[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jaki medal za odwagę dostałeś w szpitalu!
Dr Blackstone zakończył ostatni szew.
- Teraz siostra Claryorl zabandażuje ci rękę i możesz już iść do domu. A na przyszłość staraj się
trzymać z daleka od potłuczonego szkła. Rozumiemy się?
Tommy skinął głową, obserwując, jak Meredith starannie owija gazą jego ramię. Po ukończeniu tej
czynności odprowadziła go do matki. Odsuwając się, by przepuścić sanitariusza z pacjentem na
wózku, poczuła w kostce taki ból, że musiała oprzeć się o ścianę. Nie uszło to, niestety, uwagi
doktora O'Neila. Podszedł do niej natychmiast i mocno objął w pasIe.
- Oprzyj się na mnie.
- Nic mi nie jest... tylko minutkę ...
Nie zważał na jej protesty.
- Zrobisz sobie zimny okład i zaraz potem pojedziesz do domu.
- Nie mogę ... ! Mam jeszcze dwie godziny dyżuru ...
- To jest dziś już twój drugi dyżur. Co ty wyprawiasz, Meredith? Chcesz zniszczyć całą pracę, jaką
włożyłem w poskładanie twoich kości? - odwrócił się do jednej z pielęgniarek i ostrym głosem
nakazał przynieść lód. Zaprowadził Meredith do dyżurki i posadził na leżance. Sam zajął miejsce na
taborecie naprzeciw niej i uniósłszy jej stopę odwinął bandaż. Nie zdołała przed jego bystrym
wzrokiem ukryć cieni pod oczami, których nawet makijaż nie był w stanie zatuszować. - A może są
jakieś inne przyczyny, dla których próbujesz zapracować się na śmierć?
- Jestem pełną poświęcenia pracownicą służby zdrowia. Nie wiedział pan o tym?
Doktor O'Neil nie żartował jednak.
- Wiem, że jesteś dobrą pielęgniarką, Meredith, tym bardziej więc nie powinnaś tak szafować
swoim zdrowiem.
- Mam teraz dwa dni wolne - powiedziała, gdy po obejrzeniu jej kostki znów ją bandażował.
Obiecuję, że moja prawa noga będzie przez cały ten czas odpoczywać.
-Wezmiesz sobie wolne na cały następny tydzień. Nie sztyletuj mnie tak oczami, to nic nie pomoże.
Kostka jest spuchnięta o wiele bardziej, niż powinna być po zdjęciu gipsu i ty dobrze o tym wiesz.
Jeśli nie przyjmiesz zwolnienia dobrowolnie, zmuszę cię do tego jako twój przełożony.
Meredith patrzyła na niego zaskoczona: mówił zupełnie poważnie. Pielęgniarkom rzadko zdarzało
się słyszeć taki ton u doktora O'Neila; zazwyczaj był jednym z najbardziej pogodnych i
pobłażliwych lekarzy w całym personelu szpitala.
- Dobrze więc - zgodziła się. - Wezmę sobie wolny tydzień, ale oczywiście bezpłatny. Robię to i tak
pod przymusem.
- Meredith, jak długo my się znamy? Rok? Półtora roku?
- Trochę więcej niż rok. Dlaczego pan pyta?
- Pamiętam, jak zeszłej zimy byliśmy razem na nocnym dyżurze i jak słuchałaś mojej smutnej
opowieści o rozstaniu z Rachelą. Nie próbowałaś mnie wtedy poucżać ani nie dawałaś mi żadnych
rad. Po prostu mnie wysłuchałaś. Byłbym szczęśliwy, mogąc odpłacić ci się w podobny sposób, jak
tylko poczujesz potrzebę, by porozmawiać o tym mężczyznie.
- O jakim mężczyznie?
- O tym, przez którego zgłosiłaś się z powrotem do pracy przed czasem, biorąc podwójne dyżury. A
wszystko po to, by nie mieć czasu na myślenie o nim.
A więc to było aż 'tak wyrazne, aż tak oczywiste!
- To wszystko nie miało sensu, Każde z nas poszło w swoją stronę.
- Czy on jest bardziej szczęśliwy z tego powodu niż ty?
Wzruszyła ramionami, .
- Wyobrażam sobie, że nie przeżywa tego zbyt mocno. Tacy jak on szybko stają na nogi.
Pielęgniarka, która w tym momencie przyniosła torebkę z lodem, poinformowała doktora O'Neil, że
właśnie przywieziono nowego pacjenta. Wręczając lód Meredith, dodała:
- Kobieta, która przyjechała z tym facetem pytała o ciebie. Chciała wiedzieć, czy jesteś na dyżurze
zachichotała. ~ Ma na imię Róża.
Meredith wyprostowała się tak gwałtownie, że torebka z lodem zsunęła się z jej nogi na podłogę.
- Powiedziałaś - Róża? Kogo ona przywiozła?
- Bardzo przystojnego gościa, którego nazywa Rogue.
- Co mu się stało? - zapytała z niepokojem.
- Złamał sobie nogę w kostce.
Chwilę pózniej dowiedziała się, że Paul został zabrany na prześwietlenie, przeszła więc do
poczekalni, by porozmawiać z Różą. Tamta przeglądała właśnie jakieś czasopismo. Widząc
Meredith, uśmiechnęła się przyjaznie.
- Witaj, kochanie. Jak miło znowu cię zobaczyć!
- Co się stało z Paulem? - zapytała, siadając na krześle obok niej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]