[ Pobierz całość w formacie PDF ]
King, gdy przestały chichotać.
Chloe poruszyła się niespokojnie na krześle i zaczęła
bawić kawałkami ciasta, które zawsze odkładała sobie na
koniec.
Mamo, chciałabym móc wychodzić powiedziała
cicho. Z... chłopcami.
Albo przynajmniej przestać na ten temat kłamać.
Matka spojrzała na nią takim wzrokiem, jakby nowy,
dojrzały ton córki zrobił na niej wrażenie.
Posłuchaj... Wiem, że to była ostatnia rzecz, o którą
prosił tata przed odejściem, ale... jego już nie ma ciągnęła
Chloe i wskazała na puste miejsce przy stole. Nie ma go
tutaj od dwunastu lat. Uważam, że nie ma prawa kierować
moim życiem z przeszłości.
Nigdy nie zgadzałam się z twoim ojcem co do tego,
jak cię wychowywać stwierdziła mama, odrywając na-
stępny kawałek ze znacznie większą siłą, niż to było po-
trzebne. W sumie pod koniec nie zgadzaliśmy się
w niczym. Odgryzła kawałek i żuła, zamyślona. Pewnie
na początku też tak było, ale wszystko przesłaniała różowa
mgiełka młodzieńczej miłości. I obydwoje kochaliśmy
ciebie.
Chloe się nie odzywała, a nawet wstrzymywała od-
dech, żeby tylko nie przerwała.
Pod koniec tylko ty nas łączyłaś. Mama westchnęła
i posłała jej smutny uśmiech. I zaczęliśmy się kłócić
o ciebie.
Więc przestrzegając tej ostatniej rzeczy, co do której
się nie zgadzaliście, masz niejako wrażenie, że nadal tu
jest?
Oglądasz za dużo kobiecej telewizji stwierdziła
sucho pani King, ale nie zaprzeczyła.
Skoro tak bardzo mnie kochał, to mógł tu jeszcze
trochę zostać mruknęła Chloe.
Przez kilka minut jadły w milczeniu.
Potem mama poprawiła się na krześle i spojrzała córce
prosto w oczy, najwyrazniej podjąwszy jakąś decyzję.
Nie wolno ci wagarować, spadać z wież, uciekać ze
szpitali ani spędzać czasu we dwoje z chłopcami w czasie
lekcji. Widziałaś ostatnio wiadomości? O tej dziewczynie,
którą znalezli zadzganą w ślepej uliczce? Uważają, że na-
pastnik ją znał. Zwiat stał się naprawdę niebezpieczny, to
jedno. Ale jest też druga kwestia okłamujesz mnie, więc
jak mogę ci zaufać?
Chloe już chciała zacząć się kłócić, że to niesprawie-
dliwe, ale uświadomiła sobie, że, niestety, mama ma dużo
racji.
W porządku stwierdziła zdecydowanie pani King.
Mówiła teraz swoim prawniczym tonem. Od tej chwili
zapominamy o tym, co było, dobrze? Możesz wychodzić
i robić wszystkie normalne rzeczy. I pamiętaj, że po-
rozmawiam z innymi rodzicami, żeby się dowiedzieć, co
uchodzi za normalne. Ale nie wolno ci więcej wagarować.
Musisz mi mówić, dokąd i kiedy się wybierasz. A czasami
będę cię sprawdzać, ze względu na to, co się dotychczas
działo, młoda damo. Spojrzała na córkę z surową miną.
Chloe, chcę być częścią twojego życia, pomagać ci i cię
chronić... Chloe musiała bardzo się starać, żeby nie ro-
ześmiać się na te ostatnie słowa, kiedy przypomniała sobie,
jak potraktowała menela. Zrozumiano?
Kiwnęła głową:
Zgoda.
Dobrze. Jej mama ugryzła następny kęs pizzy.
Dostałam okres oznajmiła pogodnie Chloe.
Niewiele brakowało, by pani King się udławiła.
Następnego dnia w szkole Chloe drobiazgowo anali-
zowała wszystko, co wiedziała o Brianie. Kocia czapeczka,
jego wiedza o lwach, to, jak się martwił, że mogłaby z kimś
innym rozmawiać o swoim cudownym ocaleniu, tak jakby
się bał, że ktoś odkryje jej sekret. A gest uniesionych
kciuków wszystko przypieczętował. Niewątpliwie, to on
musiał być drugim człowiekiem kotem! Nie do wiary, że
wcześniej do tego nie doszła. Teraz wszystko zaczynało się
zgadzać, poczynając od ich pierwszego spotkania i tego,
jak natychmiast ją zauroczył.
Ale dlaczego się nie ujawnia, dlaczego jej po prostu
nie powie? No i dlaczego nie chce jej pocałować? Czy to
ma coś wspólnego z faktem, że są ludzmi kotami? Chloe
była pewna, że w końcu, w odpowiednim czasie, wszystko
by jej powiedział. Ale nie mogła czekać. Pokładała w nim
całą nadzieję że wreszcie będzie mogła o tym wszystkim
porozmawiać, że wyjaśni jej, na czym polega jej kocia
natura, że nauczy ją tego, co powinna umieć.
Chociaż całowanie się też byłoby mile widziane, nie
mogła przestać o tym myśleć.
Stopniowo zaczęła sobie przypominać również mniej
ciekawe części ich rozmowy... Jak choćby to, kim chce
zostać, kiedy dorośnie. Odpowiadała mu szczerze, ale czy
to były właściwe odpowiedzi? Czy naprawdę powinna
pracować w branży mody? A może raczej poszukać jakiejś
wyższej sprawy, działać w organizacji non profit, zrobić
coś dla świata? A co z dziecięcymi marzeniami o zostaniu
strażakiem, astronautą czy prezydentem? Czy naprawdę
może je wszystkie odrzucić? A może jest jeszcze za młoda,
żeby podejmować takie decyzje?
Właściwie mogłabym pójść do pedagoga szkolnego.
To była ostatnia lekcja tego dnia. Wielu nauczycieli
już szykowało się do wyjścia albo paliło ostatnie papierosy.
Poza tym z pomocy pedagoga naprawdę korzystało nie-
wiele osób, poza członkami National Honor Society, ta-
kimi jak Paul. Zatem niemal na pewno będzie miał dla niej
czas. A nawet jeśli stchórzy i nie wejdzie do jego gabinetu,
może przejrzeć wyłożone przed nim broszury. Wcześniej
uznała je za bezużyteczne, ale przypomniała sobie, że
niektóre dostarczają firmy i przedstawiają w nich możli-
wości rozwoju zawodowego. Paul przyniósł naręcze tych
broszurek, kiedy zrezygnował z marzeń o karierze mu-
zycznej i zaczął myśleć o branży wydawniczej.
Przechodziła właśnie obok pokoju redakcyjnego
i bezwiednie skręciła w jego stronę zapewne również
dlatego, że właśnie myślała o Paulu. A przecież nie miała
najmniejszej ochoty spotkać się z którymkolwiek z tej
pary roku .
Za pózno.
Drzwi się otworzyły i stanął w nich Paul z dolarem
w ręce. Zapewne wybierał się do automatów
z przekąskami znajdujących się w stołówce.
Cześć, Chloe powiedział, nieco zaskoczony, ale
bez śladu zdenerwowania.
Hej odparła i zatrzymała się. Ale nie powiedziała
nic więcej. Stała, patrząc na niego, nieco zniecierpliwiona
i znudzona.
Słyszałem, że pokłóciłyście się z Amy. Powiedział
to z lekkim zdumieniem, zupełnie jakby mówił o jakichś
innych ludziach, jakby to była ciekawa szkolna plotka.
Wyglądał dziś niemal elegancko, w spodniach khaki, do
których włożył dopasowaną, wyglądającą na drogą koszulę
w kolorze złamanej bieli z czerwonymi paskami wzdłuż
szwów i maleńkim logo Pumy na plecach.
Uhm. Starała się, żeby jej głos zabrzmiał obojętnie.
Amy była wkurzona, bo nie chciałam do niej pójść.
Tymczasem ona mnie kompletnie olała, kiedy napisałam
jej o spotkaniu w czasie lunchu. Nawet tego nie przeczy-
tała.
Ooo powiedział, przestępując z nogi na nogę. Nie
wspomniała mi o tym.
A to niespodzianka! mruknęła pod nosem Chloe.
Czy przeszkadza ci to, że jesteśmy razem?
To był cały Paul. Najpierw milczy lub starannie do-
biera słowa, a potem... bęc! Prosto z mostu.
Rzeczywiście to trochę dziwne przyznała w końcu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]