[ Pobierz całość w formacie PDF ]
takiego...?
Jeszcze na to nie wpadłeś? spytał Eet. Ci, którzy zbudowali to miejsce, nie
palili zwłok. Zamykali zmarłych w pudłach, jakby chcieli odciąć ich od rzeczywistości
i upływającego czasu! powiedział z zimną pogardą.
A kamienie... Jeśli to rzeczywiście krypta, to po co je tu zostawili?
129
Wiele ras chowa zmarłych wraz ze skarbami, aby mogli je ze sobą zabrać na
ostatnią wędrówkę w Wieczny Mrok.
Prymitywne ludy... tak przyznałem.
Ale rasa, która opanowała zdolność kosmicznych podróży, na pewno nie była
prymitywna. Poza tym zauważyłem coś jeszcze. Choć wiele pudeł rzeczywiście
przypominało trumny lub sarkofagi, co potwierdzałoby wersję Eeta, część z nich miała
jednak różne rozmiary.
Eet przerwał mi.
Popatrz tam! Uniósł głowę i badał coś, wąchając intensywnie. Nosem wskazał
głowy na platformie. Różne rasy. Różne kształty ciał. To grób zbiorowy, z założenia
miało tu leżeć więcej różnych istot...
A jednak wszystkich pochowano w ten sam sposób wtrąciłem. Nawet wśród
istot tej samej rasy zdarzały się różne obrządki pogrzebowe i w różny sposób chowano
zmarłych. A znalezienie jednego, wspólnego grobu...
... nie jest wcale wykluczone dopowiedział Eet. Załóżmy, że to członkowie
załogi tego samego statku, którzy zostali tu porzuceni lub uwięzieni. Załóżmy, że nie
mieli szansy na wydostanie się stąd. Może żywili nadzieję, że w przyszłości, już po
śmierci, wrócą jednak do domu i zostaną pochowani tam, gdzie ich miejsce.
Wyciągnąłem raczej śmiały wniosek.
A kamienie zostawili jako zapłatę za ewentualny transport do domu albo za
właściwy pogrzeb.
Słusznie. To może być pewien rodzaj wynagrodzenia.
Od jak dawna jednak czekali? Czy światy, z których przybyli, jeszcze istniały? Czy
ich planety były teraz już tylko wymarłymi pustyniami, które paliło bezlitosne słońce?
Dlaczego budowniczowie tego miejsca zostali tutaj? Czyżby ich cywilizacja rozpadła się
nagle w wyniku jakieś gwałtownej i wielkiej wojny? Czy ratunek, na który czekali, nigdy
nie nadszedł? Może przyleciał po nich statek, ale roztrzaskał się i pozostały po nim,
zamiast ostatniej nadziei, tylko te ruiny? A statek, który napotkaliśmy w przestrzeni
czy to nie na jego przylot liczyli? Czy, gdy zrozumieli, że nie ma dla nich ratunku,
zbudowali ten grobowiec, żeby przekazać swoją historią przyszłym pokoleniom?
Rozejrzałem się po ścianach krypty. Nie zauważyłem żadnych inskrypcji. Potem
spojrzałem raz jeszcze na głowy ustawione na murze. Patrząc teraz z bliska, widziałem,
że były mocno zniszczone. Musiały jednak powstać pózniej niż ruiny nad rzeką. Czy
wyobrażały tych, którzy spoczywali w zbiorowym grobie, czy przedstawicieli różnych
ras w ogóle?
Sześć z nich z pewnością nie przedstawiało istot humanoidalnych. Z tej szóstki
jedna, jak mi się wydawało, miała w sobie coś z owada, dwie bardziej przypominały
gady, a jeszcze jedna żabę. Pozostałe miały na tyle ludzki wygląd, że mogłem od biedy
uznać je za krewniaków mojej własnej rasy. Szczególnie dwie z nich przypominały
130
dzisiejszych kosmicznych włóczęgów, którzy ulegali różnym mutacjom. W sumie
naliczyłem dwanaście głów i doprawdy nie wiedziałem, co sprowadziło na tę planetę
taką różnorodność istot.
Spojrzałem na Eeta.
To musi być zródło pochodzenia tych kamieni. Oni przylecieli tu, żeby je
wydobyć.
I zostawiliby tak kopalnię? Ten pierścień nie przywiódł ich tutaj. Nie wierzę w to.
To mógł być rodzaj bazy. Albo coś, czego zastosowania nie potrafimy już odgadnąć.
Tak czy owak, mamy teraz tyle kamieni, że moglibyśmy jak zapewne powiedziałby
strażnik obalić gospodarkę całego wszechświata. Ktoś, kto da radę upilnować te
kamienie, będzie rządził wszechświatem tak długo, aż ktoś inny mu ich nie odbierze.
Znów zbliżyłem się do otworu. Wewnątrz było teraz zdecydowanie ciemniej niż
przed chwilą.
Zwiatło słabnie... może i kamienie też wygasają...
Eet przebiegł wzdłuż platformy i skoczył na murek. Przez chwilę zamarł na jego
szczycie i widziałem, że całą uwagę skupił na naszym statku. Po chwili obrócił się
i pomknął w moją stronę.
Kryj się! Skoczył i o mało mnie nie przewrócił. Do krypty!
Błyskawicznie wskoczyłem przez otwór i na rękach spuściłem się w dół. Wylądowałem
tuż koło skrzynki z kamieniami. Ich słaby blask wskazał mi miejsce, gdzie mogłem
bezpiecznie postawić stopy.
Obejrzałem się w momencie, gdy platformę nad moją głową objęły płomienie.
Ktoś strzelił do nas z lasera. Nie była to jednak broń ręczna, lecz olbrzymi pokładowy
miotacz. Strzelano do nas ze statku!
Eet wspiął się na pudła. Przysiadł teraz w sporej odległości od wyjścia, blisko ściany,
za którą znajdował się nasz statek. Przyłożył głowę do skały, jakby mógł przez nią coś
usłyszeć.
Wziąłem do ręki pierścień. Wciąż czułem jego ciepło i widziałem słaby blask, mogłem
jednak dotknąć go bez obawy. Ku mojemu zaskoczeniu nie przywarł do skrzynki i łatwo
dał się podnieść. Na wszelki wypadek schowałem go do kieszeni i tym razem solidnie
ją zapiąłem.
Znów spojrzałem na Eeta. Choć blask kamieni był coraz słabszy, widziałem go dość
wyraznie.
Hory? spytałem.
Słusznie. Ma możliwości, których nie przewidzieliśmy. Jakoś zdołał się uwolnić.
Próbował nas zabić i nie udało mu się. Spróbuje więc jeszcze raz. Tym razem postara się
zrobić to skuteczniej.
Odleci stąd i sprowadzi innych?
Jeszcze nie. Uraziliśmy jego dumę. Ma tu ważniejsze zadanie. Wyczytaliśmy...
wyczytałem w jego myślach. Może ma jakąś wewnętrzną blokadę. Poza tym będzie się
bał, że gdy odleci sam, z konieczności przyłączymy się do ludzi Cechu i nie znajdzie nas
pózniej. Nie, zanim odleci, chce nas zabić i dostać pierścień.
131
Cóż, nie jesteśmy na razie martwi, ale z całą pewnością siedzimy w pułapce.
Wiedziałem, że jeśli tylko wystawimy głowę przez otwór wyjściowy, Hory znowu
strzeli. Teraz mógł tylko czekać, czas pracował na jego korzyść.
Niezupełnie wtrącił Eet. Jeśli Cech zostawił tu swoich ludzi, co jest raczej
pewne, to musieli namierzyć nasze lądowanie. Z pewnością wyślą kogoś, by to sprawdził.
Pamiętaj, że już raz go złapali. Prawie bez trudu. Dziwi mnie, dlaczego.
Zastanowiły mnie jego słowa.
Przecież możemy znajdować się na drugim końcu planety.
Mają na pewno jakiś nieduży pojazd patrolowy. To konieczne podczas takich
wypraw. Tak, niedługo powinni się zjawić. Poza tym wydaje mi się, że ich obóz jest
znacznie bliżej, niż ci się wydaje. Ruiny nad rzeką były kiedyś częścią jakiejś bazy. Ten
grobowiec nie może leżeć daleko od nich.
Zakładając, że to grobowiec. To co, mamy siedzieć tu i czekać, aż ludzie Cechu
przegonią Hory ego? Niewiele nam to pomoże.
Rzeczywiście, jeśli będziemy siedzieć tu bezczynnie, nic nam to nie da odparł
cicho Eet.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]