[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prawnik Paige podniósł się z krzesła.
 Proszę wybaczyć, Wysoki Sądzie, prosiliśmy o te listy i pani Beene pod grozbą
krzywoprzysięstwa zeznała, że nie istnieją.
Gwen także wstała.
 Czy to prawda, że pani klientkę proszono o przedstawienie tych listów? 
zwrócił się do niej sędzia.
 Wysoki Sądzie, jeszcze ich nie widziałam. Nie miałam pojęcia, że moja klientka
cokolwiek znalazła.
 Pani Beene, gdzie są te listy? I kiedy je pani znalazła?
 Są u mnie w domu. Znalazłam je w niedzielę wieczorem. Wysoki Sądzie, nadal
uważam, że mój dom jest najlepszym miejscem dla Annie i Zacha, ale nie chcę, by
decyzję podjęto z powodu kłamstwa.
Sędzia westchnął.
 Pani Beene, nie ulega wątpliwości, że obejrzała pani za dużo odcinków Prawa
i porządku. Nie przyszło pani do głowy, żeby tę kwestię omówić z adwokatem? Jak
daleko pani mieszka?
Odparłam, że pół godziny jazdy samochodem.
 Przekaże pani te listy swojej prawniczce. Od teraz to ona będzie mówiła w pani
imieniu. Za to pani jej płaci.
Przeniósł wzrok na Gwen i polecił, by przygotowała kopie dla wszystkich
zainteresowanych stron. Potem gestem wezwał do siebie urzędniczkę, chwilę
rozmawiali, a ona kartkowała terminarz. W końcu kiwnął głową i kobieta usiadła.
 Urzędniczka mi powiedziała  zaczął sędzia  że doszło do ugody w procesie,
który się toczył, a to oznacza, że mam czas po południu. Zamierzam wysłuchać
wszystkich zastrzeżeń dotyczących włączenia tych listów jako dowodów.  Zwrócił
się do prawnika Paige.  Rozważę odroczenie, jeśli pan tego zażąda.
Jego młotek spadł na stół z głuchym odgłosem, po czym sędzia polecił, żebyśmy
wrócili o drugiej.
Siedziałam ze wzrokiem utkwionym przed siebie. Gwen zamknęła aktówkę,
mówiąc cicho:
 No tak. Powiedziałabym, że właśnie sama się znokautowałaś.
Paige i jej prawnik już opuścili salę, więc my też ruszyłyśmy do wyjścia. Podeszła
do nas Marcella.
 Co z tobą, Ella? Myślisz, że rząd wie lepiej, co jest dobre dla Annie i Zacha? Oni
rozdzielają rodziny. Uważaj, bo mogą zamknąć nasze dzieci za drutem kolczastym
na jakimś pustkowiu.
Chciałam ją uspokoić, zapewnić, że nie ma powodu do obaw. Powiedzieć, że
sędzia wyda wyrok na naszą korzyść. Chciałam powiedzieć, że wychowam swoje
dzieci bez konieczności ukrywania przed nimi wstydliwego sekretu, który wywoła
cichy, acz uporczywy zamęt w ich duszach, który zadławi je albo oślepi, przez co
będą widzieć tylko to, co będą chciały zobaczyć. Pragnęłam powiedzieć jej
i pozostałym członkom rodziny, że bardzo ich kocham i potrzebuję, że nie robię
tego, by zadać im ból. Ale zamiast tego wymamrotałam tylko, że bardzo mi
przykro, i pozwoliłam, by Gwen poprowadziła mnie za sobą do kafejki, skąd
zadzwoniłam do Lucy i poprosiłam, by zabrała listy z mojego domu i przywiozła
je do sądu.
 Na pewno?  zapytała.
Kiedy nie doczekała się odpowiedzi, obiecała, że najdalej za godzinę będzie
w sądzie.
Lucy przywiozła listy. Uściskała mnie mocno i powiedziała, że jeśli będę jej
potrzebować, znajdę ją w poczekalni. Gwen przyniosła mi kawę, której nie tknęłam,
po czym poszła zrobić odbitki listów. Po powrocie zabrała się do czytania.
W końcu spojrzała na mnie znad okularów.
 Ella, gdzie je znalazłaś?
Opowiedziałam jej o kociętach i skrzyni ze sprężynami. O tym, że otworzyłam
zapieczętowane koperty. Pokręciła głową i spojrzała mi prosto w oczy, zanim
zdążyłam odwrócić wzrok. Gdzieś za moimi plecami krzesło zaskrzypiało
na linoleum.
 Gwen, powiedz, że postąpiłam słusznie.
 Powinnaś była mnie uprzedzić, żebyśmy mogły lepiej się przygotować. Chociaż
nie jestem pewna, czy to by coś dało.
 Annie i Zach nie powinni dorastać w przekonaniu, że matka ich odrzuciła.
Chciałam, by prawda wyszła na jaw. Ale nadal chcę, by dzieci były ze mną. Czy
mimo wszystko sędzia nie będzie uważał, że to dla nich najlepsze rozwiązanie?
Myślałam, że sędziowie w Kalifornii wydają wyroki, mając na względzie dobro
dzieci.
Długo mieszała kawę.
 Dla mnie ta sprawa wykracza poza zwykłą chęć wygrania  powiedziała
wreszcie.  Zgadzam się, że dzieci powinny zostać z tobą, tylko że ty jesteś ich
przybraną matką. Może według ciebie to tylko kwestia techniczna, ale sąd będzie
innego zdania. Matka biologiczna wciąż ma wszystkie prawa.
 Ale powiedziałaś...
 Zapomnij, co mówiłam. Te listy wszystko zmieniły. Na razie musimy
rozstrzygnąć, czy mamy obiekcje przeciwko włączeniu ich do dowodów.
 Cóż, nie, przecież o to chodzi, prawda?
Wyjaśniła, że nie możemy wybierać między wcześniejszą a pózniejszą
korespondencją.
 Albo nic, albo wszystko. W takim razie nie zgłosimy obiekcji, ponieważ myślę,
że sąd i tak je dopuści.
Kiwnęłam głową. Gwen poszła na spotkanie z prawnikiem Paige. Ja zostałam
przy stoliku. Odchyliłam głowę do tyłu, żeby powstrzymać łzy, i wyciągnęłam
komórkę. Wybrałam numer Lizzie. Chciałam usłyszeć głosy Annie i Zacha, ale nikt
nie odebrał.
Gwen wróciła. Prawnik Paige się zgodził i już powiadomił sędziego, żeby listy
zostały włączone, ale to nie wszystko. Paige przedstawiła nową wersję ugody.
 Opieka łączona, przy czym opiekę stałą dostaje Paige. Ty masz prawo
do odwiedzin... cztery razy w roku plus dwa tygodnie latem, tydzień po Bożym
Narodzeniu.
Pokręciłam głową.
 Prawo do odwiedzin? Wykluczone. Daj spokój, Gwen, sama mówiłaś, że jestem
prawdziwą mamą.
Obciągnęła rękawy bluzki, które teraz wystawały spod żakietu, i rozpostarła
pulchne palce na listach.
 Ella, całą naszą argumentację oparłyśmy na kwestii porzucenia. Listy temu
przeczą. Ty jako przybrana matka nie masz żadnych praw, kiedy kochająca i chętna
matka biologiczna domaga się praw do opieki nad swoimi dziećmi. Nie zostałaś
nawet prawną opiekunką.
Gardło mi się ścisnęło.
 Te listy dowodzą, że Paige powinna brać udział w ich życiu. Wciąż jednak
pozostaje odpowiedz na pytanie, co jest lepsze dla Annie i Zacha. Elbow, gdzie będą
się wychowywać w otoczeniu rodziny, czy miasto grzechu.
Gwen przycisnęła palce do skroni.
 Nie musimy od razu podejmować decyzji, co zrobimy z ofertą Paige. Najpierw
posłuchajmy, co ma do powiedzenia sędzia.
Sędzia Stanton przeciągle westchnął. Jak na meczu ping-ponga wodził wzrokiem
ode mnie do Paige i z powrotem. W jego głosie słychać było rezygnację.
 Przeczytałem listy. Bez wątpienia rzucają one nowe światło na tę sprawę.
Mediatorka oparła swoją rekomendację na fakcie, że powódka nie kontaktowała się
ze swymi dziećmi przez trzy lata. Listy dowodzą, że było zupełnie inaczej, i kreślą
portret kochającej, ale emocjonalnie zaburzonej młodej matki, która była
przekonana, że jej odejście leży w najlepszym interesie dzieci. Rzeczywiście mogła
mieć rację. Przyznać muszę, że jestem przerażony postawą zmarłego ojca, który nie
pomógł matce wrócić do dzieci. Nasuwa się pytanie, jaką rolę w całej tej sprawie
odegrała przybrana matka. Zamierzam nakazać dochodzenie, a po jego zakończeniu
wyznaczyć datę rozprawy. Ale od razu powiem wam, do czego sam się skłaniam:
w odczuciu młodszego dziecka matką jest pani Beene, w odczuciu starszego  pani
Capozzi. Może więc kwestię praw do opieki tak powinno się rozwiązać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •