[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Brett wyrabia się z cewkami i uzwojeniem. Chcesz to paskudztwo udupić zwykłym kijem czy
paroma setkami woltów?
- Przepraszam. - Naprawdę było mu przykro. Zróbcie, co się da.
- Harujemy dla naszego wspólnego dobra, kapitanie. Siłownia out. - Głośnik zamilkł.
To było zupełnie niepotrzebne, myślał wściekły. Zupełnie. I żenujące. Jeśli sam nie wezmie
się w garść, jak może tego oczekiwać od innych?
Nie chciał teraz nikogo widzieć, nie po tej bezproduktywnej i denerwującej rozmowie z
Ashem. Wciąż jeszcze nie był pewien, czy ma rację co do naukowca, że jest kompletnym idiotą.
Biorąc pod uwagę brak motywów skłaniał się ze złością ku temu ostatniemu. Bo jeśli Ash
kłamał, kłamał po mistrzowsku. Dallas nigdy nie spotkał człowieka tak opanowanego.
Było na statku takie miejsce, gdzie kapitan mógł od czasu do czasu uciec w samotność i
gdzie czuł się zarazem względnie bezpiecznie. Taka namiastka matczynego łona. Skręcił w
korytarz "B". Rozmyślania nie pochłonęły go na tyle, by nie badał oczyma ciemnych
zakamarków, by nie wypatrywał w nich małego, oślizłego potworka. Ale nie, niczego nie
zauważył.
Dotarł w końcu do miejsca, gdzie w kadłubie Nostromo widniało lekkie wybrzuszenie z
klapą po środku. Wcisnął przycisk i odczekał, aż skrzydła luku znikną w ścianie. Luk
wewnętrzny promu ratowniczego był otwarty. Z braku miejsca śluzy w nim nie zamontowano.
Dallas wszedł do środka. Sięgnął ręką do czerwonego przycisku na pulpicie sterowniczym, ale w
ostatniej chwili ją cofnął. Na mostku już pewnie zauważyli, że luk jest otwarty. To jeszcze nie
powód do alarmu, lecz gdyby klapę zamknął, ktoś mógłby się bardzo zdenerwować. Więc
zostawił ją otwartą i siedział tam, w odprężającej samotności, poza statkiem, poza zasięgiem
wszystkich niepewności i wahań. Poza zasięgiem koszmaru, jaki się tam zalągł...
10.
Po raz ostatni sprawdzał zapasy tlenu, mając nadzieję, że nastąpi jakiś cud i na bezlitosnym
wskazniku pojawi się dodatkowe zero. W chwili gdy obserwował, jak miernik kończy obliczenia,
ostatnia cyferka odczytu mrugnęła i z dziewiątki zmieniła się w ósemkę. Od drzwi dobiegł
odgłos ciężkiego stąpania. Błyskawicznie obrócił głowę. Parker i Brett. Co za ulga...
Parker rzucił na podłogę naręcze metalowych rurek; każda była mniej więcej na dwa kciuki
gruba. Potoczyły się z pustym, metalicznym brzękiem i nie sprawiały wrażenia broni skutecznej i
pewnej. Brett wyplątał się ze zwojów sieci.
- Jest sprzęt bojowy - oznajmił z widocznym zadowoleniem. - Sprawdzony i gotowy do walki.
Dallas skinął głową. - Wezwę pozostałych.
Nadał sygnał wzywający wszystkich na mostek i czekając na przybycie załogi oglądał
niepewnie ich nową broń. Ash przyszedł ostatni, bo miał najdalej.
- I tym mamy złapać tego potwora!? - Lambert wskazywała na kruche z pozoru rurki, a ton
jej głosu nie pozostawiał żadnych wątpliwości, co o nich sądzi.
- Spokojnie, Lambert, trzeba je wypróbować - łagodził Dallas. - No, załoga do broni.
Ustawili się w kolejkę, a Brett wręczył każdemu po rurce. Miały po półtora metra długości
każda. Jeden koniec wybrzuszał się nieco, tworząc prymitywną rękojeść wypełnioną po brzegi
obwodami elektronicznymi. Dallas zakręcił prętem młynka jak szablą, wyczuwając dziwaczną
broń. Nie była ciężka, z czego się cieszył. Chciał mieć w ręku coś, czym można sprawnie i
szybko władać, czym dałoby się błyskawicznie dzgnąć przebrzydłego jaszczura i uciec przed
jego kwasem albo przed jeszcze czymś, czego nie umiał sobie na razie wyobrazić. Choć to
nielogiczne i w sumie prymitywne, każda pałka, każda maczuga daje człowiekowi poczucie
pewności siebie.
- Zamontowałem w nich akumulatorki wzór zero trzydzieści trzy - wyjaśniał Brett. - Są w
stanie wytworzyć dość silny impuls elektryczny, innymi słowy niezle kopią. Nie wymagają
doładowywania, chyba że wciśniecie guzik i za długa go przytrzymacie. I jeśli mówię "za
długo", mam na myśli naprawdę bardzo długi czas. - Wskazał gestem rękojeść swojej rurki. -
Dlatego nie bójcie się i używajcie ile dusza zapragnie. Uchwyt i część pręta są dobrze izolowane.
Jeśli dotkniecie niechcący gołego metalu, a przycisk będzie wciśnięty, kopnie was jak złoto i tyle,
wyżyjecie. Ale w środku, w rurce, jest druga rurka wypełniona krioprzewodnikiem. Tamtędy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]