[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Po co, Panie, przysyłasz aniołów? Czyż nie łatwiej, abyś mówił bezpośrednio do
nas?
- Aniołowie są posłani, aby byli nie tylko posłańcami, ale przede wszystkim, aby
byli pomocą. One są służebnymi duchami  zdawał się mówić Bóg.
Zastanawiał się, czemu zatem wielu ludzi czci i oddaje hołd aniołom. Zatem, to nie
pośrednicy, a posłańcy. Tym, co usłyszał, był wstrząśnięty.
- Jeszcze wiele rzeczy usłyszysz, które nijak się będą miały do twego poznania 
usłyszał w odpowiedzi.  Dlatego że muszę zburzyć twoje wyobrażenie o Mnie, gdyż
ono nie pozwala ci być mi użytecznym.
32
Im bardziej wsłuchiwał się w ten wewnętrzny głos, tym bardziej był zadziwiony.
Nigdy tak nie myślał. Był wyuczony innych prawd. Ale odczuwał bardzo intensywne
wewnętrzne poruszenie. Gdy wychodził z obory, ogarnęły go ciemności. Wokół
wszystkie światła były już pogaszone. Zaś on stał z pochodnią. Spojrzał na niebo,
które było całe wypełnione gwiazdami. Ani jednej chmury, ani jednego zaćmienia.
Wszystko w idealnej harmonii. Jakby wszystko nagle ożyło, zaczynało mówić,
śpiewać. Nigdy tego nie doświadczał. Stał tak długo  wpatrzony, z dogasającą
pochodnią. Jeśli mógł określić swój stan, to akurat nie mieścił się on w żadnych
ramach - było to wprost mistyczne uczucie. Był urzeczony tym wszystkim, co go
spotkało. Wszystko było takie jasne i przejrzyste.
33
Następnego dnia zbudził go głos ojca:
- Wstawaj, leniu jeden! Czas nakarmić zwierzęta i wziąć się do pracy!
Ojciec wszedł do obory i zobaczył zwierzęta, które kazał wczoraj odprowadzić.
Złość zawrzała w nim na nowo.
- Przecież kazałem ci odprowadzić te zwierzęta! Chcesz, aby one sprowadziły na
nas nieszczęście?
- Ależ ojcze... - próbował wytłumaczyć.  Wczoraj nigdzie podróżnych nie
znalazłem, szukałem wszędzie.
Skłamał, bo wiedział, że ojciec nie chce mu wierzyć i na próżno będzie próbował
go przekonać.
- Ty niedorajdo życiowy  usłyszał w odpowiedzi. - Bóg mnie pokarał takim
synem. Nigdy nie potrafisz doprowadzić czegoś do końca. Nigdy!
Nie chciał się już spierać ani udowadniać ojcu, że jest inaczej. Gdyby mu zaczął
opowiadać o wczorajszych wydarzeniach, o tym, że słyszał jak Bóg do niego
przemawia w oborze, o Bożym wyborze na proroka, ojciec nie chciałby go w ogóle
słuchać. Już wiele razy próbował i zawsze kończyło się tak samo - złość i
wypominanie. To, o czym chciał mówić, nie mieściło się w religijnych kategoriach
jego ojca, to burzyło cały stary porządek rzeczy. A tego, szczególnie tradycji, bano się
utracić. Jakby to ona nadawała sens życiu i wyznaczała losy świata i poszczególnych
ludzi.
Przyzwyczaił się już do ludzkich narzekań, szczególnie ojcowskich. Amittaj często
topił swoje smutki w winie.
- Teraz znów sam muszę wszystko zrobić  dalej ubolewał ojciec Jonasza.
Amittaj przeszedł po wszystkich osadach, dopytując się o tajemniczych
nieznajomych, którzy pojawili się w dniu wczorajszym w ich miejscowości. Ale nikt
ich w ogóle nie widział. Powrócił po wielu godzinach swych bezowocnych
poszukiwań. Był odurzony alkoholem. W takich chwilach stawał się szczególnie
wylewny. Przywołał swego syna.
- Nikt, z kim rozmawiałem  mówił do niego  nie widział tych pielgrzymów.
Kamień w wodę. Zupełnie nic. Dziwna historia.
- Trzeba zwrócić ten bagaż - powiedział po namyśle.
- Ojcze, komu?
- No tak, nie wiadomo komu. To co z nim zrobimy? Może zatrzymamy? I tak
niewiele mamy. Chociaż to będzie nagrodą za naszą gościnność... Przynieś te sakwy.
Jonasz posłuszny ojcu przyniósł bagaże dziwnych podróżnych. Ojciec wyjmował
kolejne rzeczy.
- Dokładnie wszystko to, czego potrzebujemy!  wykrzyknął.  Bogu niech będą
dzięki!
Osobliwe było to, że w sakwach znajdowały się dokładnie te rzeczy i w takich
ilościach, które były im potrzebne. Były tam między innymi: korzec oliwy, kapy
wierzchnie, tuniki oraz pożywienie.
- Zatrzymamy zwierzęta u siebie  dodał uradowany ojciec.  A kiedy wrócą po
nie, oddamy im.
34 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •