[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mi oznajmił o waszym ślubie - odrzekła babcia Chrisa. -
Chyba tylko dlatego tu przyszłam, żeby się przekonać, czy
mówiÅ‚ serio. Nie pomyÅ›l sobie, że nie chciaÅ‚am być na wa­
szym ślubie, ale ostatnio rzadko wychodzę z domu.
RzeczywiÅ›cie lata zrobiÅ‚y swoje. WydawaÅ‚a siÄ™ taka kru­
cha. Maribeth uścisnęła ją serdecznie.
- Bardzo się cieszę, że pani przyszła.
Dziadek Chrisa poklepał ją po ramieniu, uścisnął dłoń
Chrisa i pomógł żonie dojść do stojącego nie opodal krzesła.
Maribeth odprowadziła ich wzrokiem i odwróciła się do
matki Chrisa, ale ta już rozmawiała z synem.
- Sama nie wiem, dlaczego wciąż mnie zaskakują twoje
posunięcia - mówiła cichym, zjadliwym głosem. - Widzę, że
jesteś nieodrodnym synem swojego tatusia. Pewnie myśl, że
usidliłeś najładniejszą dziewczynę w okolicy, odbierając ją
jednoczeÅ›nie swojemu najlepszemu przyjacielowi, daje ci sa­
tysfakcję. Starałam się, jak mogłam, żeby wychować cię na
porzÄ…dnego czÅ‚owieka, ale widać geny sÄ… silniejsze niż wpo­
jone zasady.
Maribeth popatrzyła na Chrisa. Nie wierzyła własnym
uszom. Matka przemawiała do niego z taką złością, a przecież
Chris byÅ‚ jej jedynym dzieckiem. On jednak nawet nie mrug­
nął okiem. Patrzył na matkę w taki sposób, jakby była jednym
z gości.
Nie mogła tego zbagatelizować, musiała stanąć w jego
obronie. Przecież naprawdÄ™ nie zrobiÅ‚ nic zÅ‚ego. PostÄ…piÅ‚ szla­
chetnie.
- Pani Cochran, to jakieś nieporozumienie - zaczęła. -
Chris...
- Niczego nie tłumacz - przerwał jej stanowczo. - To nie
ma znaczenia - dodał. Zwrócił się do matki: - Dziękuję, że
mimo wszystko przyszłaś.
- Nie pokazałabym się tutaj, gdyby twój ojciec przyjechał
na ślub, ale dałeś słowo, że go nie spotkam.
- Nic nie wiedziaÅ‚ o moich planach. To wynikÅ‚o niespo­
dziewanie. Kiedy wyjeżdżałem w środę z Dallas, myślałem,
że będę drużbą Bobby'ego. Od tamtej pory nie rozmawiałem
z ojcem.
Matka Chrisa uśmiechnęła się dziwnie.
- Dobrze zrobiłeś, żeniąc się z nią, nim ojciec ją zobaczył.
.Inaczej mógłby ci ją poderwać. - Chyba dotarło do niej, że
Maribeth należy się jakieś wyjaśnienie, bo uśmiechnęła się do
niej promiennie. - Widzisz, ojciec Chrisa zmienia żony tak
jak inni auta. Zawsze musi mieć najnowszy, najlepszy model.
Widać Chris odziedziczył po nim skłonność nie tylko do
szpanerskich samochodów, ale i olśniewających dziewczyn.
Maribeth spojrzała na nią zaskoczona.
- Mówi pani o mnie? - zapytała z niedowierzaniem. -
Ależ ja jestem zupełnie zwyczajna.
- JesteÅ› bardzo atrakcyjna i nic na to nie poradzisz. Za­
wsze byÅ‚aÅ› piÄ™knoÅ›ciÄ… i tak zostaÅ‚o. Chris bardzo chÄ™tnie bÄ™­
dzie ciÄ™ pokazywaÅ‚ swoim bogatym, snobistycznym znajo­
mym. .. aż do chwili, kiedy się tobą znudzi. Znając jego ojca
domyślam się, że nastąpi to szybko.
- Mamo, może wystarczy? Jesteśmy małżeństwem żale-
dwie od niecałej godziny. Może powstrzymasz się na razie
od wyrokowania o przyszłości naszego związku? Kto wie,
może jeszcze cię zaskoczę? - Rozejrzał się. - Fotograf czeka,
by zrobić zdjęcia, jak kroimy tort. Usiądziesz z nami przy
stole?
- Nie, dołączę do dziadków. Oni nie posiedzą długo.
Chris uścisnął matkę.
- Będziemy w kontakcie - powiedział na odchodnym
i pociÄ…gnÄ…Å‚ Maribeth za sobÄ….
Odchodząc zerknęła jeszcze na teściową.
- Chris, może powinniśmy...
- To niczego nie zmieni. Wiem, że nic z tego nie rozu­
miesz, zwÅ‚aszcza że wychowaÅ‚aÅ› siÄ™ w zupeÅ‚nie innych wa­
runkach. Potem ci wszystko wyjaśnię.
Nie mieli czasu na rozmowy. PodporzÄ…dkowali siÄ™ atmo­
sferze i oczekiwaniom gości. Pokroili tort, podali sobie po
odrobinie ciasta, a fotograf to wszystko uwieczniÅ‚. Potem Ma­
ribeth osobiÅ›cie podaÅ‚a goÅ›ciom talerzyki z ciastem. Po tra­
dycyjnych toastach nadszedÅ‚ czas na pierwszy taniec. Mari­
beth bała się tej chwili.
- Nie umiem tańczyć - wyznała szeptem Chrisowi, kiedy
prowadził ją na środek sali i wszyscy wpatrywali się w młodą
parÄ™.
- Tego też cię nauczę - odrzekł z uśmiechem i otoczywszy
ją ramieniem, poprowadził na parkiet.
Te słowa odwróciły jej uwagę od patrzących.
- Chcesz mnie nauczyć jeszcze czegoś?
- Oczywiście - zamruczał.
- A czego?
- Och, tego jeszcze nie wiem - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. - Ale po­
staram się coś wymyślić.
PAN MAODY, JAK SDZ? 55
- Chcesz powiedzieć, że jesteś bardziej doświadczony
niż ja?
- W niektórych sprawach. To możliwe.
- Możliwe! Czy chodzi o rzeczy, o których według twojej
mamy dżentelmen powinien milczeć?
Chris wybuchnął śmiechem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •