[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ogon.
Nie był pewien, czy zdołałby zabić to zwierzę pałkami, z pewnością jednak
mógłby je zranić i odpędzić. Byt to zmutowany płaz. Wilgotna skóra i płetwowate
kończyny wskazywały, że spędzał on wiele czasu w wodzie. Ponadto skóra Vara
zareagowała na jego obecność. Stworzenie było pokryte Rentgenami.
Znaczyło to, że w pobliżu znajdował się zatopiony tunel przechodzący przez
obszar, w którym było promieniowanie. W skażonej wodzie musiało być więcej
podobnych mutantów, gdyż żadne stworzenie nie może żyć w samotności. To nie
była odpowiednia droga dla ludzi.
Var odwrócił się i zaczął uciekać. Nie bał się zwierzęcia, lecz nie miał również
ochoty pozostawać w jego pobliżu. Ono żywiło się szczurami i choćby ze względu
na to było pożyteczne dla człowieka. Nie miał powodu, by z nim walczyć.
Pozostała jeszcze jedna odnoga. Skręcił w nią i pokłusował naprzód. Czas
naglił i zaczął odczuwać głód.
Natrafił na kolejne zwalisko, zdołał się jednak przedostać na drugą stronę i uj-
rzał światło.
Nie było to światło dnia, lecz żółty blask elektrycznej żarówki. Dotarł do Góry.
40
Korytarz był tu szeroki i czysty. Leżały w nim stosy masywnych skrzyń, za
którymi można było się ukryć. To z pewnością musiał być magazyn.
W pobliżu otworu, przez który wszedł do środka, leżało jedzenie: kilka kawał-
ków chleba i miseczka wody.
Trucizna!  rozpoznał. W chłopięcych latach Var wielokrotnie unikał podob-
nych pułapek. Wszystko, co wyłożono w tak kuszący sposób, było podejrzane.
W ten sposób mieszkańcy podziemi radzili sobie ze szczurami.
Jego misja była spełniona. Mógł wrócić i przyprowadzić tutaj wojowników
uzbrojonych w broń palną. Ta izba z pewnością łączyła się z głównymi pomiesz-
czeniami Góry. Było tu też wystarczająco wiele miejsca, by ludzie mogli ukryć
się przed atakiem.
Ale. . . lepiej się upewnić. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby prowadząca dalej
droga była zamknięta. Zapuścił się w głąb pomieszczenia, ukrywając się za skrzy-
niami, choć nie było tu nikogo, kto mógłby go zobaczyć. Na jego końcu odkrył
zamknięte drzwi. Zbliżył się do nich ostrożnie.
I usłyszał kroki.
Rzucił się w stronę tunelu, lecz natychmiast zdał sobie sprawę, że w ciągu
chwili, która mu pozostała, nie zdąży przecisnąć się nie zauważony przez mały
otwór. Ponownie schował się za skrzyniami. Drzwi otworzyły się. Musiał prze-
czekać, albo zabić mieszkańca Góry. Wziął w rękę obie pałki.
Kroki ruszyły w jego stronę, dziwnie lekkie i szybkie. Przyszedł sprawdzić
truciznę, domyślił się Var. Przynętę trzeba było zmieniać co kilka godzin, gdyż
w przeciwnym razie szczury przestałyby zwracać na nią uwagę. Gdy przybysz
przeszedł, Var wystawił głowę ponad skrzynię i spojrzał na niego.
To była kobieta.
Zacisnął mocniej dłonie na pałkach. Jak mógł zabić kobietę? Tylko mężczyz-
ni walczyli w Kręgu. Kobietom w zasadzie nie było to zabronione, ale po prostu
brak im było niezbędnej do tego wiedzy i zdolności. Zresztą ich głównym zada-
niem było dbać o mężczyzn i rodzić dzieci. Ponadto, gdyby nawet ją zabił, to co
zrobiłby z ciałem? Zwłoki trudno jest ukryć, gdyż szybko zaczynają śmierdzieć.
Tak czy owak, misja Vara wyszłaby na jaw, jeśli nie natychmiast, to z pewno-
ścią po upływie kilku godzin. O wiele za szybko, by koczownicy zdołali tu wejść
niepostrzeżenie.
Kobieta była w średnim wieku, ale lżejszej budowy niż Sola. Włosy miała
krótkie, brązowe i falujące, a twarz o tajemniczym wyrazie. Poruszała się z gra-
cją. Ubrana była w kitel, który ukrywał jej figurę. Gdyby nie zdradziły jej twarz
i postawa, Var mógłby ją wziąć za dziecko ze względu na niski wzrost. Czy tak
wyglądali wszyscy mieszkańcy podziemi? Mali, starzy i w kitlach? W takim razie
nie trzeba było się martwić o wynik walki.
Spojrzała na chleb i zatrzymała się nagle.
41
Tam, na cienkiej warstwie kurzu, widoczne były ślady stóp Vara. Kobieta mo-
gła nie poznać, że to ślady ludzkich stóp, musiała jednak odgadnąć, że przeszło
tędy coś znacznie większego niż szczur.
Var rzucił się na nią, wznosząc w górę obie pałki. Nie miał teraz wyboru.
Odwróciła się błyskawicznie, unosząc drobne dłonie. Z jakiegoś powodu pał-
ki nie trafiły w jej głowę, a Var został nagle szarpnięty i uniesiony w górę. Za
moment wpadł na ścianę i runął na ziemię.
Zerwał się ponownie i spojrzał w jej stronę. Ujrzał, że zrzuciła kitel i stała
pewnie na obu nogach, czekając na niego z uniesionymi w górę dłońmi i czujnym
wyrazem twarzy. Była ubrana w krótką spódniczkę i jeszcze bardziej skąpy stanik.
Jak na swój wiek miała zaskakująco pełne kształty. W tym również przypominała
Solę.
Var widywał już taką ostrożną, pewną siebie postawę. Było to wtedy, gdy
Wódz schwytał go w Złym Kraju oraz gdy mężczyzni stawali naprzeciw siebie
w Kręgu. Było niewiarygodne, że kobieta, w dodatku mająca najlepsze lata za
sobą i niewiele większa od dziecka, mogła okazać taką zręczność. Var jednak
nauczył się już radzić sobie z niezwykłymi sytuacjami oraz szybko i dokładnie
odczytywać niekorzystne znaki.
Wycofał się ostrożnie i wcisnął do tunelu.
Gdy znalazł się po drugiej stronie, przyczaił się w ciemności i czekał z pałkami
w dłoniach, aż jej głowa pojawi się w wąskim otworze. Była jednak sprytna i nie
podążyła za nim. Var zaryzykował jeszcze jedno spojrzenie i zobaczył, że stoi bez
ruchu, obserwując go.
Schował się szybko. Gdy tylko uznał, że nic już mu nie grozi, zaczął biec z po-
wrotem tą samą drogą, którą przybył. Musiał opowiedzieć o wszystkim Wodzowi.
8
Bezimienny wysłuchał raportu w całkowitym milczeniu. Var obawiał się, że
zawiódł, choć nie wiedział dokładnie dlaczego. Przecież znalazł drogę prowadzą-
cą pod Górę.
 Jeśli nawet powie władcy Góry i zamkną przejście, będziemy mogli je
otworzyć. . . [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •