[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mei, dum spiritus regit artus  co, zważywszy, że angielszczyzna listów jego
żony zawodziła nieraz pod względem gramatyki, a często i ortografii, może
służyć za dowód, jak bardzo idealizował swą  Molly ; a, jak zwykła mawiać
panna Jenkyns,  dziś ludzie rozprawiają wiele na temat idealizowania, cokolwiek
to może znaczyć . Ale to było niczym w porównaniu z zapałem do tworzenia
klasycznej poezji, który go wkrótce ogarnął. W wierszach tych Molly
występowała pod imieniem Maria. List, zawierający owo carmen, nosił
nagłówek:  Wiersze hebrajskie przysłane mi przez mego szanownego małżonka.
Oczekiwałam listu, czy zabić prosię, ale muszę czekać. Nie zapomnieć posłać
tych poezji do Sir Petera Arleya, jak mój małżonek sobie życzy! Post scriptum
dopisane jego ręką stwierdzało, że oda ta ukazała się w  Gentleman's Magazine ,
w grudniu 1782 roku.
Jej odpowiedzi, zbierane przez męża tak pieczołowicie, jak gdyby to były
 M.T.T. Ciceronis Epistolae , musiały sprawiać większą satysfakcję
nieobecnemu małżonkowi i ojcu niż jego listy  żonie. Pisała, że Debora bardzo
starannie szyje każdego dnia i czyta jej głośno z książek, które on wskazał, że jest
nad wiek rozwiniętym, dobrym dzieckiem i nieraz zadaje pytania, na które matka
nie znajduje odpowiedzi, ale matka nie kompromituje się przyznaniem do
niewiedzy, tylko zabiera się wtedy do przegarniania ognia na kominku albo
 posyła nad wiek rozwinięte dziecko z jakimś poleceniem. Matty była teraz
pieszczoszką mamusi i zapowiadała się (podobnie jak siostra w jej wieku) na
piękność. Przeczytałam ten ustęp głośno pannie Matty, która uśmiechnęła się i
westchnęła, słysząc tak wprost z serca płynące słowa nadziei  mała Matty pewno
nie okaże się próżną, nawet jeśli będzie bardzo piękna .
 Miałam bardzo ładne włosy, moja droga  rzekła panna Matylda  i
chyba niebrzydkie usta.
Wkrótce potem dostrzegłam, że poprawia czepeczek i prostuje się w krześle.
Ale wróćmy do listów pani Jenkyns. Opowiadała mężowi o biednych w
parafii, o tym, jakie domowe lekarstwa stosuje, co im posyła do jedzenia, by się
wzmocnili. Można było wyczuć, że nad głowami wszystkich nicponiów
powiewała niczym rózgą zapowiedzią jego gniewu. Prosiła go o decyzje co do
krów i wieprzy, i jak już wspomniałam, nie zawsze je otrzymywała.
Dobra stara babunia już nie żyła, kiedy  wkrótce po opublikowaniu owego
kazania  urodził się chłopiec. I znów nadszedł list od dziadka, pełen przestróg i
upomnień, grozniejszych niż poprzednio, bo to przecież chłopaka strzec należało
przed sidłami tego świata. Opisywał tyle najgrozniejszych grzechów, w jakie
wpaść może mężczyzna, że zastanawiałam się, jak to się dzieje, że nie wszyscy
mężczyzni giną gwałtowną śmiercią. Wyglądało na to, że przerażająca ilość
przyjaciół i znajomych dziadka skończyła na szubienicy, toteż nie dziwiło mnie,
że mówi o tej ziemi jako o  dolinie łez .
Wydało mi się dziwne, że nigdy dotychczas nie słyszałam o tym bracie, ale
doszłam do wniosku, że widocznie umarł młodo, gdyż w przeciwnym razie
siostry by o nim wspomniały.
Doszłyśmy wreszcie do pakietu listów panny Jenkyns. Tych panna Matty nie
miała chęci spalić. Powiedziała, że wszystkie inne są interesujące wyłącznie dla
osób, które kochały piszących, i że sprawiłoby jej przykrość, gdyby pozwoliła, by
wpadły w ręce obcych, którzy nigdy nie znali jej matki i nie wiedzieli, jak była
dobrą, choć jej pisownia nie zawsze stosowała się do nowoczesnych przepisów.
Ale listy Debory przewyższały tamte niepomiernie. Każdy mógł odnieść korzyść
z ich czytania. Wiele już czasu minęło od chwili, gdy czytała panią Chapone6, ale
pamięta, jak myślała wtedy, że Debora potrafiłaby napisać to samo równie
dobrze. Co się zaś tyczy pani Carter7, to bardzo ceni jej list, bo jej dziełem był
 Epiktet , ale z pewnością Debora nigdy by nie użyła tak pospolitych wyrażeń,
jakich tamta używała. Było widoczne, że panna Matty paliła te listy z wielkim
żalem. Nie mogła dopuścić, bym ja je lekkomyślnie odrzuciła po cichym
przeczytaniu czy przejrzeniu. Wzięła je ode mnie i nawet zapaliła drugą świecę,
by móc je czytać głośno z odpowiednią emfazą i bez potykania się na dłuższych
słowach. Och, doprawdy, jakże spragniona byłam faktów, zamiast refleksji; nim
dobiegłyśmy do końca, wypełniło nam to dwa wieczory i nie mogę zaprzeczyć, że
myślałam jednocześnie i o innych sprawach, a jednak nie przeoczyłam nigdy koń-
ca zdania.
Listy pastora, a także jego żony i teściowej, były wszystkie względnie krótkie
i zwięzłe, kreślone pismem prostym, przy czym jedna linijka znajdowała się tuż
pod drugą. Czasami cały list mieścił się niemal na skrawku papieru. Papier był
bardzo żółty, a atrament ciemnobrązowy, niektóre z tych listów (na co zwróciła
moją uwagę panna Matty) przesyłane były dawną pocztą i miały na rogu znaczek,
przedstawiający chłopca pocztowego, pędzącego co koń wyskoczy i dmącego w
róg. Listy pani Jenkyns i jej matki zaklejone były ogromnym czerwonym
opłatkiem do pieczętowania, były to bowiem czasy, nim jeszcze  Patronat panny
Edgeworth8 wypędził go z dobrego towarzystwa. Z tego, co pisała, wynikało
6
Hester Chapone (1727 1801)  autorka  Listów o doskonaleniu umysłu i jednego z
numerów  Ramblera .
7
Elizabeth Carter (1717 1806) napisała dwa numery  Ramblera , a także przetłumaczyła pisma
Epikteta. Jej listy ukazały się drukiem pośmiertnie.
8
Maria Edgeworth (1767 1849) to ciesząca się w swoim czasie dużą popularnością
powieściopisarka irlandzka, zaś  Patronage , jedna z jej dłuższych powieści, nacechowana jest jak i
jasno, że franki były bardzo poszukiwane i że używano ich nawet jako środka
płatniczego, gdy członkowie Parlamentu regulowali swoje długi. Pastor
pieczętował swoje listy ogromnym sygnetem, a staranność, z jaką to robił,
dowodziła, że oczekuje, iż zostaną one przecięte, a nie rozerwane bezmyślną lub
niedbałą ręką. Format i sposób pisania listów panny Jenkyns okazywały, że są
pózniejszej daty. Używała kwadratowych arkusików, które zwykłyśmy zwać
staroświeckimi. Potrafiła równomiernie porozmieszczać na kartce słowa 
nawet te wielosylabowe  a zapełniwszy stronę, zabierała się z dumą i radością
do pisania na niej pionowo. Panna Matty niepokoiła się i martwiła, bo słowa rosły
jak tocząca się kula śnieżna i pod koniec owych listów stawały się czasem
przerazliwie długie. W jednym z listów do ojca, trochę teologicznym i trochę
kontrowersyjnym w tonie, wspomniany był Herod, tetrarcha Idumei. Panna Matty
przeczytała:  Herod, petrarcha Etrurii z tak zadowoloną miną, jak gdyby
wszystko było w porządku.
Nie jestem całkiem pewna daty, ale zdaje się, że to w roku 1805 panna
Jenkyns napisała najwięcej listów  a to z racji swej nieobecności, bawiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •