[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SciÅ‚ Now¹ Republikê i ukryÅ‚ siê na Kalamarze, te sÅ‚owa stosuj¹ siê
tak¿e do niego.
Twoj¹ kar¹, Terpfenie powiedziaÅ‚ bêdzie dalsze ¿ycie.
182
ROZDZI A£
!
Han Solo, pilotuj¹cy Tysi¹cletniego SokoÅ‚a , zatoczyÅ‚ kr¹g nad
koronami drzew gêstej d¿ungli porastaj¹cej niemal caÅ‚¹ powierz-
chniê Yavina Cztery, a potem osadziÅ‚ frachtowiec na l¹dowisku przed
wielk¹ Swi¹tyni¹. Szybko zbiegÅ‚ po opuszczonej rampie.
Leia i blixniêta omal go nie przewróciÅ‚y, kiedy pospieszyÅ‚y na
jego spotkanie.
Tatusiu, tatusiu! krzyczeli Jacen i Jaina, a Han nie potrafił
ukryæ wzruszenia, sÅ‚ysz¹c ich dzieciêce gÅ‚osy.
Leia, która niedawno powróciÅ‚a z Anoth, trzymaÅ‚a na rêce trze-
cie, najmÅ‚odsze dziecko. Drug¹ rêk¹, objêÅ‚a Hana i wycisnêÅ‚a na jego
ustach dÅ‚ugi pocaÅ‚unek, a w tym czasie maleñki Anakin bawiÅ‚ siê
wÅ‚osami matki. Blixniêta podskakiwaÅ‚y, ci¹gn¹c nogawki kombine-
zonu Hana i domagaj¹c siê, by poSwiêciÅ‚ im trochê uwagi, która ca-
Å‚kiem sÅ‚usznie im siê nale¿aÅ‚a.
Jak siê masz, maÅ‚y? zapytaÅ‚ Han, szczerz¹c zêby w uSmiechu
i patrz¹c na Anakina. Póxniej przeniósÅ‚ spojrzenie na twarz Lei
i utkwiÅ‚ je w oczach ¿ony.
Czy nic ci siê nie staÅ‚o? zapytaÅ‚. Musisz opowiedzieæ mi
o wszystkim z najdrobniejszymi szczegółami. WiadomoSæ, któr¹ mi
posłałaS, była bardzo lakoniczna.
Ta-a odparła beztrosko. Kiedy znajdziemy dla siebie tro-
chê wiêcej czasu i bêdziemy tylko we dwoje, opowiem ci caÅ‚¹
historiê. Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, ¿e od tej chwili
wszystkie nasze dzieci bêd¹ w domu. Od dzisiaj sami bêdziemy
je chronili.
183
Uwa¿am to za bardzo dobry pomysÅ‚ oSwiadczyÅ‚ Han, a potem
zachichotaÅ‚ i pokrêciÅ‚ gÅ‚ow¹. PosÅ‚uchaj, czy to nie ty powiedziaÅ‚aS kie-
dyS, ¿e nie powinienem lataæ sam i nara¿aæ siê na niebezpieczeñstwa?
Na widok Luke a Skywalkera, który szedł po wyrównanej pola-
nie peÅ‚ni¹cej funkcjê l¹dowiska, Han uwolniÅ‚ siê z objêæ ¿ony i od-
sun¹Å‚ od kadÅ‚uba SokoÅ‚a . Obok mistrza Jedi toczyÅ‚ siê Artoo-De-
too, jakby za ¿adne skarby nie chciaÅ‚ oddalaæ siê od swojego pana.
Luke! krzykn¹Å‚ Han. PodbiegÅ‚ do przyjaciela i obj¹Å‚ go w en-
tuzjastycznym uScisku. Wspaniale, ¿e ciê znów widzê caÅ‚ego
i zdrowego. ByÅ‚ najwy¿szy czas, ¿ebyS skoñczyÅ‚ tê drzemkê.
Luke poklepaÅ‚ go po plecach i uSmiechn¹Å‚ siê do niego. W ciem-
nych oczach mistrza Jedi pÅ‚on¹Å‚ wewnêtrzny ogieñ, silniejszy ni¿
kiedykolwiek przedtem. Z ka¿d¹ pozornie niemo¿liw¹ do pokona-
nia przeszkod¹, jak¹ w koñcu udawaÅ‚o mu siê przezwyciê¿yæ, jego
siÅ‚y Jedi sprawiaÅ‚y wra¿enie coraz wiêkszych i wiêkszych. A jed-
nak, podobnie jak Obi-Wan Kenobi i Yoda, mistrz Jedi nauczył
siê mniej polegaæ na wÅ‚asnej sile, a bardziej opieraæ na m¹droSci
i sprycie.
