[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na koktajl, ile do niego fabrycznie pakują, więc łatwo je pomylić
z maÅ‚ym taborecikiem, i dwa razy w tygodniu wstaje o czwartej
i jedzie na gieÅ‚dÄ™ kwiatowÄ… po lilie, które kocha. Kupuje dwie,
trzy porzÄ…dne wiÄ…zanki, przywozi do pracy, przekomponowuje
przypadkowy ukÅ‚ad poczÄ…tkowy i dopiero otwiera zakÅ‚ad. Na
poczÄ…tku stawiaÅ‚a bukiety na biurku w minirecepcji, a wycho-
dząc wieczorem, kładła je spać do brodzika. Od jakiegoś czasu
lilie Å›piÄ… w brodziku caÅ‚Ä… dobÄ™, wiÄ™c gdy chcesz wziąć prysznic
po ćwiczeniach, musisz je delikatnie wyjąć, a potem pieczoÅ‚o-
wicie odÅ‚ożyć na miejsce. W izbie głównej siÅ‚owni stojÄ… dwie
bieżnie i wentylator, a telewizor wisi.
Gdy weszłam, na bieżniach były pacjentki. Dziewczyn-
ki, to już powiem. To nie są zwykłe bieżnie, tylko podciśnie-
niowe. Sto przebiegniętych metrów po takiej bieżni równa
siÄ™ kilometrowi w ziemskiej atmosferze, która podczas ćwi-
czeÅ„ dotyczy nas jedynie od pasa w górÄ™. Od pasa w dół jest
piekÅ‚o. PodciÅ›nienie wytwarza opór, fitness w tym urzÄ…dze-
niu przypomina koszmar nocny z jego choreografiÄ… bezce-
lowej ucieczki, ale efekty są jakże zadowalające! Właścicielka
puszcza na wiszÄ…cym przed maszynami telewizorze filmy,
taksonomicznie biorÄ…c, noir, choć w swej istocie sÄ… one ra-
czej rouge i wytwarzajÄ… w nas przekonanie, że nie ma Å›mierci,
jeśli nie jest to śmierć przez ucięcie głowy, zmiażdżenie sześ-
ciusetkilową sztabą żelaza, rozczłonkowanie rosyjską loko-
motywÄ… parowÄ… z drugiej poÅ‚owy stulecia, o którym jeszcze
kilkanaście lat temu mawialiśmy tak ładnie  ubiegłe ; nadto
właścicielka stara się, aby śmierć poprzedzał gwałt, fizyczny
lub społeczny, żeby było nam łatwiej na to patrzeć.
Pacjentki na bieżniach rozmawiały. Przewagę intelektual-
nÄ… miaÅ‚a ta z lepszÄ… kondycjÄ… ogólnÄ…, jak wszÄ™dzie.
 Jako ekspert w dziedzinie kryminalistyki  powiedzia-
ła Tereska, którą rozpoznałam po pożyczonej od córki gum-
ce z Hello Kitty na wÅ‚osach, jako że lustro przed maszynami
byÅ‚o zaparowane i nie widziaÅ‚am jej twarzy; wentylator naj-
wyrazniej poszedÅ‚ spać z liliami  stwierdzam, że podÅ‚oże
było seksualne.
Nawet jeÅ›li z drugiej bieżni wyszedÅ‚ komentarz, nie dotarÅ‚
ani do mnie, ani do Tereski.
 %7Å‚e podÅ‚oże byÅ‚o seksualne  ponowiÅ‚a Tereska, gdy z sÄ…-
siedniej maszyny wybrzmiał wreszcie jęk, mogący równie
dobrze jak zachętę do mówienia oznaczać, że tamta umiera,
sama zadawszy sobie wÅ‚aÅ›nie najwiÄ™kszy gwaÅ‚t w Å¼yciu, żeby
byÅ‚o Å‚atwiej odejść.  Jako ekspert z dziedziny  filmy i seria-
le widzę jasno. Sprawcą może być&
Zapiszczało trzykrotnie. To Tereska zwiększyła parame-
try maszyny.
 SprawcÄ… może być  wystÄ™kaÅ‚a, tupiÄ…c gÅ‚ucho  ofiara
pedofila. Sprawcą może być. Ofiara gwałtu. Sprawcą może
być. Zdradzony partner lub partnerka kochanka lub kochan-
ki. SprawcÄ… może być&   zaczęła Tereska, ale dziewczyna
w drugiej kapsule dokoÅ„czyÅ‚a za niÄ…:
 Zwykły pojeb.
50 | 51
Jej maszyna zagraÅ‚a For He s a Jolly Good Fellow na znak,
że półgodzinny trening podstawowy dobiegł końca. Potyka-
jÄ…c siÄ™, wyszÅ‚a z kapsuÅ‚y, a wÅ‚aÅ›cicielka wyÅ‚uskaÅ‚a jÄ… z poli-
uretanowego półkombinezonu do ćwiczeÅ„ i poznaÅ‚am, że
to chyba Magda, z pierwszej klatki, tej przy samym lesie.
PoznaÅ‚am jÄ…, bo kiedyÅ› też miaÅ‚a psa i spotykaÅ‚yÅ›my siÄ™ na
łące pod drutami napięcia. Tylko że ona miała bajecznego
setera, w którego przestrzeni kÅ‚Ä™bu mój westie zmieÅ›ciÅ‚by siÄ™
ze swoją całą niezałożoną dotąd rodziną: skrzydłonogiego
Dżima o falujÄ…cych i uszach, i ogonie, i ogólnie ciele powie-
wającym na wietrze, chyba że akurat zastygał, symulując
wystawianie bekasa, to wtedy nie powiewał, tylko dyskret-
nie drżaÅ‚ z podniecenia, co byÅ‚o moim zdaniem równie
piękne. Im większy pies, tym mniejszy psi mózg, mówiła
Magda, lekceważąc moje zachwyty. Nawet gdybym nauczy-
ła się strzelać, mówiła Magda, ten pies nigdy nie znajdzie
tego, co zastrzelÄ™, jest za Å‚adny i za drogo kosztowaÅ‚, i za
dużo pieniÄ™dzy i czasu wÅ‚ożyÅ‚am w jego wyszkolenie me-
todÄ… behawioralnÄ…, i tylko by mnie narażaÅ‚ na nieustannÄ…
frustrację, że ktoś zjada owoce mojego grzechu. Ostatnio
nie widziałam ich na łące.
 Cześć  powiedziaÅ‚am.  Nie widziaÅ‚am ciÄ™ z psem
ostatnio.
 OddaÅ‚am go  wyjaÅ›niÅ‚a Magda, zmieniajÄ…c buty w po-
zycji z podrÄ™cznika hatha jogi.
 Jej, czemu?
Magda wyprostowała się jak pierwsza chrześcijanka.
 Bo próbowaÅ‚ mnie zgwaÅ‚cić i zabić.
I dodaÅ‚a, już jak chrzeÅ›cijanka współczesna, czyli niepy-
tana i niechlujnie:
 Nie czujÄ™ siÄ™ winna. Z dziećmi i z mężem mam sześć-
dziesiÄ…t metrów, a tamten ma caÅ‚y parter domu dla siebie.
W jakimÅ› Andrychowie. To jest gdzieÅ›, tam, wiesz: poÅ‚udnie,
Galicja. W tym dziesięć metrów mam z komórki lokatorskiej,
a on? A on tam co ma?
ByÅ‚ moim marzeniem od maÅ‚ego, seter  dodaÅ‚a, zapina-
jÄ…c kurtkÄ™ i wychodzÄ…c.
 Też miaÅ‚am takie zwierzÄ™  powiedziaÅ‚a wÅ‚aÅ›cicielka si-
łowni, gdy Magda wyszła.
 Psa? Setera?
 Chomika. MarzyÅ‚am o nim od maÅ‚ego. I dość szybko go
dostałam, nawet ci powiem, że chyba jeszcze przed miesiącz-
kÄ…. KarmiÅ‚am go zewnÄ™trznymi liśćmi kapusty, w niedzielÄ™
dostawaÅ‚ gÅ‚Ä…b. MieszkaÅ‚ w akwarium, które sama uszczelni-
łam kitem. Tata dał mi kitu, żebym je uszczelniła. Właści-
wie daÅ‚ mi żelaznÄ… ramÄ™, szybki i kit, i sama zrobiÅ‚am z tego
akwarium. I ten chomik tam mieszkaÅ‚, ale czasem, nie wia-
domo jak, wychodziÅ‚. Raz wyszedÅ‚, a ja w niego wdepnęłam.
Bałam się podnieść nogę, bo strasznie piszczał, też zaczęłam
piszczeć, wtedy do pokoju wszedł tata, zobaczył, co się stało,
kazaÅ‚ mi podnieść nogÄ™ i wziÄ…Å‚ tego chomika.
 I co?
 I wyrzuciÅ‚ go przez okno. MieszkaliÅ›my na siódmym piÄ™-
trze.  WÅ‚aÅ›cicielka rozmarzyÅ‚a siÄ™ tylko na chwilÄ™, w której
widziaÅ‚a siÄ™ znowu w objÄ™ciach pijanego, ale chcÄ…cego dla
swojej krÄ™pawej księżniczki jak najlepiej ojca.  Chodz mi
tu pomóż  powiedziaÅ‚a, pokazujÄ…c tubkÄ™ z klejem Kropel-
ka i dwie części czegoÅ› tam. Chyba pilota.  Ja potrzymam,
a ty nakap i sklej.
Coś się omsknęło, pokleiłam się, nie mogłam zgiąć palca.
 Jak to siÄ™ usuwa?
 To się nie usuwa, samo musi zejść.
PoczuÅ‚am siÄ™ jak wtedy, gdy musiaÅ‚am wysiąść z autobusu
na samej Modlińskiej, bo miałam wyrażające się wazowagal-
nie uczucie, że skończyło się przeznaczone dla mnie ciśnienie
krwi, i od tej pory mam do wyboru albo funkcjonować jako
52 | 53
zombie-świtezianka, albo zachować mit mojej godności dla
przyszÅ‚ych pokoleÅ„, których  ciekawe, jak mogÅ‚am o tym
zapomnieć?  jakoÅ› nie zdążyÅ‚am powoÅ‚ać do istnienia. By-
Å‚am mokra i poklejona.
 Ja nie mogę oddychać, to mi pokrywa za dużą po-
wierzchniÄ™ ciaÅ‚a, nie mam czym oddychać  powiedziaÅ‚am
prawie normalnym tonem do właścicielki siłowni, która na
to tylko czekała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •