[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kowicz. I Skośnonosy Eddie. Aha, i Lenny... Lenny... jak
brzmiało jego nazwisko?
- Bagagroceries - warknął Ethan.
- No właśnie. Lenny Bagagroceries. No i nie może-
Strona 106 z 152
S
R
my przecież zapomnieć o jego uroczej małżonce, Hotsie
Bagagroceries. Ethan! - zawołała, chcąc zwrócić jego
uwagę.
- Co? - zapytał niecierpliwie.
- Powiedz mi, jak mam ich przedstawić moim rodzicom?
Nie pamiętam ich nazwisk.
- I to mówi osoba, której znajome nazywają się Oklaho-
ma i Pączek.
Angie spojrzała na niego ze złością.
- Mówiłam ci, że tak je nazywano w dzieciństwie i po-
tem tak już zostało.
Ethan westchnął ciężko.
- Chodz ze mną. Chcę, żebyś kogoś poznała.
- Kogo?
- Mojego szefa.
Angie zamilkła. Ostatnią osobą, którą chciałaby spotkać,
był ten właśnie człowiek. Zaczęła się zastanawiać, czy istnie-
je jakiś szczególny protokół, którego należy przestrzegać
przy spotkaniach z tak ważną osobistością ze świata przestę-
pczego. Przed oczyma stanęły jej obrazy z Ojca chrzestne-
go". Czy powinna się jakoś szczególnie do niego zwracać,
a może pocałować go w rękę?
- Wiesz, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - stwier-
dziła po chwili.
- Dlaczego? - zapytał. - Chciałby cię poznać.
- No, ale jest jeszcze ten drobny problem. Pamiętam, że
nie tak dawno postanowił pozbawić mnie życia.
- Zupełnie o tym zapomniałem.
- Co takiego? Zapomniałeś, że twój szef chciał się po-
zbyć twojej żony?
- Wtedy jeszcze nią nie byłaś - sprostował zawsze do-
kładny Ethan.
Strona 107 z 152
S
R
- Zaprośmy w końcu gości do stołów. Wszyscy wydają
się głodni - powiedziała Angie, chcąc zmienić temat.
Ale kiedy ruszyli w stronę bufetu, natknęli się na przyja-
ciółki Angie. Rosemary i Kirby od początku nie ukrywały,
co o tym wszystkim myślą. Nawet teraz, już po fakcie, wy-
dawały się zaniepokojone całą sytuacją. Ethan wyczuł naty-
chmiast ich nastrój, więc szybko je przeprosił i odszedł, żeby
powitać swego szefa.
- Nadal jeszcze możesz się z tego wycofać - powiedziała
Rosemary. - Ukryjemy cię razem z Kirby. Ten koszmarny
gangster na pewno cię nie odnajdzie.
- Znajdzie mnie - powiedziała Angie. - A jeśli nie on, to
jego współpracownicy" to zrobią. Mają swoje sposoby.
- Jest ktoś, kto by mógł ci pomóc - zapewniła ją Kirby.
- James ma dużo pieniędzy i kilka domów na całym świecie.
Może zatelefonowałabym do niego i...
- A od kiedy to jesteś z nim po imieniu? - przerwała jej
Angie. - Niedawno mówiłaś o nim trochę inaczej. Chcesz,
może, żeby ci przypomnieć?
- Stosunki między nami trochę się zmieniły - wyjąkała
Kirby.
Angie i Rosemary wymieniły zaciekawione spojrzenia.
- W jakim sensie? - zapytała Angie.
- Nie chcę na ten temat rozmawiać - odpowiedziała krót-
ko Kirby.
Angie chciała jakoś zareagować, ale przerwała jej Rose-
mary, która wprawiła ją również w zdumienie.
- Willis uważa, że głupio postąpiłaś.
- Willis zawsze uważał, że wszyscy poza nim są głupi,
oczywiście, o ile pamiętasz ten fakt, Rosemary. Tak twierdzi-
łaś ty i twoje koleżanki.
- Ale on się naprawdę bardzo zmienił, uwierz mi.
Strona 108 z 152
S
R
Rosemary nigdy nie broniła Willisa Randoma. Do tej po-
ry zawsze była jego największym i najbardziej zaciętym kry-
tykiem.
- Pod jakim względem? - zapytała Angie. Nie potrafiła
wyobrazić sobie Willisa inaczej niż jako zarozumialca, który
zawsze dokuczał dziewczynom, mając zdecydowanie kie-
pskie zdanie na temat ich intelektu.
- Zobacz sama. Jest na twoim przyjęciu. Przyszedł ze
mną.
- Umawiasz się z Willisem? Gdzie on jest?
- Tam. Rozmawia z pastorem -i twoją matką.
Angie odwróciła głowę, by mu się przyjrzeć. Zobaczyła,
że jej matka stoi między pastorem, przyjacielem Ethana
i przystojnym, wysokim mężczyzną, który w żaden sposób
nie przypominał jej Willisa Randoma.
- To jest Willis? - zapytała z niedowierzaniem.
Rosemary w milczeniu pokiwała głową, wpatrując się
w Randoma z rozmarzeniem.
- Jesteś w nim zakochana? - zapytała Angie.
- Nie chcę o tym rozmawiać - padła odpowiedz z ust
Rosemary, która od razu zmieniła temat. - A jak zareagowała
twoja mama, gdy dowiedziała się, że wychodzisz za krymi-
nalistę?
- Chyba zwariowałaś? Moi rodzice są szczęśliwi. Sądzą,
że Ethan jest wspaniałym człowiekiem. Nie mają najmniej-
szego pojęcia, kim jest naprawdę. Mój tata cieszy się, że
będzie miał więcej zamówień. Myślą, że on się tu przepro-
wadzi. %7łe kupimy dom na tej samej ulicy i że rodzina wkrót-
ce się powiększy.
- To ty naopowiadałaś im tych wszystkich bzdur?
- Ależ skąd. To Ethan. Mam ochotę go za to zabić.
Rosemary i Kirby nie mogły uwierzyć, że Angie pozwala
Strona 109 z 152
S
R
na to wszystko. Już chciały jej coś powiedzieć na ten temat,
gdy nagle za jej plecami pojawił się Ethan.
- Myślę, że naprawdę już pora na jakieś jedzenie, bo
niektórzy z moich kumpli zaczynają się niecierpliwić. Chyba
lepiej ich nie drażnić, prawda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]