramy, nauczali tekstów, pomagali je zrozumieć.
Ale głównym ich zadaniem, za które darzono ich szacunkiem, było opowiadanie:
głośne czytanie, recytowanie i mówienie o materiale. Im więcej opowiadali, tym
bardziej byli szanowani, im lepiej to robili, tym więcej im płacono. Treść ich
opowiadań zależała od ich wiedzy, posiadanych materiałów, własnych wniosków i,
najwyrazniej, także od nastroju chwili.
Chaos tego wszystkiego mógł doprowadzić do szaleństwa. W dnie robocze Satti
uczyła się pracowicie o Dwóch i Jednym, Drzewie i Liściach, chodziła też co wieczór,
by posłuchać, jak Maz Ottiar Uming opowiada długą mityczno-historyczną sagę o
odkryciach Rumaya na Wschodnich Wyspach jakieś sześć lub siedem tysięcy lat
temu. Parę
58 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •