[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Studiowałam dziennik przez kilka miesięcy, tłumacząc co mogłam, ale
wiedziałam, że nie było poprawnie, słowo w słowo. A potem po prostu to do
mnie przyszło. Czułam, że miałam rację. Nie mogę wyjaśnić jak, ale poznałam
moment, kiedy natrafiłam na klucz.
Falcon poczuł dziwne szarpnięcie w swoim sercu. Mogła sprawić, że jego
duszę zalewa ciepło, przytłaczające go tak intensywnym uczuciem, że nie był
już potężnym drapieżnikiem, ale człowiekiem, gotowym zrobić wszystko dla
swojej życiowej partnerki. Upokorzyła go swoją wielkodusznością i akceptacją
tego, czym był. Pisał te słowa, wyrażając emocje których nie mógł juz
odczuwać. Pisanie dziennika było przymusem, którego nie mógł zignorować.
Nigdy nie spodziewał się, że ktoś go przeczyta, ale nigdy go nie zniszczył, nie
potrafił tego zrobić.
Dawn był kilka godzin jazdy dalej i wampir nadal był zabójczy. Więcej
niż prawdopodobne, szukał kryjówki, drogi ewakuacji, zbierał informacje.
Falcon polował i skutecznie walczył wampirem od wieków, ale rosło w nim
wyrazne zaniepokojenie. Powinien już trafić na szlak, ale nie było jeszcze
zwykłych oznak wskazujących na to, że nieumarły przeszedł przez miasto.
3
exodus [gr.] - masowe wyjście, wyjazd (skądś); masowa emigracja.
- 47 -
Niewiele istot może dokonać takiego wyczynu, tylko bardzo potężny starożytny
przeciwnik może mieć takie umiejętności.
- Jesteś moim sercem i duszą, Saro. Słowa, które ci pozostawiłem są
prawdą i tylko moja partnerka życiowa wiedziałby, jak odnalezć klucz do
odblokowania tłumaczenia starożytnego języka. - Jego ton utrzymywał podziw i
intensywność miłości, otuliło ją ciepło. - Muszę skoncentrować się na
polowaniu. Ten wampir nie jest młody, ale jednym z silnych i potężnych.
Wymaga to mojej pełnej uwagi. Jeśli będziesz mnie potrzebować sięgnij w swój
umysł, a ja cię usłyszę.
Sara skrzyżowała ramiona na piersi, przenosząc się z powrotem na jej
ganek, patrząc jak ściana deszczu opada w srebrnych nitkach. Poczuła niepokój
Falcona, większy niż słychać było w jego głosie. Jeśli mnie potrzebujesz,
przyjdę do ciebie. Myślała o tym. Chciała tego każdą komórką swojego ciała.
Miało za zle, że Falcon szedł samotnie walczyć w jej bitwie.
Serce Falcona rozjaśniło się. Pośpieszyłaby mu z pomocą, jeśliby ją
zawołał. Ich więz była już silna i rosła z każdą przemijającą chwilą. Sara
stanowiła cud uznając jego gatunek. Partnerka życiowa.
Był ostrożny, kiedy poruszał się po niebie, korzystając z burzy jako
osłony. Był doświadczony, zdolny łatwo osłonić swoją obecność. Zaczął
oględziny terenu możliwego na schronienie dla nieumarłego. W obrębie miasta,
byłyby to opuszczone stare budynki z piwnicami. Poza miastem, byłaby to
jakakolwiek jaskinia, jakakolwiek dziura w ziemi, w której starożytny wampir
mógł się schronić.
Falcon nie znalazł żadnych śladów wroga, ale niepokój w nim zaczął
rosnąć. Wampir mógłby właśnie atakować Sarę, gdyby miał pewność, gdzie
była. Oczywiście, dał upust swojej wściekłości ponieważ nie znalazł jej i miał
nadzieję przerazić ją, żeby ujawniła swoją obecność. Pozostała więc jeszcze
jedna droga otwarta dla Falcona. Musiał znalezć morderczego wampira i
wytropić go. Byłoby to staranny powolny proces i musiałby opuścić Sarę samą
na jakiś czas. Sięgnął do niej.
- Jeśli czujesz zaniepokojenie wezwij mnie od razu. Przez cokolwiek, Saro,
wezwij mnie.
Poczuł jej uśmiech.
- Mam świadomość tego wroga przez pół mojego życia. Wiem, kiedy jest
blisko i udało mi się uciec mu raz za razem. Zadbaj o siebie, Falcon i nie martw
się o mnie.
- 48 -
Sara była sama przez długi czas i była niezależną, samowystarczalną
kobietą. Dużo bardziej martwiła się o Falcona niż o siebie.
Deszcz wciąż lał, wiatr nawiewał kropelki na ponurą rzęsistą ścianę.
Falcon nie czuł zimna w formie, którą przyjął. Był w swoim naturalnym ciele, z
łatwością mógł regulować temperaturę swojego ciała. Burza zapobiegła
szukania jego wroga za pomocą zapachu, ale znał drogi wampira. Znalazł
zabójcę nieomylnie.
Ciało było w alei, niedaleko gdzie Sary dzieci kanalizacji rzuciły się na
Falcona. Jego niepokój rósł. Wampir oczywiście stał się znakomity w
znajdywaniu Sary. Był wzór jej postępowania, a nieumarły skapitalizował go.
Gdy raz znalazł kraj i miasto, w którym osiadła, wampir mógł iść w te miejsca,
gdzie Sara mogła ewentualnie pójść. Ostoi zagubionych, bezdomnych,
niechcianych dzieci i maltretowanych kobiet. Sara będzie działać w tych
obszarach, aby osiągnąć to, co mogła, zanim ruszy dalej. Pieniądze znaczyły dla
niej niewiele; oznacza to tylko iść na przód i robić to, co mogła, aby pomóc.
%7łyła skromnie i wydała mało na siebie. Podobnie jak Falcon studiował
wampiry, aby poznać ich drogi, tak wampir uczył się Sary. Jednak ona
nieprzerwanie mu umykała. Większość wampirów nie była znana ze swej
cierpliwości, lecz ten podążał za Sarą zawzięcie od piętnastu lat.
To był cud, że udało się uniknąć schwytania, wyrazy uznania dla jej
odważnej i przedsiębiorczej natury. Powłoka Falcon mieniła się i zestaliła w
ponurym deszczu obok zmarłego. Ofiara wampira umarła ciężko. Falcon
studiował zwłoki, uważając aby nie dotykać niczego. Chciał zapachu
nieumarłego, poczuć go. Ofiarą był młody, uliczny punk. Na ziemi leżał nóż z
krwią na ostrzu. Falcon mógł zobaczyć, że ostrze już koroduje. Ten człowiek
był torturowany, najprawdopodobniej dla informacji o Sarze. Wampir chciałby
wiedzieć, jeśli była widziana a tym obszarze. Echa przemocy były wszędzie
wokół Falcona.
Nie mógł pozostawić dowodów dla policji. Westchnął łagodnie i zaczął
wzywać energię z nieba nad nim. Błyskawice zatańczyły jaskrawo, posyłając
aleję na ostre zmiany. Baty zaskwierczały i zaszeleściły, rozżarzone do białości.
Skierował energię na ciało i nóż. To spaliło ofiarę w drobny popiół i wyczyściło
ostrze przed roztapianiem go.
Rozbłysk mocy był wszędzie wokół niego, gdy błyskawica rozpalona jak
pomarańczowy płomień z ziemi wróciła z powrotem do ciemnych,
złowieszczych chmur, gdzie z żyłek wyszły promieniujące punkty biało-
niebieskiego gorąca. Falcon nagle podniósł głowę i rozejrzał się, zdając sobie
- 49 -
sprawę, że moc wibrująca w powietrzu nie była tylko jego. Skoczył w tył,
daleko od popiołów, gdy poczerniałe zgliszcza ożyły. Upiorna pokraka powstała
ze zniekształconą głową i bezlitosnymi dziurami dla oczu.
Falcon obrócił się ułamek sekundy za pózno, aby odpowiedzieć
rzeczywistym atakiem. Pazur chybił jego oko i przegrabił jego skroń. Idealnie
ostre szpice wyżłobiły cztery długie bruzdy na jego piersi. Ból był nie do
zniesienia. Gorący, cuchnący oddech eksplodował mu w twarz i poczuł gnijące
ciało, ale istota była rozmyta, zniknęła, gdy Falcon instynktownie uderzył w
kierunku serca.
Jego pięść otarła grube futro, a następnie puste powietrze. Od razu, bestia
w Falconie podniosła się, wrząca i potężna. Jej siła potrząsnęła nim. Czerwona
mgła przesłoniła mu oczy, chaos panujący w jego umyśle. Falcon zawirował
wznosząc się w niebo, ledwo unikając trzaskających piorunów energii, które
zaczerniały aleję i zajęły boki już rozpadającego się budynku. Hałas był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]