[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Troy przesunął ręką po bocznej kieszeni kurtki, czując wypchany portfel, w którym
były jego wszystkie dokumenty. W kieszeni miał jeszcze długi składany nóż, kawałek
surowego perkalu i kilka monet. Reszta schowana była w torbach. Kiedy odwrócił się,
dostrzegł swoją postać w lustrze.
Patrzył na niego ktoś obcy. To nie był strój na bal maskowy; to było jego prawdziwe
ubranie. W lustrze odbijała się postać dobrze zbudowanego czarnego mężczyzny, który za
chwilę miał się znalezć w świecie, w którym ludzie chodzili ubrani właśnie w ten sposób. Nie
było tam nylonowych materiałów, zamków błyskawicznych, samochodów ani tym bardziej
samolotów. To były inne czasy. Jak wyglądał ten świat? Odpowiedz na to pytanie była blisko,
bardzo blisko.
Włożył kapelusz pod pachę, podniósł walizkę i wyszedł z łazienki. Wszystko było
kwestią kilku minut.
ROZDZIAA 21
Rozmawiali z ożywieniem, tłumacząc admirałowi zasady funkcjonowania maszyny,
ale kiedy Troy stanął w drzwiach, wszyscy umilkli. Widząc go ubranego w strój z innej epoki,
w pełni zdawali sobie sprawę, że to nie jest po prostu kolejny eksperyment. Mimo iż w tę
podróż zaangażowani byli wszyscy, on był tym, który miał jechać i opuścić ten świat na
zawsze. Z chwilą zniknięcia będzie dla nich martwy, nie będzie żył od przynajmniej stu lat.
Teraz, kiedy nadeszła ta chwila, zrozumieli, że to coś więcej niż podróż w czasie. To była
również egzekucja.
- Nigdy w życiu nie widziałem tylu posępnych twarzy - powiedział Troy. -
Rozchmurzcie się, to nie koniec świata! Właściwie to jadę się upewnić, że go nie będzie.
- Możesz jeszcze zmienić zdanie, my to zrozumie^ my - powiedział Kleiman.
- Ale ja bym tego nie zrozumiał. Mam oto szansę przemieszczenia się w zdrowszy
świat, ucieczki od tego całego zanieczyszczenia, od grozby wojny atomowej, od komercjalnej
telewizji, a wy chcielibyście mnie powstrzymać?
- Nie chcemy cię powstrzymywać, Troy - powiedziała Roxanne, biorąc go za rękę. -
Myślę, że jesteś najodważniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Chcę, byś
był szczęśliwy w tamtym świecie.
- Pochyliła się i pocałowała go, po czym odwróciła się szybko i rozpłakała się.
- Zaczynamy, kiedy tylko powiesz, że jesteś gotów - powiedział Kleiman, wskazując
na włączony mechanizm kontrolny. - Twoje przybycie jest ustalone na pierwszego sierpnia
tysiąc osiemset pięćdziesiątego dziewiątego roku około trzeciej nad ranem. Jeśli wierzyć
gazetom, lało tam wtedy jak z cebra. Jesteś pewien, że to jest właśnie ta data? Możemy ją
zmienić.
- Nie, niech tak zostanie. Admirał i ja rozpracowaliśmy to dokładnie. McCulloch
będzie tam od ponad roku, więc jego plany będą już w trakcie realizacji, co umożliwi mi
znalezienie go. Wojna zacznie się dopiero za półtora roku, więc będę miał wystarczająco dużo
czasu, by go dopaść i zdążę jeszcze pokrzyżować wszystko, co knuje.
- To brzmi rozsądnie - zgodził się Kleiman. - Jeszcze jedno. Pamiętasz, jak obiecałeś
nam powiedzieć, w jaki sposób możemy dostać od ciebie wiadomość? Chcielibyśmy
wiedzieć, jak to wszystko się skończyło i jakie były plany McCullocha. Czy pomyślałeś o
tym?
- Tak. To bardzo proste. Napiszę dla was raport i zapieczętuję go w butelce.
Zapieczętuję, a nawet postaram się o dmuchacz do szkła, żeby rozpuścić szyjkę i skleić.
Włożę butelkę do jakiejś solidnej skrzynki i zakopię ją na głębokości sześciu stóp w miejscu,
gdzie łatwo ją znajdziecie.
- To znaczy gdzie?
- Dokładnie tutaj. - Troy wskazał palcem granitową skalę. - Na północnej stronie.
Wszystko co będziecie musieli zrobić, to wykopać skrzynkę.
- Wspaniale! - wykrzyknął Kleiman. - Oczywiście będzie to równoznaczne z
opróżnieniem całego laboratorium i rozbiciem betonowej podłogi. Nie mogę się doczekać.
Zaraz się za to wezmiemy!
- Poczekajcie przynajmniej, aż mnie już tu nie będzie.
Wszyscy w ciszy wpatrywali się w szary głaz wystający ze zniszczonej podłogi w
laboratorium. Tutaj, pod fundamentami, czekała na nich wiadomość. Jeśli Troy zostawił w
przeszłości dla nich informację, musiała tam teraz być. Leżała w tym miejscu od ponad stu lat
bezpiecznie zakopana obok skały, w czasach kiedy były tutaj tylko pola uprawne, zanim
zbudowano laboratorium, zanim oni wszyscy przyszli na świat.
- Będziemy czekać - powiedziała Roxanne. - To dla nas bardzo ważne i wystarczająco
nowe, by na tym etapie nie wikłać się w paradoksy czasu. Pomyślimy o nich pózniej, nie
teraz.
- Amen - powiedział admirał.
- Popieram - powiedział Kleiman. - Paradoksów czasu należy unikać na każdym
etapie. Musimy bardzo uważać na robienie czy mówienie czegokolwiek, co może mieć
wpływ na wydarzenia, gdyż nie mamy możliwości zobaczenia konsekwencji, jakie to za sobą
pociąga.
Troy skinął głową i podniósł zniszczone torby.
- Czas wyruszyć w drogę - powiedział.
- Dobry pomysł - zgodził się Kleiman, wskazując na metalowe obramowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •