[ Pobierz całość w formacie PDF ]

upałem.
- Możesz sądzić, że nie żyję według surowych za
sad - zaczął - ale jednak stosuję się do nich, zwłaszcza
gdy chodzi o miłość.
Pochylił głowę i przesunął językiem po ścieżce, ja-
ką wytyczył truskawką, a potem popatrzył na Michelle
pociemniałymi oczami.
- Z reguły, kobieta potrzebuje kwadransa, by
osiągnąć orgazm, a ja uważam, że to dobrze spędzony
czas.
89
S
R
Michelle uznała, że gdyby nadal posługiwał się tru-
skawką i językiem, wystarczyłyby jej dwie sekundy.
- Naprawdę? Nie wiedziałam. - Mówiła drżącym, wy-
sokim głosem, ciało domagało się zaspokojenia na-
tychmiast, bez najmniejszej zwłoki.
- Nic dziwnego, sÄ…dzÄ…c po twoim poprzednim przyja-
cielu. - Objął ją i włożył jej do ust na pół zjedzoną tru-
skawkę. - Ale nie myśl sobie, że to nauka ścisła. Wszyst-
ko zależy od sposobu działania.
Przełknęła z trudem truskawkę.
- To znaczy?
- Czy użyję rąk, czy ust. Ogarniała ją coraz większa
gorÄ…czka.
- Och!
Lekko się uśmiechnął i pochylił do jej ucha.
- I zrobimy to w przyszłości, gdy już będziesz go-
towa.
Była całkiem gotowa. Gotowa, by zrzucić ubranie i
pchnąć go na plecy. Gotowa, by zmusić go do do-
trzymania obietnicy.
- Jak długo każesz mi czekać?
- Tak długo, aż cię przekonam, że nie szukam wy-
łącznie zabawy w łóżku.
Ale na razie ona chciała tylko tego, a przynajmniej tak
jej się wydawało.
- Aha. A skąd wiesz, że już nie jestem o tym prze-
konana?
- Bo wątpisz we mnie - odparł poważnie. -I z po-
90
S
R
wodu tego, co mi powiedziałaś. Chcę, byś uwierzyła,
że ja to nie  on".
- Nie robiłam porównań między tobą a Brettem,
jeśli to masz na myśli.
, - Michelle, nie oszukuj się. Robiłaś. I nadal pew-
nie to robisz.
Niech go szlag trafi z tÄ… jego intuicjÄ… i uporem. Mi-
chelle była już zmęczona rozmową. Zmęczona wspo-
minaniem. Pragnęła zapomnieć. Chciała, by Nick jej w
tym pomógł. Wzięła w ręce jego szorstką od zarostu
twarz.
- Doprowadzasz mnie do okropnej frustracji.
- A myślisz, że ja nie jestem sfrustrowany? - Mówił
szeptem. - Michelle, pragnę cię do bólu. Najchętniej
zdarłbym z ciebie ubranie tu, na tej kanapie, i wszedł
w ciebie natychmiast.
- Myślałam, że potrzebujesz kwadransa.
Tęskniła za dotykiem jego ust. Pragnęła pocałunku
tak, jakby jej narkotykiem była miłość. Nie będzie
zważała na ten jego głupi opór, złamie go. Przyciągnę-
ła jego głowę i przylgnęła do ust. Frustracja zaczynała
powoli ją opuszczać. Nick przygarnął ją do siebie i od-
dał pocałunek z tą samą dzikością.
Ale trwało to tylko chwilkę. W następnej wziął ją
na ręce i już niósł po schodach.
- Nick, dokÄ…d mnie niesiesz?
- Położę cię do łóżka.
Zabawne, nie powiedział, że bierze ją do łóżka,
91
S
R
a tylko tego od niego chciała. Ale gdy dotarli do sy-
pialni, położył ją na kołdrze.
- Zpij - rozkazał.
Wsparła się na łokciach, zaszokowana nagłą zmianą
jego nastroju.
- Co powiedziałeś?
- Potrzebujesz snu. A ja potrzebujÄ™ prysznica. Po-
patrzyła na wymowne zgrubienie w jego spodniach.
- Nie tylko tego potrzebujesz.
- Nic mi nie jest - mruknął, przesuwając ręką po
brodzie.
Przeklęła w duchu jego upór. Przeklęła zdrowy roz-
sądek, z jakim nałożył sobie hamulce. Nie była tym
zachwycona, ale w końcu jutro też jest dzień i będzie
jeszcze wiele okazji, by przełamać ten opór. Niezależ-
nie od tego, czy było to rozsądne, czy nie, pragnęła
Nicka. Pózniej zmierzy się z konsekwencjami. Dużo,
dużo pózniej.
- Niech ci będzie. Idz pod prysznic - powiedziała
słodziutko. - A ja postaram się zasnąć. Nie minie kwa
drans, a już będę spała.
Potarł kark, wpatrując się w podłogę.
- Michelle Lewis, nie jesteÅ› dobrÄ… dziewczynkÄ….
Gdy w końcu znów na nią spojrzał, uśmiechnęła
siÄ™ do niego niewinnie.
- Ale wiem, jak być dobrą.
- Myślisz, że tego nie zauważyłem? - Ruszył do
Å‚azienki.
92
S
R
- Och, Nick, jeszcze jedno.
- Co takiego?
- Mam nadzieję, że nie zużyłam całej ciepłej wody,
gdy się kąpałam.
- Nie szkodzi - rzucił na odchodnym. - Wolę zimny
prysznic.
93
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Jakieś kołysanie obudziło Michelle z pięknego snu o
ciepłych promieniach słońca na twarzy i gęstej zielonej
trawie pod bosymi nogami. I o Nicku.
Przeciągnęła się i otworzyła oczy. Był jasny dzień, za
oknem rozciągało się błękitne niebo. A Nick pochylał się
nad łóżkiem i potrząsał materacem.
Niech to szlag!
Najwyrazniej było już rano. Próbowała wieczorem nie
zasnąć, bo chciała zaczekać, aż Nick wyjdzie z łazienki,
ale w chwili, gdy przyłożyła głowę do poduszki, zapadła
w kamienny sen.
- Obudz się, śpiochu! - wołał Nick. - Dochodzi połu-
dnie.
- Dlaczego pozwoliłeś mi spać tak długo?
- Bo tego potrzebowałaś. Ale najwyższy czas wstawać.
Aódka czeka. Przygotowałem lunch i picie. Potrzebuję już
tylko ciebie.
Wydawał się o wiele za poważny, wygłaszając tę dekla-
rację. Tak bardzo chciałaby mu uwierzyć, że jest mu po-
trzebna. Ale byłaby to czysta głupota.
94
S
R
- Nick, powinieneś był mnie obudzić wcześniej.
Pomogłabym ci przygotować lunch.
- Jesteś królową weekendu, więc ciesz się tym.
- Dobrze, ale zaczynam się czuć naprawdę nic nie-
warta.
- Nie chcę więcej tego słyszeć. Zrozumiano?
Michelle zaskoczyła złość w jego głosie.
- Tak jest, panie kapitanie. Zrozumiano. UmyjÄ™ siÄ™,
przebiorę w kostium i zaraz schodzę -. obiecała, pod
nosząc szlafrok z podłogi.
Przez chwilę Nick się nie poruszył. Po prostu patrzył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •