[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiała się tam pojawić. A jeśli Allison musiała się
tam pojawić, to i on musiał iść razem z nią pomi
mo faktu, że prawie ze sobą nie rozmawiali, i pomi¬
mo tego, że ten cholerny krawat uwierał go w szyję,
o czym myślał z irytacją, starając się poluzować z tru¬
dem zawiązany misterny węzeł.
Jedynym plusem dzisiejszego wyjścia będzie możli¬
wość przyjrzenia się z bliska Hugh Kendallowi, który
był jego numerem jeden na liście podejrzanych o nę¬
kanie Allison. Chociaż w prokuraturze toczyło się prze¬
ciwko niemu postępowanie, biznesmen wyszedł za kau¬
cją i najprawdopodobniej pojawi się na tak ważnej dla
miasta imprezie.
Connor zszedł na dół,
sprawdzając po drodze
skrzynkę wiadomości w swoim telefonie, i postanowił
poczekać na Allison przy schodach.
Gdy dziesięć minut później, usłyszawszy kroki, spojrzał
w górę, widok, jaki ujrzał, zaparł mu dech w piersiach.
Była ubrana w intensywnie błękitną sukienkę bez ra-
miączek, która podkreślała jej kuszące kształty. Włosy
miała upięte wysoko na czubku głowy, co uwydatniło
jej piękną szyję i dekolt.
Anna DePalo
Gdy schodziła po schodach, w głębokim rozcięciu
sukni mignęły mu jej zgrabne nogi i stopy w srebr¬
nych szpilkach. W dłoni trzymała małą srebrną toreb¬
kę, a w uszach i na ręku połyskiwała biżuteria.
Brylanty, zauważył Connor ostatnią przytomną czꜬ
cią swojego umysłu.
Gdyby była moją żoną, pomyślał, dałbym jej dzisiaj
w prezencie naszyjnik z diamentów, by mogła ozdobić
również szyję. Oczyma wyobraźni widział, jak obryso-
wuje ustami linię jej głęboko wyciętego dekoltu.
Często przezywał ją księżniczką, ale dzisiaj napraw¬
dę w każdym calu wyglądała jak księżniczka.
Przywołał się w myślach do porządku i wyciągnął do
niej rękę, gdy dotarła na dół.
Jej oczy zapłonęły przez chwilę, lecz przyjęłajego ra¬
mię. Wyraz jej twarzy nie pozostawiał wątpliwości, że
wciąż była na niego zła, jednak jej zaróżowione policzki
świadczyły o tym, że nie pozostaje obojętna na iskrzące
między nimi przyciąganie.
Ucieszył się w duchu, gdy powiedziała mu dzień
wcześniej, że nie ma towarzystwa na dzisiejszy wieczór.
Gdyby było inaczej, musiałby stłumić w sobie pragnie¬
nie, by rozszarpać rywala na kawałki.
- Obejrzałeś mnie sobie dokładnie? - zapytała wyzy¬
wająco, unosząc podbródek.
- Musiałbym cię uwolnić od tej pięknej sukni, żeby
Niebezpieczny ochroniarz
cię dokładnie obejrzeć - odparł, choć wiedział, że te
słowa podziałają na nią jak płachta na byka.
- Niedoczekanie twoje - wycedziła lodowatym gło¬
sem, otwierając szafę i wyciągając szal. - Mam nadzieję,
że zaopatrzyłeś się w krople do oczu, skoro zamierzasz
trzymać je szeroko otwarte przez cały wieczór.
- A może ty byś się o to zatroszczyła? - zapytał.
- Kiedy oczy zaczną mnie boleć od intensywnego
obserwowania cię przez cały wieczór, mogłabyś się
mną zająć.
Zamknęła drzwi szafy z huknięciem.
- Jedyny sposób, w jaki mogę się tobą zająć choćby
zaraz, to kopniak w...
- Cii... - przerwał jej, zaczynając się już dobrze ba
wić. - Idziemy na bal charytatywny, pamiętasz? Czy
miłość bliźniego nie powinna się zaczynać w domu?
- Mam dla ciebie wiadomość, Rafferty, jeśli sam nie
zdążyłeś się jeszcze zorientować - powiedziała, otwie¬
rając z rozmachem drzwi. - To, co ostatnio czuję na
samą myśl o tobie, nie ma nic wspólnego z miłością
bliźniego.
Allison opuściła Connora, gdy tylko weszli do sali
balowej, i skierowała się w stronę gości. Wyglądało na
to, że zna tu większość ludzi i czuje się w tym towarzy¬
stwie jak ryba w wodzie.
Anna DePalo
Nic dziwnego, pomyślał Connor, przecież właśnie
w takim otoczeniu upłynęło całe jej dzieciństwo.
Różnice spowodowane faktem, że pochodzili z róż¬
[ Pobierz całość w formacie PDF ]