[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przez sen ssał kciuk. Sara uszył blizniakom śpiwory ze starych kocy,
ale dzieci i tak o chwila się odkrywały.
Po cichu wyszła z pokoju, dając Rolphowi czas na oswojenie się
z synami, a sama postanowiła zaparzyć trochę kawy.
Już po chwili Rolph pojawił się w kuchni. Miał wilgotne oczy.
Podsunął sobie krzesło, szybko usiadł i wyprostowany pod stołem
prawą nogę.
- Kiedy? - zapytał, a Sara zmarszczyła brew.
- To przecież nietrudno policzyć. -Postawiła przed nim ciastka
kukurydziane, kubek i spodek.
- We wrześniu?
Sara skinęła głową i nalała mu kawy.
Rolph zapytał zdziwiony:
- Ale... to znaczy, kiedy... jak?
- Rolph, pewne rzeczy są wszędzie takie same, zarówno na
Północy, jak i na Południu. Henry urodził się tuż przed północą
jedenastego, a Walter zaraz po północy dwunastego.
- Boże, nie mogę w to uwierzyć.
117
Anula
ous
l
a
and
c
s
Ugryzł ciastko. Sara wiedziała, że ich nie lubi, ale nic innego nie
miała. Jutro zdobędzie dla niego białą mąkę, nawet gdyby miała
żebrać albo kraść.
- Nie rozstanę się z dziećmi - powiedziała miękko. Musiała to
powiedzieć. - Mogę się nimi dzielić, ale nigdy ich nie opuszczę.
Rolph spojrzał na nią zaskoczony.
- Myślisz, że kiedykolwiek poprosiłbym cię o to? Sara chwyciła
głęboki oddech i wyprostowała się, jakby chcąc dodać sobie odwagi
przed tym, co zamierzała powiedzieć.
- Nie wiem, ale jeśli już się ożeniłeś i chciałbyś zabrać dzieci ze
sobą...
Poderwał się z krzesła, zanim Sara skończyła mówić.
- Do diabła, Saro, nie rób mi tego! Nawet nie wiesz, ile mnie
kosztowało, żeby przyjechać do ciebie w takim stanie... - Rolph
spojrzał na swoją prawą nogę. - Nie będę owijać w bawełnę i od razu
przejdę do rzeczy. - Jego ciemne oczy płonęły wewnętrznym żarem. -
Przyjmiesz mnie do siebie? Nie mam zielonego pojęcia o pracy na
roli, ale mogę się tego nauczyć. Niestety, już nigdy nie będę mógł
tańczyć, ale pewnego dnia może będę mógł normalnie chodzić, w
każdym razie bez laski. Więc jeśli chcesz mnie za męża, dopilnuję,
żeby niczego ci nie brakowało i...
Och, jak długo czekała na te słowa!
- Więc ty... mnie... - podpowiedziała.
Oparty rękami o stół, pochylił się niżej. Sara myślała, że za
chwilę ją pocałuje, ale Rolph wyprostował się i odwrócił.
118
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Saro, zastanawiałem się, czy w ogóle powinienem tu
przyjeżdżać. To, co wydarzyło się między nami, było szalone. To nie
powinno było się zdarzyć...
Serce Sary łomotało. Ręką zasłoniła drżącą brodę.
- Wzięłaś mnie za kogoś innego, a ja myślałem, że... A ja
myślałam, że mnie kochasz, dokończyła w myślach. Czuła, jak w
środku rozrywa ją ból.
- Myślałeś, że zapomnę o obietnicy złożonej pod przymusem...
Rolph gwałtownie odwrócił się do niej, jego oczy pełne były łez.
- Pomyślałem, że może pokochasz mnie za to, kim jestem, a nie
dlatego, że przypominam ci innego mężczyznę. Nawet nie wiesz, ile
razy chciałem do ciebie napisać błagać cię, żebyś na mnie czekała,
żebyś dała mi szansę.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - zapytała ostro. Rolph wybuchnął
gorzkim śmiechem.
- Przez pierwsze osiem miesięcy nie wiedziałem, jak długo będę
jeszcze żył. A kiedy przekonałem się, że jednak nie umrę, musiałem
walczyć z lekarzami, którzy chcieli pokroić mnie jak sztukę mięsa...
Wpatrywała się smutnym wzrokiem w mężczyznę, który głosem
pozbawionym emocji zaczął opowiadać o swej wędrówce przez
piekło. Dopiero teraz zauważyła, że nosił cywilne ubranie: świetnie
skrojone bryczesy, szyty na miarę płaszcz i drogie buty. Jakże wciąż
mało wiedziała o tym człowieku.
- Gdzie się podziewałeś przez cały ten czas?
119
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Głównie w Bostonie. Najpierw w szpitalu w północnej
Wirginii. W dwa dni po dotarciu do mojego regimentu zostałem
ranny. Kiedy gorączka minęła, odesłano mnie do domu. Byłem pod
opieką mojego służącego, niejakiego Carruthersa, który uzbrojony w
dwa pistolety bronił mnie przed lekarzami, chcącymi amputować mi
nogę. To on uchronił mnie przed butelką brandy, z którą wtedy prawie
nigdy się nie rozstawałem. Zagroził, że wygrzmoci mnie moją własną
kulą, jeśli nie wezmę się w garść i nie zadbam o własne życie. Niech
Bóg błogosławi go za to.
- I wziąłeś się w garść?
Rolph utkwił w Sarze uważny wzrok.
- Tak. I zrobiłem to dla ciebie, Saro. Ale... reszta zależy od
ciebie. Jak już mówiłem, jeszcze dziś mogę stąd odejść, jeśli chcesz.
Moi prawnicy utworzą fundusz dla ciebie i dzieci, żebyś nie musiała
martwić się o pieniądze. No i o to, że ja będę próbował wykorzystać
fakt, że jesteś ubogą wdową.
- A jeśli ja chcę... żebyś to wykorzystał? Sara prawie czuła
płomień bijący z jego oczu.
- Zastanów się nad tym dobrze, Saro. Tym razem nie będziesz
już mogła się wycofać. Jeśli mnie nie kochasz, powiedz mi to teraz,
póki mogę jeszcze zachować się jak dżentelmen.
Nie mogła dłużej czekać. Podeszła do Rolpha, wtuliła się w jego
ramiona i szepnęła:
- Spełniłeś daną mi obietnicę. Dotrzymałeś .słowa. A ja
czekałam na ciebie, nie na Roberta.
120
Anula
ous
l
a
and
c
s
Dużo pózniej leżeli już w łóżku. Drzwi były otwarte na
wypadek, gdyby chłopcy zbudzili się w nocy. W prześwicie między
pokojami można było dostrzec gałąz choinki.
- Wygląda tak samo jak tamta - zauważył Rolph.
- Ozdoby są rzeczywiście te same. Becky chciała, żebym zrobiła
świeczki, ale łoju nie starczyło nam nawet na mydło. Dół owinięty jest
tą samą halką... W przyszłym roku będę musiała znalezć coś nowego.
Rolph odgarnął włosy z jej ramion, pochylił się i pocałował ją w
szyję.
- Kochanie, będziemy musieli jak najszybciej się po brać. Becky
jest już duża i zaczyna kojarzyć niektóre rzeczy. A ja nie chciałbym,
żeby sąsiedzi plotkowali, że wuj Rolph sypia z jej mamą.
- A może wuj Rolph chciałby mieć własne posłanie? Rolph
namiętnie pocałował ją w szyję i szepnął:
- Tylko spróbuj wyrzucić ranie z łóżka, a rozpętam nową wojnę
Północy z Południem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •