[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak. Patrzę na ciebie i myślę tylko o tym, jak bardzo cię pragnę.
- Chcesz powiedzieć, że pociąga cię moje ciało, tak? %7łe interesuje cię
uprawianie ze mną seksu, mam rację?
Pragnął jej tak bardzo, że zaproponował jej małżeństwo. Miałby
wówczas i ją, i opiekę dla dzieci.
- Dobrze nam razem. A byłoby jeszcze lepiej, gdybyś rozważyła moją
propozycję małżeństwa.
Roześmiała się i odsunęła od niego. Stali, patrząc na siebie w milczeniu.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj, Max - odezwała się w końcu.
Odsunęła się, nie spuszczając z niego wzroku. -Zresztą nie będziesz miał
okazji, ponieważ natychmiast wyjeżdżam. Nie widzę powodu, dla którego nie
miałbyś zająć się chłopcami. Twoja praca może zaczekać.
- Czym pojedziesz? Dokąd pójdziesz?
- Brent podwiezie mnie do stacji. Pojadę do Sydney. Mam tam
przyjaciół i mogę u nich zamieszkać.
- Jakich przyjaciół? Co to za ludzie? Daj spokój, bądz rozsądna.- Nie
muszę ci się z niczego tłumaczyć. Nie jesteś już moim pracodawcą,
pona
ous
l
a
d
an
sc
wyjeżdżam.
Chciał ją powstrzymać, powiedzieć, że to zły pomysł, ale w tej chwili
zadzwonił telefon. Zaklął i ze złością podniósł słuchawkę.
Dzwonił jego przedstawiciel z Nowej Zelandii, aby zapytać, czy jest w
stanie wykonać dwie identyczne sztuki biżuterii dla dwóch różnych klientów,
którym spodobał się ten sam wzór.
Max naturalnie odmówił. Gdyby się zgodził na coś podobnego, jego
firma szybko straciłaby renomę, na którą pracował przez wiele lat. Kiedy
odłożył słuchawkę, w domu panowała głucha cisza.
Wyszedł do holu i przekonał się, że rzeczy Phoebe zniknęły. Podobnie
jak ona sama. .
Kiedy nadeszła odpowiednia pora, wsiadł do samochodu i ruszył po
dzieci. Po powrocie do domu jego nastrój jeszcze się pogorszył. Chłopcy nie
byli zadowoleni, kiedy im powiedział, że Phoebe wyjechała i że będą mieli
nową nianię.
Usadził ich przed telewizorem. Wkrótce wrócił Brent, więc Max
poszedł wydać mu dyspozycje na następny dzień.
Zastał swojego ogrodnika w mieszkaniu. Właśnie oglądał wiadomości.
Max zapukał i wszedł do środka.
- Przyszedłem porozmawiać o jutrzejszym dniu. Chciałbym, żebyś
zrobił dodatkowo kilka rzeczy.
- Poczekaj. - Brent uniósł rękę, aby go uciszyć. - Martwi mnie to.
Max spojrzał na ekran telewizora i usłyszał, jak prezenter mówi o
katastrofie kolejowej.Wysłuchali w milczeniu komunikatu, po czym Max na-
tychmiast ruszył do drzwi.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- O której godzinie wsiadła do pociągu? Brent podał godzinę i Max
skinął głową.
- Zadzwonię do informacji, żeby się czegoś dowiedzieć.
- Pójdę z tobą.
Znów skinął głową i podążył do domu. Wykręcił numer do informacji,
ale niewiele się dowiedział.
Nie powiedzieli dokładnie, co się stało, ani czy były jakieś ofiary.
Jednak Phoebe jechała tym pociągiem i sama świadomość tego faktu niemal
pozbawiła go przytomności.
- Idę jej szukać - rzucił, ruszając do drzwi.
- Mam zostać z chłopcami? - zawołał za nim Brent. - Czy zabierasz ich
ze sobą?
Zapomniał o własnych synach. Zatrzymał się, starając się zebrać myśli.
.
- Nie wiem, co tam zastanę. Nie chcę ich zabierać, ale nie powinienem
ich zostawiać. Nigdy z tobą nie zostawali...
- Zadzwonię po moją ciotkę Colleen. Jest w Penrifh i ma samochód. To
bardzo sensowna osoba. Razem się nimi zajmiemy, dobrze?
- Zwietnie.
Brent zadzwonił do ciotki i skinął Maksowi głową. Ten, nie żegnając
się nawet z dziećmi, ruszył do samochodu. Teraz ważna była tylko Phoebe.
pona
ous
l
a
d
an
sc
ROZDZIAA CZTERNASTY
Przy torach kolejowych stały karetki, policja i straż. Max zaparkował w
bezpieczniej odległości i zaczął biec w kierunku pociągu.
Minął kilku gapiów, dwóch policjantów i strażaków. W pewnej chwili
zorientował się, że woła na głos Phoebe. Na widok zmiażdżonych wagonów
serce ścisnęła mu żelazna obręcz strachu.
- Phoebe!
Przy torach kłębiło się dużo ludzi, zarówno pasażerów, jak i ich
bliskich. Płakały dzieci, a ludzie pocieszali się nawzajem. Maszynistę
przesłuchiwała policja.
Maksa interesowała tylko jedna osoba. Musi ją znalezć i upewnić się, że
nic jej nie jest. %7łe jest cała i zdrowa.
- Tutaj, Max. Tu jestem.
Spojrzał w kierunku, z którego dochodził głos. Dopiero po chwili
dostrzegł ją siedzącą na ziemi. Opierała się o pień drzewa i patrzyła w jego
kierunku.
Zanim zdał sobie sprawę z tego, co robi, już ją obejmował. Dopiero po
chwili odsunął ją od siebie i spojrzał na nią uważnie.
- Jesteś ranna? Ktoś cię badał? Zaraz sprowadzę karetkę.- Nic mi nie
jest. Mam tylko kilka siniaków i trzęsę się ze strachu. Nic więcej. -
Uśmiechnęła się słabo, a po jej zakurzonym policzku popłynęła łza. - Już
mnie badano. Naprawdę. Chciałam tylko trochę się otrząsnąć i zastanowić, co
dalej.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Jedziesz ze mną do domu, i to bez gadania. Sam się tobą zajmę. - Dla
Maksa było to najbardziej oczywiste rozwiązanie pod słońcem. Najpierw
jednak chciał ją przytulić, upewnić się, że naprawdę tu jest, cała i zdrowa.
Przytulił ją delikatnie do siebie. Phoebe westchnęła i oparła głowę na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •