[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naczynia do herbaty.
- Przejdziesz się ze mną, Catherino?! - zawołał Hugh,
próbujÄ…c pozbyć siÄ™ wrażenia, że znalazÅ‚ siÄ™ w jakimÅ› kosz­
marze. - Może udamy się za Jamesem, który poszedł obejrzeć
tył świątyni. Chcesz, żebym cię do niego zaprowadził?
Catherina potrząsnęła głową.
- Chcę, żeby James uczył się samodzielności. Jestem pewna,
że wróci akurat, kiedy herbata będzie już gotowa.
- W takim razie chodz ze mną, to pokażę ci lilie wodne. -
187
Hugh podał siostrze ramię. - Powiedz mi, czy nigdy nie
myślałaś o tym, żeby wysłać Jamesa do szkoły? Jestem pewien,
że papa go wesprze, jeśli go o to poprosisz.
- OdesÅ‚ać go do szkoÅ‚y? - powtórzyÅ‚a CatÅ‚ierina. - Z pew­
nością nie!
- Mój brat i ja, kiedy mieliÅ›my osiem lat, specjalnie wróciliÅ›­
my do Anglii, żeby się uczyć.
- Rozumiem, że klimat w Indiach jest niezdrowy dla białych
dzieci - z wahaniem rzekła Catherina. - Wiem, że twoja matka
była chora i mogła nie przeżyć podróży do domu, ale uważam,
że to nie było dobre posunięcie. Oczywiście, nie winię sir
George'a.
Hugh podniósł kamyk i rzucił nim w lilię. Trafił i pobudził
do ruchu resztę kwiatów pływających obok.
- Jakoś przetrwałem i szybko zapomniałem. Tak to jest
z małymi chłopcami.
- Nie mogę w to uwierzyć - cicho upierała się Catherina. -
Jako matka jednego dziecka nie posiadam dużego doÅ›wiad­
czenia, ale nigdy nie zgodziłabym się na rozstanie ze swoim
ośmioletnim synem.
Hugh podniósł następny kamień i znowu rzucił.
- Wkrótce miała Alexa. - Kamień trafił w następną kępkę
lilii.
- Nie o to chodzi. Nie miała ciebie i twojego brata. Alex
to Alex, jestem pewna, że ucieszyła się z jego narodzin, ale
to nie znaczy, że nie tęskniła za wami. - Przez chwilę Catherina
milczała, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w jezioro. -
Przed Jamesem straciłam pięcioro dzieci. Bardzo go kocham,
ale nigdy nie zapomniałam reszty swoich dzieci. Nie da się
ich zapomnieć.
188
Hugh pochylił się i pocałował ją w policzek.
- Przykro mi - powiedział. Nagle ogarnęło go wrażenie, że
gdzieś w głębi czai się w nim cała studnia łez, które zatopią,
go, jeśli pozwoli im wypłynąć. Szybko odrzucił tę myśl. -
Naprawdę interesuje mnie przyszłość Jamesa. Mam nadzieję,
że pozwolisz mu studiować architekturę, jeśli będzie tego chciał?
- O tak. Spotkanie z tobą rozbudziło jego ambicje. Liczę
na to, że odwiedzisz nas w Londynie. James z pewnością nie
chciałby tracić z tobą kontaktu.
- Nie bywam na Golden Sąuare - uprzejmie wyjaśnił Hugh.
- Przykro mi.
- Może wyjadę z Londynu, nie wiem. - Bezwiednie z całej
siły wciskał w ziemię obcasem małą stokrotkę.
- Wyjeżdżasz? - zdziwiła się Catherina, myśląc zarazem,
że dzieje się coś naprawdę złego.
- Prawdopodobnie. - Jeśli napad się uda, pomyślał Hugh,
czemu towarzyszył nieprzyjemny skurcz serca. Och Boże,
gdyby tak nigdy nie spotkał Boba i Springera.
- James i ja będziemy za tobą tęsknili - oświadczyła ze
smutkiem Catherina; położyła mu na ramieniu rękę, lecz zaraz
ją cofnęła.
Hugh westchnął, podniósł następny kamień, ale go porzucił.
Nagle zobaczył płynącą w ich kierunku łódkę.
- Och Boże, to ten nadęty służący Alexa. Lepiej umrzeć,
niż z nim rozmawiać. - Odwrócił się i mamrocząc przeprosiny,
odszedł.
Catherina zasmucona i przejęta wróciła do namiotu. Jeszcze
raz odwróciła się w stronę jeziora i zobaczyła Decimę i Alexan-
dra wychodzących zza gałęzi wierzby. Szli oddaleni od siebie,
jakby się kłócili, lecz Alexander był uśmiechnięty, a Decima
189
spoglądała na towarzysza, kiedy sądziła, że tego nie widzi.
Catherina pomyślała, że między tym dwojgiem coś się święci -
zresztą nie tylko ona to zauważyła. Poprzedniego wieczoru
podsłuchała cichą wymianę zdań na ten temat między Alatheą
i Frederickiem.
Decima po wejściu do namiotu podeszła do Janey i Clary,
więc Catherina, wykorzystując moment, zbliżyła się do Alexan-
dra i zapytała cicho:
- Masz wolnÄ… chwilkÄ™?
Natychmiast się do niej odwrócił.
- Czy coś się stało?
- Martwię się o Hugh. - Opowiedziała o ich rozmowie.
- Od dawna wiem, że mnie nienawidzi - burknął Ale-
xander. - Nigdy mnie nie lubił. A co do reszty, to wygląda
na to, że Hugh cierpi przez wyrzuty sumienia. Biedny sza­
leniec.
Catherina westchnęła.
- Lubię go i wydaje mi się, że jest nieszczęśliwy. Nie
mógłbyś z nim porozmawiać?
- Do rozmowy potrzeba dwóch osób. Nie mogę rozmawiać
ze ścianą. - Alexander podniósł wzrok i zobaczył, że do brzegu
dobija Wilmot. - Wybacz mi, Catherino. - Odwrócił się i ruszył
w stronę nabrzeża.
Hugh i James przyglÄ…dali siÄ™ Alexandrowi i jego lokajowi.
- Jestem zdumiony, że Wilmot potrafi wiosłować - w pewnej
chwili szyderczo burknÄ…Å‚ Hugh.
- Nie lubisz go, wujku? - zapytał ze zdumieniem James.
Hugh nie odpowiedział. Po chwili podszedł do nich Alexander
i podał chłopcu teleskop.
- Zapomniałem o nim rano, a przygotowałem go, sądząc,
190
że będziesz chciał go użyć - wyjaśnił. - Wilmot zobaczył, że
go zostawiłem, i był na tyle uprzejmy, że go dowiózł.
James odwrócił się do lokaja z podziękowaniami.
Hugh miał taką minę, jakby najadł się cytryn. Jego zły
humor powoli zaczynał się udzielać reszcie towarzystwa.
Dzieci nawet trochę się go bały, tak więc za ogólną zgodą
ustalono, że zaraz po wypiciu herbaty wszyscy się pakują
i wracajÄ… do domu.
- Do widzenia, świątynio! - wołała Clara, kiedy łódka
odbijała od brzegu. Dziewczynka była tak odurzona świeżym
powietrzem, że już po kilku minutach zasnęła, opuszczając
gÅ‚owÄ™ na kolana Decimy. Janey patrzyÅ‚a na siostrÄ™ ze współ­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •