[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z Biff coli bez cukru.
Zabrzęczał brzęczyk. Nora podniosła wieko, zerwała się z łóżka i chwyciła
ręcznik. Nie lubiła się pocić, dlatego wytarła się energicznie i bardzo dokładnie.
Miała na sobie kuse, czerwone bikini, które wyglądało znakomicie na młodej,
szczuplutkiej dziewczynie z katalogu. Wiedziała, że nigdy nie pokaże się w nim
publicznie, ale Luter gapił się na zdjęcie, napierał na nią i napierał, wreszcie za-
groził, że zamówi je sam. Nie było drogie, no i już je miała.
Zerknęła do lustra i zaczerwieniła się: ona w skąpym bikini. Owszem, bardzo
schudła. Owszem, była trochę opalona, ale żeby wyglądać dobrze w tym, co miała
na sobie, musiałaby głodować i intensywnie ćwiczyć przez pięć lat.
Ubrała się szybko, naciągnęła spodnie i sweter. Luter przysięgał, że opala się
nago, ale ona nie zamierzała się rozbierać.
Nawet w kostiumie czuła się jak dziwka. Obcisłe bikini uwierało ją w naj-
bardziej nieodpowiednich miejscach i kiedy szła, nie czuła się w nim najlepiej.
Nie mogła już się doczekać, aż wpadnie do domu, rzuci je w kąt i wezmie długą,
gorącą kąpiel.
Oddaliwszy się bezpiecznie od solarium, skręciła za róg i stanęła oko w oko
z wielebnym Dougiem Zabriskie, pastorem. On był objuczony torbami, ona miała
na ręku jedynie palto. On był blady, ona zaczerwieniona i nadal spocona. On miał
na sobie starą, wygodną kurtkę i czarną koszulę z koloratką, ona to nieszczęsne
bikini, które coraz bardziej się kurcząc, odcinało dopływ krwi do pewnych części
ciała.
Objęli się przyjaznie na powitanie.
W niedzielę bardzo nam was brakowało. Irytujący zwyczaj. Mówił tak
od roku.
Jesteśmy tacy zajęci. . . odrzekła, sprawdzając, czy ma spocone czoło.
Dobrze się czujesz?
53
Zwietnie warknęła.
Jesteś zdyszana.
To od szybkiego chodzenia powiedziała, okłamując własnego pastora.
Nie wiedzieć czemu, zerknął na jej buty. Tego dnia nie włożyła adidasów.
Moglibyśmy przez chwilę pogawędzić? spytał.
Naturalnie.
Przy barierce antresoli stała pusta ławka. Wielebny zaniósł tam torby i położył
je na posadzce. Kiedy Nora usiadła, skąpe, czerwone bikini przesunęło się i tuż
nad biodrem coś pękło może pasek, a po chwili zaczęło się z niej ześlizgiwać.
Miała na sobie luzne, nawet bardzo luzne spodnie.
Doszło mnie mnóstwo plotek zaczął łagodnie wielebny. Miał denerwu-
jący zwyczaj zbliżania twarzy do twarzy rozmówcy. Nora skrzyżowała i rozkrzy-
żowała nogi, ale każdy manewr tylko pogarszał sytuację.
Jakie plotki? spytała sztywno.
Wielebny nachylił się ku niej jeszcze bardziej i jeszcze bardziej zbliżył twarz
do jej twarzy.
Cóż, szczerze mówiąc, z wiarygodnych zródeł wiem, że postanowiliście
nie obchodzić w tym roku świąt.
Tak. Tak jakby.
Nigdy dotąd nie spotkałem się z czymś takim. Pastor powiedział to tak
poważnie, jakby Krankowie odkryli nowy rodzaj grzechu.
Nora znieruchomiała, ale nawet znieruchomiawszy, miała wrażenie, że wciąż
wysuwa się z ubrania. Na czoło wystąpiły jej świeże krople potu.
Dobrze się czujesz? spytał wielebny.
Tak, i ja, i mój mąż. Nadal popieramy święta i pragniemy obchodzić na-
rodziny Chrystusa, ale w tym roku rezygnujemy z tych wszystkich głupstw. Blair
wyjechała i postanowiliśmy zrobić sobie przerwę.
Wielebny trawił to długo i w skupieniu, ona nieznacznie zmieniła pozycję.
Jest w tym trochę szaleństwa, prawda? spytał, patrząc na stertę toreb na
posadzce.
Owszem, jest. Posłuchaj, Doug. Czujemy się dobrze. Jesteśmy szczęśliwi
i zdrowi, postanowiliśmy tylko trochę się odprężyć. To wszystko.
Powiadają, że wyjeżdżacie.
Tak, na dziesięciodniowy rejs po Karaibach.
Pastor potarł brodę, jakby nie był pewien, czy ma ten krok pochwalić, czy nie.
Ale na pasterkę chyba przyjdziecie? spytał z uśmiechem.
Niczego nie obiecuję, Doug.
Poklepał ją po kolanie i pożegnali się. Nora odczekała, aż wielebny zniknie
jej z oczu i wreszcie zdobyła się na odwagę, żeby wstać. Zciskając nogi, wyszła
54
z centrum, przeklinając Lutra i jego bikini.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]