[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chciała się cofnąć, ale nie mogła. N a myśl o ryzyku, jakie podejmuje,
poczuła rozpaczliwy strach, bo nie wiedziała, co Rey odpowie. Jednak nie
było odwrotu, nie mogła nic zrobić, musiała w to brnąć dalej.
Zwilżyła wargi, przełknęła z wysiłkiem ślinę.
- Powiedziałeś, że chcesz mnie zabrać na bagna jak J ean-Pierre. Ale
dodałeś, że nie jesteś jednak nim, że nie krępują cię stare obyczaje, że nie
jesteś pyszny jak on. Powiedziałeś, że moglibyśmy się pobrać i mieszkać
na przemian w Nowym Orleanie i w Los Angeles, czy też gdzie indziej,
gdzie ja kręciłabym filmy, w każdym razie moglibyśmy tak żyć, dopóki
nie urodziłyby się dzieci. A potem żylibyśmy jak nowoczesne małżeństwo,
bo ty jesteś mężczyzną nowoczesnym, potrafisz w razie potrzeby gotować,
opiekować się dziećmi i równocześnie zarządzać firmą.
- Naprawdę powiedziałem to wszystko? - zapytał schrypniętym głosem i
położył jej ręce na ramionach.
- Tak - odpowiedziała i mobilizując odwagę, podniosła głowę i spojrzała
mu prosto w oczy.
Patrzyła na niego długo, nie odwracając wzroku. - A co ty na to
odpowiedziałaś?
- Odpowiedziałam, że cieszy mnie to, że nie jesteś Jean-Pierre'em.
Pochylił głowę, jego usta były tuż przy twarzy Julie.
- I to wszystko?
- Powiedziałam, że ten plan nawet mi się podoba - odpowiedziała, z
trudem łapiąc oddech. - Pod warunkiem że doprowadzisz do tego, że DEA
znajdzie sobie innego bagiennego szczura.
- Powiedziałaś coś jeszcze? - zapytał szeptem.
- Powiedziałam, że cię kocham. %7łe bardzo, bardzo cię kocham, choć
usiłowałam to ukryć, choć próbowałam przekonać samą siebie, że mogę
bez tego żyć, że mogę żyć bez ciebie. Próbowałam i przekonałam się, że
siÄ™ mylÄ™.
- A czy ja odpowiedziałem, że ty jesteś moim życiem, że jesteś piekielnie
niezależną panią mojej duszy, że mam zamiar cię kochać i ogrzewać ci
stopy do końca życia... i że ... że pewnego dnia, już niedługo, będę się z
tobą kochał pod gołym niebem albo ... albo niech mnie trafi szlag?
- Była o tym mowa - odparła głosem ledwie dosłyszalnym i westchnęła. -
Rey? Pamiętasz, jak ci powiedziałam kilka tygodni temu, że nie uprawiam
gier?
- Pamiętam.
- Myliłam się. Uwielbiam je uprawiać z tobą.
- Dzięki Bogu - powiedział Rey. - A także Jezusowi, świętemu Michałowi i
Matce Boskiej.
- Dziękujesz im wszystkim?
- Tak - odpowiedział tonem zdecydowanym.
Ich wargi spotkały się. W końcu Rey podniósł głowę, nie osłabiając jednak
uścisku, trzymał Julie mocno w ramionach, pocierając czołem o jej czoło.
- Myślę - odezwał się - że powinienem ci powiedzieć, że wiem doskonale,
co wydarzyło się tamtej nocy, na galerii i pózniej, w twoim łóżku, że
pamiętam wszystko, zwłaszcza każde wypowiedziane wtedy słowo.
- Naprawdę? - zamruczała, nie otwierając oczu. - I co, dobrze to wszystko
powtórzyłam?
- Tak, dobrze - powiedziaÅ‚ i po raz drugi odnalazÅ‚ jej wargi. ¬Bardzo
dobrze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]