[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ona śpiewała dla mnie!
- Czy zatrudnił już pan pannę MacNeil? - zapytał Charlie.
S
R
Hawthorne przełknął z trudem.
Autumn z wdzięcznością skinęła głową w stronę Charliego. Kelner przyniósł
napoje. Mężczyzni zamówili piwo, ona poprosiła o herbatę.
- Podpisała już pani umowę? - spytał Charlie.
- Chwileczkę... - przerwał mu Hawthorne. - Nie ma pan prawa się wtrącać.
- Nie otrzymałam jeszcze żadnej propozycji - odpowiedziała Autumn.
- W takim razie chcielibyśmy zaproponować pani pracę. - Charlie przeczesał
palcami jasne włosy, bynajmniej niezbity z tropu zachowaniem Hawthorne'a. - Za
stawkę taką jak poprzednio.
Autumn uśmiechnęła się. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Hawthorne za-
wołał:
- Zaraz, pierwszy chciałem zaproponować jej pracę!
Quinn uniósł szklankę piwa.
- Przecież mogą panowie obaj ją proponować. Radziłbym się pośpieszyć, bo
panna MacNeil ma jeszcze inne spotkania w sprawie pracy.
Hawthorne poruszył się niespokojnie. Ojciec i syn w zamyśleniu popijali piwo.
Autumn z wdzięcznością popatrzyła na Quinna. Miała ochotę go wycałować.
- Pięć procent więcej, niż zarabiała pani dotychczas - powiedział Charlie. - Do-
szedłem do wniosku, że otrzymywała pani zbyt niskie wynagrodzenie.
- Dziesięć - powiedziała Autumn.
- I prowizja od sprzedaży alkoholu - dodał Quinn.
Obróciła się w jego stronę. Był śmiertelnie poważny.
- Hola, hola - powiedział Otis. - Nie mamy maszynki do produkowania pienię-
dzy. Przyszliśmy zaproponować pani pracę i nie spodziewaliśmy się...
Charlie trącił ojca w bok.
- Podwyższyliśmy przecież uposażenie śpiewakom.
Otis potarł czoło i poprawił okulary.
- Panna MacNeil jest kobietą.
- Słuszna spostrzeżenie - zadrwił Charlie. - I dzięki tej kobiecie rosną zyski.
S
R
- Wycofuję się z gry - oznajmił Hawthorne. - Nie jestem w stanie zapewnić pan-
nie MacNeil podobnego wynagrodzenia.
Zadowolona z obrotu spraw, Autumn wyciągnęła rękę w stronę Forrestorów.
- A więc doszliśmy do porozumienia. - Nie została wprawdzie właścicielką ho-
telu, lecz znacznie wyższe uposażenie pozwoli jej oszczędzić sporo gotówki na roz-
kręcenie wymarzonego interesu.
- Nasza umowa zacznie obowiązywać o północy, kiedy pan Kennedy przestanie
być właścicielem hotelu. Proponujemy pani dotychczasowe godziny pracy.
- Dobrze - zgodziła się Autumn.
- Panowie, ostrzegam - powiedział Hawthorne, gdy ojciec i syn wstali, szykując
się do wyjścia. - Jeśli będziecie dawać takie stawki kobietom, wkrótce wszystkie będą
żądać podwyżek.
Otis poklepał się po swym kombinezonie. Autumn zauważyła, że miał jedną rę-
kę krótszą. Zapewne w przeszłości odniósł jakieś obrażenia.
- Niech każdy decyduje za siebie - zwrócił się do Hawthorne'a. - %7łyczę panu
szczęścia!
Forrestorowie wyszli.
Komendant w zamyśleniu popatrzył na Autumn, potem na Quinna. Autumn za-
niepokoiła się. Siedziała teraz tak blisko tego potwora... Niemniej jednak potwór wy-
świadczył jej wielką uprzejmość.
Trudno było jej uwierzyć w to, że Brander może być aż tak złym człowiekiem.
Czyżby Quinn jednak się mylił?
- Pójdę już. - Autumn uniosła chustę, którą tuż po wejściu na salę zostawiła przy
barze.
Quinn natychmiast wstał.
- Odprowadzę panią do domu.
- Pójdę z państwem.
Gdy Brander uniósł się ze stołka, Autumn z niepokojem popatrzyła na Quinna.
Czego mógł chcieć komendant?
S
R
Wyszli z zajazdu i skierowali się w stronę jej domu. W pewnej chwili Autumn
zaczęła szczelniej otulać się chustą. Niespodziewanie Brander pośpieszył jej z pomo-
cą, niezgrabnie próbując okryć jej ramiona. Otarł się przy tym o jej biodro.
Jęknęła w duchu. Wiedziała już, czemu zawdzięcza zainteresowanie komendan-
ta. Jego pożądliwe spojrzenie mówiło wszystko. Przyśpieszyła kroku.
- Rozmawiałem ze znajomym kapitanem - zwrócił się Brander do Quinna. - Już
nie pływa, za to zajmuje się kupnem i sprzedażą statków. Chętnie z panem pomówi.
Może panu pomóc w dokonaniu właściwego wyboru.
A więc Brander miał także na uwadze udział w zyskach Quinna.
- To bardzo uprzejme z pańskiej strony - podjął grę Quinn.
- Mogę zorganizować spotkanie choćby i jutro, jeśli pan sobie życzy. Nazywa
się Stefan Yuri. Jego szkuner cumuje obok kapitanatu portu. Spotkanie mogłoby się
odbyć o ósmej rano - mówił zaskakująco układnie Brander. - O ile nie jest to dla pana
zbyt wczesna pora.
Quinn poprawił kapelusz.
- Będę o ósmej.
- Doskonale. - Komendant z zadowoleniem kiwnął głową.
- Panie Brander - powiedziała Autumn. - Chciałabym podziękować panu za za-
proszenie panów Forrestorów na mój występ. Nie przypuszczałam, że będę tak szczę-
śliwa z powodu utraty pracy. To zwolnienie doprowadziło do bardzo korzystnych
zmian.
Brander uśmiechnął się. Autumn miała wrażenie, że jego uśmiech jest szczery.
Czyżby myliła się w ocenie tego człowieka? Może był uczciwy?
Musiała poznać prawdę.
- Przypomina pan sobie... Gila Masona? - Ominęła wystający kamień. Miała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]