[ Pobierz całość w formacie PDF ]
każdą wiadomość. Przeczesał palcami włosy dobrze jej znanym gestem.
Bree, gdziekolwiek jesteś, zadzwoń do mnie, proszę. Nie wiem, co mam
robić. Jesteś dla mnie wszystkim.
Obraz zniknął, a potem pojawił się materiał o pingwinach w zoo. Bree
wciąż nie mogła otrząsnąć się z osłupienia.
Patrząc na jego twarz, gotowa była się założyć, że Gavin mówi
prawdę. Serce biło jej z całej siły.
Nie pozwól, żeby on ci to znowu zrobił! krzyknęła głośno.
I tak zrobił z niej wariatkę, która mówi sama do siebie. Ale jeśli on
naprawdę się boi, że ktoś ją porwał? Może powinna zostawić mu wiadomość
na sekretarce?
Wiadomość na sekretarce. Od tego zaczęło się to nieszczęście.
Dlaczego życie musi być tak skomplikowane?
120
R
L
T
Aż podskoczyła na dzwięk dzwonka do drzwi. Nie ma mowy, nie
otworzy nikomu. Nawet mleczarzowi. On też mógł oglądać wiadomości.
Wyłączyła telewizor.
Dzwonek znów się odezwał.
Daj mi spokój syknęła, nie chcąc jednak, by ten ktoś ją usłyszał.
Bree! W domu rozległ się niski głos.
To Gavin. Poczuła, jak z jej płuc odpływa całe powietrze. Bądz cicho,
on nie wie, że tu jesteś. Zaraz sobie pójdzie. Ale każdy nerw pchał ją w
kierunku drzwi.
Bree, jesteś tam? To ja, Gavin. Zamknęła oczy i wstrzymała oddech.
Strasznie za tobą tęsknię. Jego słowa odbijały się echem wśród
ścian. Od kiedy wyjechałaś, praktycznie nie zmrużyłem oka.
Ona też zle spała. Trudno jest spać samej, kiedy się przyzwyczaiło do
obecności ciepłego ciała.
Pamiętaj, jemu chodzi o pieniądze, nie o ciebie. To lodowate
wspomnienie nie pozwoliło jej zrobić kroku.
Oddałem wszystkie pieniądze. Naprawdę?
Już ich nie chcę. W ogóle nie powinienem był ich przyjmować. Ale
tak się skupiłem na stworzeniu agencji, że nie pomyślałem, jak ty na to
spojrzysz.
Bo sądziłeś, że nigdy się o tym nie dowiem. Słowa same wypłynęły
z jej ust.
A więc jesteś tam! Kilkakrotnie nacisnął klamkę. Wpuść mnie,
proszę. Muszę cię przeprosić. Ton jego głosu ją poruszył.
A jeśli nie mam zamiaru tego słuchać? powiedziała cicho. Z całych
sił powstrzymywała się, żeby nie podbiec do drzwi.
Tak się cieszę, że nic ci się nie stało.
121
R
L
T
Miała wrażenie, że przez ścianę coraz słabiej go słyszy. Podeszła
bezszelestnie do drzwi. Przez matową szybkę widziała zarys wysokiej
postaci.
Zawahała się. Kiedy spojrzy na niego, straci zdolność racjonalnego
myślenia.
Ojciec kazał ci zwrócić pieniądze?
Kazał mi znalezć ciebie. Należy do ludzi, którzy nie przyjmują
porażki do wiadomości. W jego głosie zadzwięczała żartobliwa nuta.
Rozumiem więc, po co się tu zjawiłeś.
Nie rozumiesz! Przyjechałem, bo chcę cię odzyskać. Potrzebuję cię.
Nigdy nie myślałem, że całe moje szczęście będzie zależało od jednej osoby.
Od kiedy wyjechałaś, nie mogę się pozbierać. Proszę, otwórz drzwi. Muszę
cię zobaczyć.
Miała ściśnięte serce, ale nagle przypomniała sobie, że jest zapłakana, i
potargana, ma na sobie dresowe spodnie i kraciastą koszulę.
Z takim wyglądem chyba ci się nie spodobam.
Ty mi się zawsze podobasz, uwierz mi.
Nie jestem ani umalowana, ani dobrze ubrana.
Tym lepiej. Ta ciągła elegancja była już trochę męcząca. Miała
wrażenie, że się przy tym uśmiechnął.
Bree stała przy drzwiach, wciąż niepewna, czy chce je otworzyć. Z
wahaniem położyła dłoń na mosiężnej klamce. Gavin stoi niecałe pół metra
od niej. Widziała jego sylwetkę po drugiej stronie matowych szybek, niemal
czuła ciepło jego skóry.
Obiecujesz, że mnie nie dotkniesz, jeśli ci otworzę?
Bała się tej władzy, którą nad nią miał. Bała się, że może mu ulec.
Będę trzymał ręce w kieszeniach, dobrze? Skinęła głową.
122
R
L
T
Dobrze.
Na dzwięk otwieranego zamka jej serce niemal podskoczyło.
Powolutku otworzyła drzwi. Do środka wdarło się jasne południowe światło
słoneczne. Dopiero po chwili dotarło do niej, że wpatruje się w biały T shirt
opięty na muskularnej klatce piersiowej.
Wolno podniosła wzrok. Szare oczy Gavina błyszczały niecierpliwie.
Włosy miał w lekkim nieładzie. Wyglądał jeszcze bardziej pociągająco niż
zwykle. Ogarnęło ją przemożne pragnienie, by się do niego przytulić.
Powstrzymała się jednak.
Ukartowaliście to z moim ojcem, zanim się jeszcze poznaliśmy, tak?
To prawda.
Czyj to był pomysł?
Gavin wziął głęboki wdech.
Twojego ojca. Na początku myślałem, że to żart. Na tamtym balu
ktoś mnie jemu przedstawił i zaczęliśmy rozmawiać o moich planach. To
była zwykła towarzyska rozmowa. A potem zaczął mnie wypytywać o
bardziej osobiste sprawy, skąd pochodzę, gdzie chodziłem do szkoły, co
chciałbym osiągnąć.
Chciał się upewnić, że nie przyniesiesz wstydu nazwisku Kincannon
powiedziała cierpko.
Na jego ustach pojawił się uśmiech.
Z pewnością. Spodobało mu się, że miałem wśród przodków wielu
generałów.
Kincannonowie byli wojownikami. Niektórzy sądzą, że są nimi
nadal. Stłumiła uśmiech. Tak po prostu spytał cię, czy się ze mną
ożenisz za odpowiednią sumę?
Gavin spuścił wzrok.
123
R
L
T
Tak. W pierwszej chwili uznałem to za żart. A potem nas sobie
przedstawił i od razu coś między nami zaiskrzyło. Kiedy rozmawiałem z
nim pózniej tego wieczoru, zapewnił mnie, że mówił całkiem poważnie i że
zagwarantuje mi doskonały start.
Zdajesz sobie sprawę, jakie to dla mnie upokarzające?
Tak, teraz widzę, że zachowałem się strasznie, ale wtedy... Sam nie
wiem, w pewnym sensie to było takie staroświeckie.
A nawet biblijne. Coś jak posag. Spojrzała na niego spod
przymrużonych powiek.
Tak. Skrzywił się. Coś w tym rodzaju. Możliwość zdobycia
pieniędzy na własny biznes przesłoniła mi całą niestosowność tej sytuacji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]