W gêstej d¿ungli otaczaj¹cej Swi¹tyniê Massassów rozlegÅ‚y siê
nagle głoSne piski, kiedy gromada wełnolamandrów spłoszyła stado
upierzonych lataj¹cych stworzeñ. Widz¹c, ¿e weÅ‚nolamandry zaczy-
naj¹ obrzucaæ je gnij¹cymi owocami, stworzenia poderwaÅ‚y siê w po-
wietrze, skrzecz¹c na drêczycieli.
Han popatrzyÅ‚ w kierunku, sk¹d dobiegaÅ‚a wrzawa, ale spojrze-
nie Luke a pozostaÅ‚o skierowane na SokoÅ‚a , jakby przyci¹gniête
przez silny magnes. Han odwróciÅ‚ siê w tamt¹ stronê... i zamarÅ‚.
Po opuszczonej rampie schodziÅ‚ powoli Kyp Durron, wci¹¿ okry-
ty t¹ sam¹ faÅ‚dzist¹ czarn¹ peleryn¹, któr¹ kiedyS otrzymaÅ‚ w pre-
zencie od Hana. Młodzieniec utkwił wzrok w twarzy Luke a. Obaj
Jedi spogl¹dali na siebie, jakby zÅ‚¹czeni jak¹S niewidzialn¹ psychicz-
n¹ wiêzi¹.
Han odsun¹Å‚ siê od Luke a. Mistrz Jedi, nie mówi¹c ani sÅ‚owa, za-
cz¹Å‚ powoli iSæ po zachwaszczonym l¹dowisku w kierunku SokoÅ‚a .
Tymczasem Kyp, który dotarÅ‚ do koñca rampy, stan¹Å‚ i wbiÅ‚ spojrze-
nie w ziemiê. StaÅ‚ ze spuszczon¹ gÅ‚ow¹ jak skruszony grzesznik.
Widz¹c sztywn¹, napiêt¹ sylwetkê Kypa i mocno zaciSniête zêby,
Han byÅ‚ pewien, ¿e mÅ‚odzieniec jest przera¿ony perspektyw¹ spot-
kania siê z mistrzem Jedi. Na ich widok poczuÅ‚ w sercu ukÅ‚ucie so-
pla lodu. Za nic nie chciaÅ‚ stawaæ po stronie ¿adnego, gdy¿ obu zali-
czał do grona najlepszych przyjaciół.
184
Leia tak¿e zabraÅ‚a dzieci i odsunêÅ‚a siê na bok, w napiêciu przy-
gl¹daj¹c siê spotkaniu. Niespokojnie zmarszczyÅ‚a brwi, spogl¹daj¹c
na przemian to na brata, to na Kypa.
Luke szedł bardzo powoli ku uczniowi, tak lekko, jakby unosił
siê nad l¹dowiskiem.
WiedziaÅ‚em, ¿e wrócisz do mnie, Kypie przerwaÅ‚ nieznoSn¹
ciszê.
Han obserwowaÅ‚ przyjaciela. WydawaÅ‚o mu siê, ¿e w ruchach
Luke a nie byÅ‚o widaæ ani Sladu gniewu, wSciekÅ‚oSci czy chêci ze-
msty.
Duch Exara Kuna zostaÅ‚ zniszczony? odezwaÅ‚ siê chrapliwie
Kyp, chocia¿ zapewne znaÅ‚ odpowiedx.
Od tej chwili nie bêdzie wywieraÅ‚ ¿adnego wpÅ‚ywu na twoj¹
przyszÅ‚¹ naukê odparÅ‚ Luke. Problem w tym, co ty zrobisz ze
swoimi umiejêtnoSciami.
Kyp zacz¹Å‚ mrugaæ powiekami, jakby nie mógÅ‚ otrz¹sn¹æ siê
z prze¿ytego wstrz¹su.
Czy to znaczy, ¿e ty... pozwolisz mi kontynuowaæ naukê?
Twarz Luke a złagodniała jeszcze bardziej.
Byłem Swiadkiem Smierci mojego pierwszego nauczyciela od-
parł. Stawiłem czoło Darthowi Vaderowi, który był moim ojcem.
Robiłem kilka innych rzeczy, które były dla mnie bardzo trudne.
Nie zaplanowaÅ‚em ich, ale za ka¿dym razem, kiedy przechodzi-
Å‚em przez piekÅ‚o, ¿eby je przezwyciê¿yæ, stawaÅ‚em siê silniejszy jako
Jedi. Ty tak¿e, Kypie, zostaÅ‚eS wrzucony w pÅ‚omienie. Muszê teraz
ustaliæ, czy ciê pochÅ‚onêÅ‚y, czy zahartowaÅ‚y, zrobiÅ‚y z ciebie silniej-
szego Jedi. Czy potrafisz wyrzec siê ciemnej strony?
Ja... Kyp zawahaÅ‚ siê, nie bardzo wiedz¹c, co powiedzieæ.
Ja... Spróbujê.
Nie! krzykn¹Å‚ Luke, a Han usÅ‚yszaÅ‚ w gÅ‚osie przyjaciela pierw-
sze oznaki gniewu. Prób n i e m a ! Musisz mocno wierzyæ w to,
co robisz, gdy¿ w przeciwnym wypadku poniesiesz klêskê.
W d¿ungli zapadÅ‚a cisza. Kyp zwiesiÅ‚ gÅ‚owê, a jego nozdrza siê
rozszerzyÅ‚y, kiedy nabraÅ‚ gÅ‚êboko powietrza. Oczy mÅ‚odzieñca rzu-
caÅ‚y bÅ‚yski, gdy uniósÅ‚ gÅ‚owê i odwzajemniÅ‚ paÅ‚aj¹ce spojrzenie
mistrza Jedi.
Chcê zostaæ rycerzem oSwiadczyÅ‚ stanowczo.
185
ROZDZI A£
"
Lando Calrissian miaÅ‚ wra¿enie, ¿e milion kredytów nagrody
wypala dziurê w jego osobistym koncie. ChciaÅ‚ jak najszybciej je
zainwestowaæ.
CzuÅ‚ siê bardzo dziwnie, jak nigdy przedtem, wiedz¹c, ¿e dyspo-
nuje tak du¿¹ sum¹ i nie mo¿e zrobiæ z ni¹ niczego praktycznego.
Wygrał kiedyS w sabaka kopalnie gazów na Bespinie i przez wiele
lat peÅ‚niÅ‚ funkcjê barona-administratora Miasta w Chmurach. Póx-
niej wydobywaÅ‚ rudy cennych metali na supergor¹cym Nkllonie,
a teraz, po otrzymaniu du¿ej nagrody podczas wyScigów umgulliañ-
skich purchlaków za ujêcie nieszczêsnego mê¿a ksiê¿nej Mistal, nie
widziaÅ‚ powodu, dla którego nie miaÅ‚by ci¹gn¹æ du¿ych zysków z po-
nownego otwarcia kopalni przyprawy na Kessel.
Naprawdê jestem ci wdziêczny za to, ¿e mnie podrzuciÅ‚eS
odezwaÅ‚ siê do Hana.
Wyci¹gn¹Å‚ rêkê i poklepaÅ‚ plecy przyjaciela, siedz¹cego na fotelu
pilota w sterowni Tysi¹cletniego SokoÅ‚a . WiedziaÅ‚, ¿e Han nie jest
zachwycony perspektyw¹ tak szybkiego opuszczenia Leii i dzieci,
nawet mimo i¿ podró¿ na Kessel miaÅ‚a zaj¹æ mu tylko dzieñ. Podej-
rzewaÅ‚ te¿, ¿e Han martwi siê o Chewbaccê i grupê szturmow¹, która
wyprawiÅ‚a siê do Laboratorium OtchÅ‚ani. Od czasu, kiedy zniknêli
w przestworzach otaczaj¹cych gromadê czarnych dziur, nie otrzy-
maÅ‚ od nich ¿adnej wieSci. Kessel znajdowaÅ‚a siê blisko OtchÅ‚ani
i byÅ‚o mo¿liwe, ¿e Han miaÅ‚ nadziejê dowiedzieæ siê, co siê z nimi
stało.
186
ZrobiÅ‚em to tylko po to, by nie musieæ ci¹gle ciê gdzieS podrzucaæ
oSwiadczyÅ‚ Han, odwracaj¹c gÅ‚owê, ¿eby spojrzeæ w przeciwn¹ stronê.
W dalszym ci¹gu uwa¿am, ¿e tylko skoñczony wariat mógÅ‚by chcieæ le-
cieæ na Kessel... a zupeÅ‚ny szaleniec chciaÅ‚by tam pozostaæ.
W iluminatorze przed dziobem SokoÅ‚a byÅ‚o ju¿ widaæ nieforemn¹
bryÅ‚ê maÅ‚ej planety kr¹¿¹cej wokół bladego sÅ‚oñca. Sama Kessel miaÅ‚a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]