[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Też zdziwiłem się jego odmową. Lubił chodzić z nami na zabawy i imponować bikinia-
rzom znajomością rodzajów dżezu, życiorysów gangsterów typu Al. Capone i historyjkami z
Dzikiego Zachodu. Dziewczyny zaś najchętniej wypytywały go o kariery sławnych aktorek z
Hollywood. Wtedy to mrugnął do mnie Książę Nocy za plecami Zbyszka Młotka. Tak mi się
przynajmniej zdawało. Więc również odmówiłem. Zbyszek Młotek sam wybrał się na tę za-
bawę do elektryków.
Książę Nocy po jego odejściu długo świdrował mnie swoimi gorejącymi oczyma.
 Do ciebie tylko mam zaufanie  powiedział z naciskiem.  A sprawa jest najwyższej wa-
gi.
I tak oto zostałem wyróżniony. Zbyszka Młotka nie chciał wziąć ze sobą. Zostałem wspól-
nikiem. Tak wyraznie powiedział. Wspólnikiem. O zmroku wybraliśmy się na Marymont.
Kluczyliśmy wśród parterowych domków i gołębników. Wreszcie Książę Nocy zapukał w
okienko wpadniętej w ziemię drewnianej rudery. W szynie zamajaczył jakiś cień. Uchyliły się
drzwi. Książę Nocy rozmawiał w progu z kobietą. Stałem w pewnej odległości z poleceniem
baczenia na wszystko wokół. Stamtąd pojechaliśmy na przeciwległy kraniec miasta, aż w
pobliże Wyścigów Konnych. Idąc polami dotarliśmy do ogrodniczego gospodarstwa. Tam
również pozostałem pod domem. Książę Nocy sam poszedł załatwiać swoje intrygujące inte-
resy. Wrócił z paczką. Gładził ją z upodobaniem i powtarzał:  Zbliżamy się do finału.  Zro-
biliśmy mały odpoczynek w barze  Pod Setką . Po wyjściu z niego rozpoczęło się najbardziej
zagadkowe kluczenie po mieście. Jechaliśmy tramwajem do Dworca Głównego, żeby tam
przysiąść się do innego, w przeciwnym kierunku. Wysiedliśmy na przystanku po drugiej stro-
nie Wisły i szliśmy długi czas parkiem. Na Targowej znów wsiedliśmy do tramwaju. Wysie-
dliśmy przy Kijowskiej. Ostatni odcinek drogi przybyliśmy piechotą na tyłach kolejowych
domów, o ciągnących się wzdłuż ulicy. Ta nocna wyprawa wydawała mi się nierealna jak we
śnie. Unikaliśmy ludzi i kiedy posłyszeliśmy jakieś głosy lub kroki, ukrywaliśmy się w bra-
mach. Za Dworcem Wschodnim rozpościerały się łąki. Tutaj Książę Nocy zachował się bar-
dzo niespokojnie. Przychyleni do ziemi dotarliśmy do rowu przy nasypie kolejowym. Przed
nami światła dworca. Gwizd parowozu, stukot kół pociągu. Pobliskim torem przetoczył się
pociąg towarowy. Pod jego osłoną, nie widziani z drugiej strony toru, przebiegliśmy do po-
krytego brezentem stogu siana.
 Jurek  zaszeptał Książę Nocy.
Cisza. Tylko oddalający się łoskot pociągu.
 Jurek  powtórzył.
Wtedy tam w głębi, pod brezentem coś zaszeleściło i wysunęła się ręka. Książę Nocy z
uszanowaniem uściskał tę rękę. Następnie podał paczkę. Coś jeszcze szeptał. Lecz nic nie
słyszałem. Najbardziej zapamiętałem tę wysunięta rękę, doskonale widoczną w świetle księ-
życa. Kiedy już wracaliśmy stamtąd, spokojni i rozluznieni, Książę Nocy powiedział, kto
ukrywał się w stogu siana pod brezentem. Był to słynny bandyta N.
20
 Mój dawny druh... Znaczy z mojej szkoły, rozumiesz?
I nie wiem. Prawda to czy nie. A jeżeli chodzi o paczkę, to podawał dwie wersje jej za-
wartości. Według drugiej tylko wałówka i naboje do rewolweru.
 Wystrzelał już z tej swojej pukawki dwa magazynki  powiedział Książę Nocy i
uśmiechnął się krzywo.
Raz mówił tak, raz tak... Migot niesprawdzalny. O tej historii z ręki nikomu nigdy nie
wspominałem. Dałem słowo i tajemnicy tej wiernie dochowałem. I nie dziwiłem się już zbyt-
nio niczemu. Bywałem przecież przy swoim mistrzu na rozmaite wystawiany doświadczenia.
Dla zahartowania odporności, tak to nazwał, komplet sztućców srebrnych z domu wyniosłem,
sprzedaliśmy w spółdzielni  Orno na Bagnie. Pózniej polecił mi szantażować tego łysego
pedała w Fotoplastykonie. Ale to była przecież domena Tońka z pikiety i nic mi z tego nie
wyszło.
 Milicja, milicja!  zaczął wrzeszczeć ten łysy, obleśny. Ledwie zdążyłem uciec z podwó-
rza pułapki, dozorca już wyskoczył do bramy.
Książę Nocy chwalił mnie i wróżył wspaniałą przyszłość.
 Ja też tak zaczynałem  powiadał.
Nie interesowały go zresztą efekty moich poczynań, jedynie ruch, działanie, zmienność,
pointy niezależne od rzeczywistości sam przecież wymyślał. W jego imaginacji wszelkie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •