[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chcę wracać do domu! - oznajmiła, patrząc mu w twarz.
- Ale ja najpierw chcę z tobą porozmawiać.
- Benjaminie, ludzie na nas patrzą.
Benjamin rozejrzał się dookoła, po czym zaprowadził ją pod ścianę budynku.
- Czy mogłabyś przestać płakać? - poprosił.
- Nie, nie mogę.
- Ale mogłabyś spróbować?
- Nie.
Patrzył na nią przez chwilę, po czym objął ją ramieniem, przyciągnął do siebie i
pocałował. Przez parę chwil stali bez ruchu, wreszcie Elaine odsunęła twarz i
odchrząknęła.
- Ludzie wciąż się na nas gapią - powiedziała cicho.
Spróbował pocałować ją jeszcze raz, ale odwróciła głowę.
- Nie chcę tego robić przy ludziach - oznajmiła.
- Chodzmy do samochodu.
- Czy możemy coś zjeść? - spytała.
Wziął ją za rękę i poprowadził chodnikiem do restauracji. Kelner wskazał im
stolik z tyłu sali. Gdy tylko usiedli, Benjamin nachylił się i ponownie ujął jej dłoń.
- Elaine?
- Słucham?
- Już dobrze?
- Tak.
- Czy potrafisz zrozumieć, że ja wcale taki nie jestem? Taki, jaki byłem
wcześniej.
Skinęła głową.
- Potrafisz to zrozumieć?
- Benjaminie, pani czeka.
Przy stoliku stała kelnerka z notatnikiem i ołówkiem w ręku.
- Co zjesz? - spytał Benjamin.
- Hamburgera.
- W porządku. - Benjamin zwrócił się do kelnerki: - Dwa hamburgery.
Kelnerka zapisała zamówienie i odeszła. Benjamin znowu spojrzał na Elaine.
Przyglądał się jej przez dłuższy czas, po czym zaczął potrząsać głową.
- Elaine? - odezwał się. - Chciałbym... chciałbym tylko, żebyś zrozumiała, że
taki nie jestem. Wcale taki nie jestem.
- Czy ty nie jesteś przypadkiem chory?
- Chory?
- To znaczy, dlaczego jesteś w takim złym humorze?
- Nie wiem - odparł Benjamin. - Podobny nastrój prześladuje mnie, odkąd
skończyłem studia.
Elaine rozłożyła serwetkę na kolanach. Siedzieli w milczeniu. Wreszcie
kelnerka przyniosła zamówione dania i postawiła przed nimi. Benjamin podniósł
swojego hamburgera, ale natychmiast go odłożył.
- Tak się jakoś czuję - dodał. - Po opuszczeniu uczelni cały czas coś mnie
nieodparcie zmusza do nieuprzejmości.
Elaine podniosła hamburgera.
- To czemu tam nie wrócisz? - zapytała.
- To nie dla mnie - odrzekł Benjamin.
Elaine zaczęła jeść. Benjamin podniósł swojego hamburgera do ust i po chwili
ponownie go odłożył.
- W ogóle strasznie mi głupio - zaczął. - I chcę cię przeprosić. Bo naprawdę nie
jestem taki.
Skinęła głową.
Benjamin spojrzał na hamburgera na talerzu i podniósł go do ust.
Dopiero po północy podjechali w końcu pod dom Robinsonów i zaparkowali.
Przez parę chwil siedzieli w ciszy w samochodzie. Elaine zwróciła twarz w stronę
Benjamina i uśmiechnęła się.
- Może wejdziesz? - zaproponowała. - Zrobię ci drinka. Albo kawę.
Benjamin pokręcił głową.
- Wiesz, niezbyt chce mi się pić - odparł.
Elaine skinęła głową i znów zapanowała cisza.
- Dobra - odezwała się wreszcie Elaine. - To może ja już pójdę.
Benjamin ujął jej dłoń. Spojrzała na niego, a on przysunął głowę i pocałował ją.
- Benjaminie? - spytała cicho.
- Tak, Elaine?
- Czy w domu nie byłoby wygodniej?
- Nie chcę... To znaczy, nie chciałbym nikogo obudzić.
- Nikogo nie obudzimy - stwierdziła Elaine, chwytając klamkę. - Wejdzmy do
środka.
- Zaczekaj. - Wziął ją za rękę i przyciągnął do siebie. - Dlaczego chcesz,
żebyśmy weszli do środka?
- Bo myślę, że tak byłoby wygodniej.
- Czy w samochodzie nie jest wygodnie?
Elaine zachmurzyła się.
- Coś jest nie tak? - zapytała.
- Słucham?
- Czemu nie chcesz wejść do domu?
- Och - odparł Benjamin. - Po prostu... po prostu myślę, że moglibyśmy zrobić
coś innego. Pojechać gdzieś.
- Dobrze.
Benjamin włączył silnik.
- Dokąd jedziemy? - spytała Elaine.
- Do jakiegoś baru. Próbuję sobie przypomnieć, gdzie tu jest jakiś bar.
- Zdaje się, że w hotelu Taft?
Benjamin spojrzał na nią.
- Prawda? - dodała.
- Ja nie... nie pamiętam.
- Pojedzmy tam - zaproponowała.
- Do Tafta?
Skinęła głową.
- Czekaj - powiedział Benjamin, kręcąc głową. - Czy to nie za daleko?
- To tylko mila stąd.
- Mila... - powtórzył Benjamin. - Ale tam może nie być baru.
- Sprawdzmy.
- Ale, Elaine... Właściwie dlaczego... dlaczego wybrałaś Tafta?
Obróciła się i spojrzała na niego.
- O co chodzi? - zapytała.
- O nic - rzekł Benjamin. - Ja tylko... ja tylko zastanawiam się, czy mają tam bar
czy nie. Właściwie to pojedzmy zobaczyć. Sprawdzimy, czy mają czy nie.
Przeszli przez drzwi baru w hotelu Taft i Elaine wybrała stolik w rogu, obok
okna. Benjamin pomógł jej zdjąć płaszcz i usiedli. Elaine wyglądała chwilę przez okno,
po czym odwróciła się do Benjamina.
- Mam wrażenie, że już tu kiedyś byłam - oznajmiła. - Nie mają tu przypadkiem
sali balowej?
- Nie wiem.
- Chyba mają - ciągnęła. - Zdaje się, że byłam tu kiedyś na przyjęciu.
Benjamin skinął głową, nie patrząc na nią. Elaine otworzyła usta, by coś jeszcze
powiedzieć, ale nagle zmarszczyła brwi. Nachyliła się i położyła dłoń na rękawie
Benjamina.
- Jakiś mężczyzna się nam przygląda - oznajmiła.
Benjamin pokręcił głową.
- Jeden z windziarzy - dodała. - Przyglądał się nam, gdy tu weszliśmy, i dalej
się przygląda.
- Elaine, chodzmy stąd.
- Spójrz. Jest ich dwóch. Rozmawiają o nas.
- Elaine...
- Stoją w drzwiach, gapią się na nas i rozmawiają. Jeden wskazuje nas ręką.
Nagle kelnerka postawiła przed nimi dwa drinki i zniknęła. Elaine podniosła
wzrok i zmarszczyła brwi.
- Co się dzieje? - spytała.
Benjamin odchrząknął.
- Benjaminie?
- Elaine, chodzmy już stąd.
- Dlaczego ona przyniosła nam te drinki?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]