[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobieta została zrzucona z jego kolana przez wielkiego mężczyznę z blizną
na twarzy i potężnymi dłońmi. Bez wątpienia był jednym z wykidajłów.
 Zostaw Essie w spokoju  powiedział groznym i bezbarwnym
głosem.
 Daj spokój Otto  rzekł gospodarz.  Wiesz, że zawsze tak bywa.
 A co ty masz do niej?  spytał niewinnie Bjorni.
 Ona jest moją żoną.
 Felix jęknął. Widywał kobiety takie jak Essie, gdy razem z Gotrekiem
pracowali w tawernach Nuln. Kobiety poślubione dużym gwałtownym
mężczyznom, którzy popisywali się swoją zazdrosną opiekuńczością.
Felix nie mógł zrozumieć, dlaczego to robili, ale tak już było. Wykidajło
spojrzał na niego.
 Czego jęczysz, chłopaczku?  zapytał. Felix podniósł wzrok.
Mężczyzna był duży. Może wyższy o głowę od niego i odpowiednio
szerszy. Jego ramiona wyglądały na równie wielkie, jak Gotreka.
 Trochę ale wpadło nie tam, gdzie trzeba.
 Uważaj, albo wezmę ten kufel i wepchnę ci go do...
Felix spojrzał na niego i zaczął podnosić się z siedzenia, ale było już za
pózno. Bjorni machnął pięścią i rąbnął Ottona między nogi, gdy wykidajło
nie patrzył w jego stronę. Wielki mężczyzna zakwilił i zgiął się wpół, a w
tym czasie Bjorni podniósł swój kufel i mocno walnął nim w głowę
nieszczęśnika. Spojrzenie Ottona skrzyżowało się na czubku nosa i
mężczyzna osunął się naprzód nieprzytomny.
 Nie pierwszy zazdrosny mąż, z którym mam do czynienia,  rzekł
Bjorni pociągając lubieżnie za brodawkę na swym nosie.  A teraz,
kochanie, co ty na to, byśmy znalezli cichy zakątek i...
Dziewczyna nachylała się nad Ottonem i wrzeszczała:
 Otto, co ten brutal ci zrobił? !
 Wróci do siebie nad ranem,  rzekł Bjorni.  A teraz, może pójdziemy
za szopę. Mam dla ciebie dużą zfotą monetę, jeśli...
 Idz do diabła  rzuciła Essie. Bjorni wzruszył ramionami i usiadł z
powrotem.
 Następne ale, gospodarzu. Mój kubek nagle opustoszał.
Gospodarz znowu spoglądał trwożliwie na Zabójców, jednak widząc,
że jego największy wykidajło leży nieprzytomny, a przybysze
najwyrazniej nie zamierzają wszczynać burdy, postanowił ich zadowolić.
 Więcej ale, tak jest  rzekł.
 Pomogę ci zanieść go na górę  powiedział Steg do Essie,
przyskakując do powalonego i nachylając się nad nim, jakby chciał go
unieść.
 Nie trzeba  odpowiedziała dziewczyna.  Nie potrzebuję waszej
pomocy.
Steg wzruszył ramionami i wypuścił bezwładne ciało. Felix był ciekaw,
czy tylko on zauważył, że z pasa wykidajły nagle znikła sakiewka.
 Myślę, że wyjdę na spacer  rzekł Steg.
 Myślem, że pójdem z tybom  powiedział Malakai.  I tyk na mni
kolei.
Steg nie okazał po sobie niezadowolenia z umykającej okazji
przeszukania wozu Makaissona.
 Czas iść spać  stwierdził Felix, spoglądając na Ulrikę, by upewnić
się, czy się zgadza. Skinęła głowa i ruszyli po schodach na górę.
Grund Wielkinos z plemienia Złamanego Nosa spoglądał na wioskę.
Jego orcze ślepia były znacznie czulsze niż ludzkie i nawet w
przyćmionym świetle dwóch księżyców widział wszystko, co trzeba. Ze
swojego podwyższenia dostrzegał wóz na dziedzińcu. To sugerowało, że
ktoś niedługo będzie wyjeżdżał z małej ufortyfikowanej osady. Oznaczało
to ludzkie mięso, stalową broń, a może złoto i samogon. Zsunął się z
powrotem z krawędzi urwiska i ruszył w górę ścieżki.
Stwierdził, że nie ma potrzeby wspominania o tym Ludodziercy. To
była mała grupa i łupy ledwo wystarczą dla niego i jego chłopaków.
Zbierze do kupy swoją bandę i dopilnuje, by ładunek wagonu należał do
niego, zanim zabłysną gwiazdy podczas następnej nocy.
Felixa obudził łoskot metalu uderzającego o metal, gdzieś na zewnątrz
gospody. Otworzył okiennice i wyjrzał, by sprawdzić, co się dzieje.
Sądząc po odgłosie, spodziewał się zobaczyć na dziedzińcu pół tuzina
orków walczących na miecze z rycerzami, ale nie udało mu się dostrzec
zródła dzwięku. Po kilku chwilach wypatrywania zauważył, że tył wozu
Malakaia Makaissona podskakuje w górę i w dół, a łomot dochodzi spod
jego osłony.
 Co to takiego, Felixie?  spytała Ulrika.
 Nie wiem  odpowiedział,  ale wygląda na to, że Malakai coś
buduje.
 Jeśli to ważne, wkrótce dowiemy się o tym. A teraz wracaj do łóżka 
powiedziała. Felix spojrzał na jej nagą sylwetkę i nie musiała prosić po raz
drugi.
Felixa bolały nogi od wysiłku ciągłej wspinaczki. Jego stopy były
otarte na twardych kamieniach Wysokiej Drogi. Ramiona dokładnie okrył
swoim czerwonym płaszczem z sudenlandzkiej wełny, ciesząc się, że ma
go ze sobą. Pomimo jasnego słońca, w górach było coraz zimniej. Chłodny
powiew przychodził z doliny i targał jego włosy niewidzialnymi palcami.
Uśmiechnął się do Ulriki. Tego dnia było między nimi lepiej  jak
zwykle po nocy spędzonej razem. Odpowiedziała ciepłym uśmiechem.
Felix widział, że jest równie zmęczona, jeśli nie bardziej, ale starała się
tego nie okazywać. Felix współczuł jej. Wyrosła na płaskich równinach
Kisleva i miała jeszcze mniej doświadczeń w chodzeniu po górach od
niego. Felix przynajmniej wędrował po szczytach od czasu wyruszenia z
Gotrekiem. Oleg i Standa w wyrazny sposób tracili siły. Oddychali sapiąc,
a co pewien czas któryś z nich zginał się wpół z szeroko rozstawionymi
nogami i rękami spoczywającymi na udach oraz kołysał głową próbując
złapać oddech.
Wśród wszystkich ludzi, Max Schreiber okazywał najmniejsze oznaki
zmęczenia, co nieskończenie zdumiewało Felixa. Przyzwyczaił się uważać
czarodzieja za zasiedziałego uczonego, a jednak on wspinał się na
wzgórza, jakby urodził się tutaj. Oparł się na swojej wysokiej lasce i
przemówił zachęcająco do Olega, a potem położył dłoń na ramieniu
Kislevczyka. Felix mógłby przysiąc, że zauważył iskrę energii
przeskakującą między mężczyznami, a potem Oleg wyprostował się i
zaczął maszerować z nową werwą. Felix domyślał się, że na tym polega
sekret Maxa. Może używał swojej magii, by dodać sobie sił podczas
marszu i użyczył nieco tej siły Olegowi.
Tak, czy inaczej, Felix widział, że to było skuteczne. Max wydawał się
czuć, jak u siebie w domu, niczym krasnoludy. Aż do tego dnia Felix
sądził, że to było zupełnie niemożliwe dla jakiegokolwiek człowieka.
Krasnoludy pozostawały niewiarygodnie radosne, biorąc pod uwagę, że
byli Zabójcami idącymi na misję, która najprawdopodobniej oznacza ich
śmierć. Szli naprzód niezmordowani, bez wysiłku pokonując najbardziej
strome pochyłości, czasami schodząc ze ścieżki i z łatwością wchodząc na
niemal pionowe wzniesienia  dla samej przyjemności.
Tylko Malakai tego nie robił. Cały czas pozostawał na swoim wozie
popędzając kuce, gdy pokonywały stromizny. Trzymał czujne oko na ich
otoczenie, a zwłaszcza na Stega, za każdym razem, gdy niedoszły złodziej
zbliżał się do wozu. Gotrek i Snorri prowadzili. Felix dostrzegał ich na
przedzie kolumny wspinających się na najbliższy grzbiet górski, skąd
ścieżka zaczynała wić się jeszcze wyżej i dalej w górę stoku.
 Jest pięknie, prawda?  rzekła Ulrika(. Felix rozejrzał się, wiedząc, co
chciała powiedzieć. Góry emanowały dziwnym surowym spokojem, który
wydawał się nagrodą za wysiłek wędrowania wśród nich. Po jednej stronie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •