[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Aha... - chyba kończymy temat. Znowu paluszki w górę i odpytywanie z Giedroycia.
- Czemu pani nie... no, ja nie wiem... nie rozmawiała z Giedroyciem. To słynny
człowiek... - prymuska prawie na mnie krzyczy z oburzenia.
- Rozmawiałam zaraz po przyjezdzie do Paryża, w osiemdziesiątym dziewiątym.
Redaktora interesowały nowinki z kraju... - tracę cierpliwość. - Przychodziłam co tydzień do
pana Czapskiego, przechodziłam przez parter  Kultury i widziałam zawsze pracującego
Giedroycia. Dlaczego miałam mu przeszkadzać? Sensem jego życia była praca, to, co miał do
powiedzenia, czytało się w jego piśmie... OK, dla mnie to był skansen. Szacowny, zasłużony
skansen. Za moich czasów nie ukazywały się tam już teksty Gombrowicza... Mrożka. Czy wy
z niecierpliwością czekaliście rok temu na nowy numer  Kultury ?
- Jaki był Czapski? - po raz któryś to samo pytanie.
- Opisałam w Ikonie, już mówiłam...
- Aleja chcę usłyszeć od pani - prymuska spogląda na rektora.
- Był gejem.
- To znaczy? - podekscytowany głosik.
- Wspomniałam o tym w Namiętniku. Pisze się o wpływie związków miłosnych na
twórczość Hemingwaya czy Fitzgeralda i nikt się nie dziwi. W związkach homoseksualnych
takie przyjaznie erotyczne czy romanse wydają się jeszcze ważniejsze. Ostatnio pokazywano
film o Kocie Jeleńskim. Nie wiadomo dlaczego jego Leonor Fini była zazdrosna, gdy
pojawiał się Czapski. Ani słowa o biseksualizmie Kota, po co więc w ogóle wspominać o
zazdrości? Pewne fakty, wybory, przyjaznie z życia Czapskiego stają się niezrozumiałe, jeśli
nie zna się jego  preferencji , podobnie jak w przypadku Słowackiego.
- Homoseksualizm to sprawa prywatna...
- Jasne, ale nie w sztuce. To jest trzeci sposób widzenia. Nie męski ani nie kobiecy.
Nie mówię o męskiej sztuce tworzonej przez mężczyzn, bo i facet może namalować kobiecy
obraz. Chodzi o wrażliwość. Bacon, Greenaway, Jarman, Visconti, Herzog mają zupełnie inne
spojrzenie, nieosiągalne dla heteroseksualistów. Czapski w sposobie kadrowania był bardzo
bliski Baconowi, chociaż za swego mistrza uznawał Cezanne a. Nie rozumiem, czemu w
Polsce z homoseksualizmu robi się aferę, jakby ktoś uchylał drzwi do klozetu. Dlaczego nie
można o tym po prostu mówić z szacunkiem, bez głupawych uśmieszków i zboczeń?
Kończymy gadaniem o dziennikarstwie, na zwykłych, autentycznych pytaniach z
ciekawości.
Taksówką do spółdzielni mieszkaniowej na Narbutta. Obiecująco niskie ceny.
Sekretariat zupełnie w nastroju komuny: opryskliwe panie, sączące herbatę ze szklanek.
Mieszkania w blokowiskach, dwa lata w kolejce. Horror.
Nowe tysiąclecie, era Wodnika. Kupuję Pietuszce - Wodnikowi komputer.
- W psychiatrii poradzę sobie bez komputera... w nowej pracy nie... - postanowił
dogonić epokę. Od trzech lat nie nauczył się, którym guzikiem włącza się moją najprostszą
toshibę. Też nie jestem geniuszem... ale są granice niedorozwoju technicznego. Przedstawiam
się sprzedawcy jako kretyn informatyczny, proszę o pokazanie krok po kroku, gdzie nacisnąć.
Wynoszę  klaptopa , cudeńko.
Pola zacichła. Bieganie po mieście, wydzwanianie po agencjach mieszkaniowych i
spółdzielniach to nie jej świat. Ożywia się przed moim zaśnięciem.
Polinko, szukam domku dla Ciebie.
23 XII
W Aodzi szybkie świąteczne prezenty, rykszą przez Piotrkowską, z górki na plac
Wolności. Zabytkowy bruk wytrząsł Połę. Wiatr zamroził mi płuca. Schodzę z siedzenia
obolała i kaszląca.
Wigilijne feng shui. Zamiast czarnej rybki w akwarium, zbierającej nieszczęścia,
karpie w wannie. Zdechną za nasze grzechy. Raczej zasną przy uśpionych sumieniach.
Prasłowiańska ofiara, śnięta sielanka w galarecie, tak różna od germańskich rzezi.
Na święta przypomniało się telewizji o pokrzywdzonych Tybetańczykach.
 Wygnanych z dachu świata . Wygnani? Tysiące zabitych. Zepchnięci z dachu.
Pięć i mózg: XX wcale nie musi być dziewczynką. Zdarzają się chłopcy XX.
Konsternacja. Dzwonię do Piotra.
- Chłopiec XX? - powątpiewa. - Nie martw się, będzie jak dziewczynka.
Aapczywie pożeram kopiastą kolację i... jestem głodniejsza niż przed. Wszystko
wpadło w drugi (nie mój?) żołądek? Kupuję ogrodniczki, te stare są ciaśniejsze od obcisłych
dżinsów. Nowe w sklepie przy Kościuszki, gdzie zawsze kupuję tanie sztruksy, mają z boku
trzy guziki.
- Na siódmy, ósmy i dziewiąty miesiąc - objaśnia sprzedawczyni.
Przymierzam guzik siedmiomiesięczny - pasuje.
24 XII
Otumaniona chorobą. Spycham sprayem przeziębienie z obolałego gardła w oskrzela.
Przełykam, wykasłuję potwornym bólem. Ze względu na Połę nie biorę nic poza miodem i
cytryną. Mama z Siostrą pichcą wigilię. Wyganiają mnie z kuchni:
- Zasmarkasz, zarazisz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •