[ Pobierz całość w formacie PDF ]

załogi łodzi - również kwitowali śmiechem bezsilną wściekłość rannego, który czołgał się za
Ottarem, czyniąc coraz słabsze próby zwalenia z nóg tańczącego przeciwnika.
Ottar musiał uświadomić sobie, że ten rodzaj zabawy może skończyć się jedynie śmiercią wroga
z upływu krwi, bowiem podbiegł do niego znienacka i ciosem w plecy powalił go twarzą w
spienioną wodę. Nogą przydepnął uzbrojoną w topór rękę, oburącz ujął głowę Wikinga i zanurzył
ją w piasku i mule morskim. Trzymał ją tak, nie zważając na gwałtowne skurcze, jakie wstrząsały
ciałem rannego, aż ten wyzionął ducha - utopiony w kilku calach spienionej wody morskiej.
Wszyscy, zarówno na plaży, jak i na statku powitali ten wyczyn gromkimi oklaskami.
Na wzgórzu panowała martwa cisza. Przerwał ją dopiero Ruf Hawk, który na chwiejnych nogach
rzucił się na oślep do ucieczki. Barney dopiero teraz zauważył, że Gino stoi z powrotem przy
kamerze.
- Nakręciłeś tę walkę? - spytał z niemiłą świadomością, że załamuje mu się głos.
- Wszyściusieńko - Gino poklepał kasetę. - Ale nie jestem pewien, czy z tej odległości udało mi
się uchwycić wszystkie szczegóły.
- To dobra wróżba - odparz Barney. - Zwijamy robotę na dzisiaj. Za chwilę skończy się światło,
a poza tym nie wydaje mi się by po tym widowisku ktokolwiek z nas miał ochotę do pracy - skinął
głową w kierunku plaży.
- Wcale mi to nie przeszkadza - odezwała się Slithey. - Przypomina mi to rzeznie, w której
pracował mój ojciec, gdy mieszkaliśmy w Chicago. Przynosiłam mu zawsze drugie śniadanie do
roboty.
- Nie każdy miał takie szczęście. A zatem... jutro, punktualnie o siódmej trzydzieści rano.
Zaczynamy od tego miejsca, w którym dziś przerwaliśmy - Barney spojrzał w dół na tłumną,
hałaśliwą scenę, jaka rozgrywała się u stóp zbocza.
Zabitych i rannych z obydwu stron ściągnięto na kupę, nieco powyżej granicy zasięgu fal, a
zwycięzcy zajmowali się właśnie plądrowaniem statku, w pierwszej kolejności wynosząc piwo.
Ottar przemawiał do trzymanej pod strażą grupki tych napastników, którym udało się ujść z
życiem. Przechadzał się dumnie tam i z powrotem i coś do nich wykrzykiwał, akcentując niektóre
sformułowania wymachiwaniem pieści. Cokolwiek powiedział, odniosło to skutek, bowiem zanim
Barney dotarł do stóp wzgórza Normanowie, zarówno pokonani, jak i zwycięzcy, ruszyli żwawo w
kierunku domostwa. Tylko jeden człowiek pozostał w tyle. Ottar ciosem pieści w twarz powalił go
na ziemię i dwóch pachołków odciągnęło go szybko gdzieś na stronę.
Barney dopadł Ottara w chwili, gdy ten usiłował po omacku odnalezć swój topór, leżący gdzieś
w morzu.
- Czy nie zechciałbyś mi powiedzieć, co to wszystko miało znaczyć?
- Widziałeś, jak go trafiłem w nogę? - Ottar jął wymachiwać odnalezionym właśnie toporem. -
Trafiłem! Trach! Noga ucięta!
- Tak, to było świetnie zagrane. Widziałem wszystko. Moje serdecznie gratulacje - ale kto to był
i co oni wszyscy wyprawiali?
- Nazywał się Torfi. Whisky? - To ostatnie słowo wyrwało się Ottarowi jako radosny okrzyk,
skierowany do Texa, który rzucił właśnie na piach zrolowaną linę i wydobył spod siedzenia jeepa
pintową butelkę.
- Whisky - odpowiedział mu Tex. - Co prawda to nie twoja ulubiona marka, ale też robi swoje.
Ma się po niej wyśmienity lewy sierpowy.
Ottar z lubością przewrócił oczami, po czym zamknął je mocno i począł osuszać przytkniętą do
ust flaszkę.
- Boże, jak ja bym chciał tak umieć - jęknął Tex z zazdrością.
Barney odczekał aż Ottar z radosnym okrzykiem cisnął pustą butelkę do morza i zapytał:
- Ten Torfi. Jakie miałeś z nim problemy?
Skutki walki i spożycia whisky zwaliły się na Ottara jednocześnie. Opadł raptownie na kamienie
i potrząsnął swą ogromną głową.
- Torfi, syn Valbranda - zaczął i czknął - syna Valthjofa, syna Orlyga przybył do Sviney... Torfi
zabił ludzi Kroppa, dwunastu na raz. Dokonał też masakry Holesmenów i był w Hellisfitarze wraz
z Illugi Czarnym i Sturlim Godi, gdzie zabito osiemnastu ludzi mieszkających w jaskiniach. On
także spalił Auduna, syna Smidkela w Bergen. - Przerwał i z głębokim namysłem uniósł głowę, w
poczuciu, że przekazał informacje najwyższej wagi.
- No dobrze, ale co to wszystko oznacza? - Barney nie był w stanie ukryć osłupienia.
Ottar spojrzał na niego z niesmakiem
- Smidkel ożenił się z Thoroddą, moją siostrą.
- Oczywiście! Jak mogłem o tym zapomnieć - przytaknął skwapliwie Barney. - I ten Torfi miał
na pieńku z twoim szwagrem, a tym samym również z tobą. A wszystko skończyło się, kiedy
przybył, by również tu zrobić małą rzeznie. Co za obyczaje! A ci ludzie z nim? Co to za jedni?
Ottar wzruszył ramionami i wstał, opierając się mocno na przednim kole jeepa.
- Wikingowie, piraci. Chcą napaść na Anglie. Teraz nie lubią Torgiego, ponieważ on przybyć
najpierw tu, zamiast napadać na Anglie. Teraz oni idą ze mną napaść na Anglie. Popłyną moją
długą łodzią - wskazał toporem na uwieńczony smoczą głową okręt i ryknął śmiechem.
- A ten człowiek, co nie chciał się do ciebie przyłączyć?
- Haki, brat Torfiego. Ja zrobię z niego niewolnika. Sprzedam go z powrotem jego rodzinie.
- Ci faceci mają u mnie kredyt. Nie bawią się w puste gadki - mruknął Tex.
- Zgadzam się z tobą w zupełności - stwierdził Barney, patrząc w osłupieniu na Wikinga, który w
tej chwili wydawał się być pod każdym wzgledem wielki.
- Właz do jeepa, Ottar, odwieziemy cię do domu.
- Ottar prowadzić cipa - odkrzyknął entuzjastycznie Wiking. Wrzucił swój topór i tarczę do
wozu, po czym przelazł przez zamknięte drzwi do szoferki.
- Nie za kierownicę - ostrzegł go Tex. - Na to masz jeszcze czas. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •