[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lubiła spędzać z nim czas. Z przykrością myślała o tym, że
Tanner siedzi sam w tym wielkim pięknym domu. %7łe po jej
wyjściu nikt prócz echa jego własnego głosu nie
dotrzymuje mu towarzystwa.
Wszystko zaczęło się od tego, że chciała załatwić
coś dla siebie. Teraz w grę wchodziło już coś więcej.
Oczywiście, nadal pragnęła uchronić plantację przed
zamknięciem. Ale chciała też... uratować Tannera? Ta myśl
nią wstrząsnęła.
%7łartuje pani powiedział, przenosząc wzrok z Ivy
na nadmuchiwany zamek i z powrotem.
Czemu nie miałby pan spróbować? Z każdą
chwilą ten pomysł podobał jej się bardziej. Wszystko, co
mogłoby wstrząsnąć tym powściągliwym człowiekiem, jest
dobre. Nie ma znaczenia, że znajdą się tam całkiem sami.
Chodzmy.
To rozrywka dla dzieci.
To służy zabawie poprawiła go. Wiele razy
byłam w środku. Zdjęła buty i rzuciła je na trawę. Oparła
dłonie na biodrach, odrzuciła do tyłu włosy i powiedziała
wyzywająco: I co?
Jest pani szalona mruknął.
Już mi to mówiono.
Odwróciła się do niego plecami i wczołgała się do
zamku. Założyłaby się, że Tanner nie oprze się wyzwaniu.
Kiedy już była wewnątrz, spojrzała na niego przez
pomarańczową siatkę i zaśmiała się na cały głos.
Dalej. Niech pan się zabawi. A może pan się boi?
Tanner prychnął.
Poważnie mnie pani wyzywa? Ma pani dwanaście
70
lat?
Och, nie czuła się wcale jak dwunastolatka. Patrząc
na jego szerokie ramiona, miała ochotę zdjąć z niego
granatowy T-shirt i dotknąć tych, jak przypuszczała,
twardych jak kamień mięśni. W ustach jej zaschło.
Nie podejmuje pan wyzwania? odparowała.
Jest pan... tchórzem?
Szeroko otworzył oczy i zaśmiał się.
Nie znam nikogo takiego jak pani.
Ivy zachwiała się. Nie wiedziała, czy to wina
nadmuchiwanej podłogi, czy błysku w jego oczach.
Dziękuję.
Nie wiem, czy to jest komplement.
Dla mnie jest. Jej skarpetki ślizgały się po
gumowym podłożu. Niełatwo było utrzymać tam
równowagę. Pod wpływem Tannera stało się to naprawdę
trudnym zadaniem. Wstrzymała oddech, czekając na jego
decyzję. Potem wypuściła powietrze, bo Tanner pokręcił
głową i zrzucił swoje czarne tenisówki.
To szaleństwo mruknął i pochylił się, by wejść
do zamku.
A pan nie lubi czasem zaszaleć? zażartowała,
ruszając się, by poczuł niestabilne podłoże.
Raczej nie przyznał, stając na rozstawionych
nogach, by się nie przewrócić. Okej, co dalej?
Teraz będziemy podskakiwać. Ivy podskoczyła
tak wysoko, jak tylko mogła, patrząc, jak na skutek tego
Tanner stracił równowagę.
Kiedy się podniósł, zataczając się, spojrzał na nią
przez zmrużone oczy.
Chce pani grać ostro?
Absolutnie odparła i znów podskoczyła.
71
Przyjmuję wyzwanie. Podskoczył i wylądował
na plecach. Tym razem to Ivy nie utrzymała się na nogach.
W ułamku sekundy znalazł się obok niej. Spojrzała
w jego ciemnoniebieskie oczy i ciarki ją przeszły na widok
tego, co ujrzała na ich dnie. Tanner oparł dłonie po obu
stronach jej głowy, a kolana po obu stronach jej bioder. Był
tak blisko, że czuła na wargach jego oddech. Potem się
uśmiechnął, a ona poczuła motyle w brzuchu.
Straciła pani równowagę?
Naprawdę bała się, że tak się właśnie stało. Tyle że
nie chodziło o tę równowagę, o której on mówił. Chodziło
o wewnętrzną harmonię, nad którą pracowała od czterech
lat. Od śmierci Davida. Wykonywała swoje obowiązki,
śmiała się, rozmawiała, lecz właściwie nie żyła. Teraz,
dzięki Tannerowi, obudziło się jej ciało i serce, i było to
niemal bolesne przebudzenie.
Zignorowała zatem falę gwałtownych uczuć.
Przyjdzie pora na analizę i decyzje. Na razie podda się
chwili.
Nie na długo odparła i odepchnęła go dość
mocno, by się przewrócił na plecy.
Zerwała się na nogi i pobiegła po niestabilnej
podłodze w przeciwległy róg. Jej włosy, chwilę wcześniej
związane w koński ogon, opadły na ramiona. Odrzuciła je
do tyłu, obserwując Tannera, który skradał się do niej
z pełnym pożądania błyskiem w oczach. Podskoczyła, by
utrudnić mu dojście. Szedł dalej z wlepionym w nią
wzrokiem. Może to wcale nie był taki dobry pomysł,
pomyślała. Jej serce biło jak szalone, ciało ogarnęła
gorączka oczekiwania.
Wie pani co? odezwał się niskim głosem.
Zaczyna mi się tu podobać.
72
Cieszę się odparła z udawaną niewinną radością
że dobrze się pan bawi.
Zamierzam bawić się jeszcze lepiej oznajmił,
lustrując wzrokiem jej sylwetkę, a potem patrząc w oczy.
Może powinniśmy...
Podskoczył i wylądował jakieś trzydzieści
centymetrów przed Ivy, aż ją na niego rzuciło. Natychmiast
chwycił ją w ramiona. Ivy zabrakło tchu, bała się, że się
udusi. Trzymał ją tak mocno, że nawet gdyby chciała mu
się wymknąć, nie przyszłoby jej to łatwo.
Jej piersi przylegały do jego klatki piersiowej.
Instynktownie otarła się o niego, a gdy usłyszała, jak
wciągnął powietrze, zrozumiała, że czuł się tak jak ona.
Była rozpalona i wilgotna, cała była pragnieniem.
Tanner uniósł rękę, odsunął jej włosy z twarzy,
a potem pogłaskał jej policzek i szyję. Odniosła wrażenie,
że wszędzie, gdzie jej dotykał, wybuchają płomienie.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła.
Przez ciebie mam ochotę złamać zasady
powiedział cicho i pochylił głowę, dotykając wargami jej
czoła.
Ivy nabrała powietrza.
Zasady?
Nieważne odparł. Przez ostatnie parę dni
trochę mi namieszałaś w głowie.
Ja?
Uśmiechnął się, aż ją ciarki przeszły.
Tak, wiesz o tym rzekł łagodnie. Każda
kobieta wie, kiedy mężczyzna pożąda jej do szaleństwa.
O Boże, tak, pomyślała. To jest to, o co jej chodzi.
Aadnie ci z rozpuszczonymi włosami. Wsunął
palce w jej gęste włosy.
73
Ivy westchnęła i zamknęła oczy.
Podoba mi się to przyznał.
Mnie też.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]