[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak to jest kochać kogoś do szaleństwa tak, że nie
zostaje już miejsca na nic innego.
Ben postukał palcami o blat stolika.
Może tym właśnie różnimy się najbardziej, bo
ja nie jestem pewien, czy stać mnie na takie namięt-
ności. Nawet nie wiem, czy chciałbym coś takiego
przeżyć rzekł z namysłem. Dlatego byliśmy tak
dobrą parą. Ale w ciągu ostatniego tygodnia zoba-
czyłem inną stronę twojej osobowości i uświadomi-
łem sobie, że myliłem się wcześniej. Twoje praw-
dziwe ja przez cały czas pozostawało w ukryciu,
dopiero Marco wyciągnął je na wierzch.
Tu nie o to chodzi, Ben, że ja cię nie kocham.
Bo ja cię kocham wymamrotała, zażenowana
własnymi słowami.
Ja też cię kocham. Zawsze będziesz kimś
bardzo mi bliskim. Ale wiesz przecież, że jestem
rozwiedziony od trzynastu lat i muszę powiedzieć,
że czasami zastanawiałem się, czy byłbym w stanie
porzucić samotne życie, którym cieszyłem się tak
długo.
Mówisz tak teraz, bo chcesz mnie pocieszyć, ale
gdybym nie odwołała ślubu, tobyś się ze mną ożenił.
134 ANNE McALLISTER
Tak, ożeniłbym się z tobą. Już mówiłem, że nie
tylko ty z nas dwojga jesteś tchórzem, Chloe. Oże-
niłbym się z tobą, starałbym się jak najlepiej dbać
o nasz związek i przypuszczam, że nie byłoby to
zbyt trudne. W końcu jesteśmy dobrymi przyjaciół-
mi uśmiechnął się. I może tylko tym powinniś-
my zostać.
Jesteś jednym z najszlachetniejszych ludzi,
jakich znam, i twoja przyjazń znaczy dla mnie
więcej, niż przypuszczasz powiedziała Chloe ci-
cho i potrząsnęła głową. Ulga, jaką poczuła w pierw-
szej chwili, zmieniła się w żal. I co teraz zrobimy?
Chyba najpierw musimy odwołać, co tylko się
da. Czy mówiłaś już komuś o swojej decyzji?
Nie. Chciałam, żebyś ty dowiedział się pierw-
szy. Tylko tyle mogłam zrobić.
W takim razie proponuję, żeby najpierw po-
wiedzieć twojej mamie i babci. One ci na pewno
pomogą.
Ben, tu nie chodzi tylko o odwołanie ceremo-
nii! A co będzie z domem i naszą wspólną pracą?
Na rynku nieruchomości panuje teraz duży
ruch. Nie będzie żadnego kłopotu ze sprzedażą
domu. A co do naszej pracy, przecież wszystko
może zostać tak, jak było. W końcu każde z nas ma
swój gabinet. Popatrzył na nią znad filiżanki
z kawą i w jego oczach błysnęło rozbawienie. Ja
bym się raczej spodziewał tego, że wkrótce wyje-
dziesz z kraju. Dość trudno byłoby ci dojeżdżać do
pracy z Włoch.
WAOSKI CZAR 135
Chloe znów wybuchnęła płaczem, oszołomiona
dobrocią Bena.
Jeśli tak się kiedyś stanie powiedziała, wy-
cierając oczy serwetką będzie mi ciebie bardzo
brakowało.
Do południa udało się odwołać większość przy-
gotowań i powiadomić gości o zmianie planów.
Oczywiście pozostało jeszcze mnóstwo drobnych
spraw, których trzeba było dopilnować. Chyba naj-
bardziej pracochłonne było odsyłanie prezentów.
Do każdego trzeba było dołączyć kilka słów wyjaś-
nień i przeprosin. Dla Chloe jednak najtrudniejszym
zadaniem było spotkanie z Markiem.
Nie oczekiwała, że on rzuci się jej na szyję tylko
dlatego, że wreszcie wykazała się odrobiną charakte-
ru i zrobiła coś, co powinna była zrobić przynajmniej
tydzień wcześniej, ale miała nadzieję, że uda jej się
odzyskać chociaż odrobinę szacunku w jego oczach.
Pchnęła furtkę za różanym ogrodem i natych-
miast poczuła, że nikogo nie ma. Domek nawet
z daleka wyglądał na opuszczony. Marco wyjechał.
Wiedziała, że nie wyszedł na spacer ani na plażę, ani
na kolejny biznesowy lunch, tylko wyjechał na
dobre. Na zawsze.
W kuchni panował nieskazitelny porządek, po-
duszki na sofie leżały równo, szafa na ubrania była
pusta. Jedynie pościel i ręczniki w koszu na brudną
bieliznę w łazience świadczyły o tym, że ktoś tu
niedawno przebywał.
136 ANNE McALLISTER
Po chwili Chloe zauważyła coś jeszcze: na noc-
nym stoliku przy łóżku leżała jej fotografia, wyjęta
z ramki i przedarta na pół.
Zrozumiała, że jeśli ich historia ma mieć jakiś
ciąg dalszy, to ona sama będzie musiała zrobić
pierwszy krok, i że dla dobra ich obydwojga lepiej
będzie, jeśli nie uczyni go za wcześnie. Istniało
wprawdzie niebezpieczeństwo, że jakaś inna chętna
kobieta zajmie miejsce przy boku Marca szybciej
niż Chloe, ale musiała zaryzykować. On pragnął
mieć partnerkę w pełnym tego słowa znaczeniu.
Dopóki nie mogła mu zaoferować zupełnego zaan-
gażowania, nie miała czego szukać.
,,Nic mnie to nie obchodzi powiedział jej
poprzedniego wieczoru ale tylko dlatego, że nie
pozwalam sobie, żeby mnie obchodziło .
Nadzieja nie była wielka, ale istniała, i Chloe
uczepiła się jej ze wszystkich sił.
Do ślubu w końcu nie doszło napisała mu
Jacqueline na początku pazdziernika. Tak jak
mieliśmy nadzieję, Chloe oprzytomniała w ostatniej
chwili i chyba nikt nie był szczególnie zdziwiony,
a już najmniej Ben. Nadal się przyjaznią i pracują
razem i chociaż na początku było dużo zamieszania,
teraz już wszystko się uspokoiło. W zeszłym tygodniu
Chloe przeprowadziła się do własnego mieszkania
po zachodniej stronie miasta. Na Boże Narodzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]