[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewne obliczenia statystyczne na komputerze, rzucić okiem
na szkice artykułów, które napisze. Gdybym się wycofał,
wzięłaby lwią część zaszczytów na siebie, chociaż to pewnie
nie jedyny powód. Bo nie, jest zła z natury.
Ale wtedy, w ostatnie święta, jej małżeństwo z Garym
zaczęło się rozpadać. Nie wiedziałem dlaczego, dopóki z nim
nie porozmawiałem. Kiedy wyjechał do Perth, ona miała
romans z jego nowym asystentem. Ujmując rzecz cynicznie,
musiała faceta po prostu uwieść. - Uśmiechnął się drwiąco.
- Ale związek nie wytrzymał próby czasu, straciła asystenta,
Gary się dowiedział, a to zasadniczy człowiek, choć bardzo
kocha Irene. Bardzo mu to dopiekło, a ponieważ robił właś-
nie w Perth duży projekt, skorzystał z okazji i tak doszło do
ich separacji.
- A w perspektywie rozwód? Bo chyba Irene do niego
dąży?
- Wcale nie. Przeciwnie. Ale zrozumiała to dopiero po
wielu miesiącach. Chciałem jej to wytłumaczyć tamtej nocy,
kiedy odstawiła cyrk z proszkami.
- Przypominam sobie. - Stevie pokiwała głową. - Po-
wiedziałeś, że powinna serwować takie sceny Gary'emu,
a nie tobie. W ogóle tego nie zrozumiałam.
- Na szczęście miałem rację. Wiem, że Gary jest go-
tów jeszcze raz jej wybaczyć. I dzisiaj wraca z Perth. Szko-
puł w tym, że Irene obleciał strach i zwróciła się do mnie...
częściowo dlatego, że traktuje mnie tak od lat, a częściowo
dlatego, że w tym stanie nie mogła się skupić na pracy.
Urwał i westchnął, a Stevie przejechała ręką po jego wło-
sach. Odwrócił się do niej i dodał:
S
R
- Nienawidziłem się za to, ale nie umiałem znalezć wyj-
ścia. Badania wydawały mi się zbyt ważne, żeby zrezygno-
wać z nich przed metą. Nie chciałem nikogo zawieść. Ani
Gary'ego czy dzieci. Znam je od urodzenia, jestem nawet
ojcem chrzestnym Kyle'a.
- A dlaczego nie powiedziałeś mi tego od początku?
- Powinienem był - odparł. - Zrozumiałem to aż do bólu,
kiedy zobaczyłem cię na scenie podczas zabawy szkolnej
Lauren. Dlaczego? Chyba się wstydziłem.
- Wstydziłeś? Czego? %7łe tak heroicznie jej pomagasz?
Chyba widzisz, że zrozumiałabym, gdybyś nie wprowadził
mnie w błąd!
- Nie mogłem się pogodzić z własnym oszukiwaniem się
przez tyle lat. Nie sądziłem, że pojmiesz i wybaczysz cały
mój złożony związek z Irene.
- Czemu?
- Czemu? - spytał. - Stevie, jak mogłem oczekiwać
od swojej nowej, cudownej kochanki, że zrozumie, iż
nie jestem zainteresowany kobietą, która tak bezczelnie
usiłuje wciągnąć mnie do łóżka, a z którą spędzam tyle cza-
su, grając niekiedy rolę ojca jej dzieci pod nieobecność jej
męża? Ale myliłem się. Powinienem był zdobyć się na szcze-
rość.
- Owszem - przyznała cicho.
Umilkł i znów zaczął chodzić nerwowo po pokoju. Stał
do niej tyłem, a mimo to usłyszała wyraznie jego pytanie:
- Już za pózno? Nie wybaczysz mi tego błędu?
- Daj spokój! Nie mogę sobie wybaczyć własnego! - od-
rzekła łamiącym się głosem. - Przyznaję, że się myliłeś, ale
to ludzka przypadłość. A ja myliłam się w dwójnasób, kiedy
udawałam, że wiem, co się dzieje i nie pozwoliłam ci wyjaś-
nić. Powinnam była cię wysłuchać, zaufać ci.
S
R
- A ja sądziłem, że wszystko wiesz - powiedział. - Mó-
wiłaś, że rozmawiałaś z Irene.
- Powiedziała, że jest twoją partnerką.
- Z premedytacją wykorzystała dwuznaczność tego okre-
ślenia...
- No właśnie, a moja bujna wyobraznia dośpiewała sobie
resztę.
- Rzeczywiście masz bujną wyobraznię. - Rozłożył ręce
w geście bezradności. - Kocham cię, Stevie. I wiesz, co te
słowa znaczą teraz, choć ja nie wiedziałem, kiedy tak naiw-
nie zadurzyłem się w Irene. Proszę cię, powiedz mi, że zdo-
łamy to pokonać!
Jakże pragnęła uchwycić się tej jego przejmującej prośby,
ale postanowiła go jeszcze chwilę przetrzymać.
- W jakim celu, Julius? - Wiedziała, czego chce. Tylko
jedno mogło ją zadowolić po tylu tygodniach wahań i cier-
pienia, ale chciała to usłyszeć od niego. I wciąż umierała ze
strachu, że może tego nie usłyszy.
Zapadło milczenie, a dzieląca ich przestrzeń - choć
w rzeczywistości był to zaledwie krok - wydawała się nie do
przebycia. Ale Stevie jeszcze nie drgnęła. Wreszcie, nie od-
rywając oczu od jej twarzy, Julius powiedział:
- Bo chcę się z tobą ożenić. Zapragnąłem tego już pier-
wszego wieczoru spędzonego razem, a może jeszcze wcześ-
niej. Chcę, żebyśmy ślubowali sobie zaufanie, złożyli publi-
czną przysięgę, połączyli nasze życie. Chcę, żebyś... żeby-
śmy. .. ale jeśli się nie zgadzasz... - Urwał i pokręcił głową,
jakby nawet nie dopuszczał tak tragicznej dla siebie myśli.
Na szczęście nie musiał.
- Zgadzam się - szepnęła. - Z całego serca. Na za-
wsze. Gdybym tego wobec ciebie nie czuła, nie zraniłoby
mnie tak bardzo to, co działo się między tobą a Irene. A po-
S
R
nieważ było to dla mnie bardzo ważne, odtrącałam cię, bo
nie potrafiłam sobie poradzić z własnymi uczuciami. Przeko-
nuje cię to?
- W pełni, kochanie - zapewnił ją, po czym wziął ją ufnie
w ramiona i dodał: - Chyba nie będziemy mieli większych
trudności z przekonywaniem się nawzajem...
A sądząc po tym pocałunku, długim, przejmującym, zmy-
słowym, można mu było wierzyć.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •