[ Pobierz całość w formacie PDF ]

minut, żeby wykonać pracę, dla której norma przewiduje 23 minuty! DLA NAS to jest
decydujące! Jeżeli jeszcze raz dotrą do nas informacje, że nie mieści się pan w granicach
dopuszczalnej normy, będziemy zmuszeni zaprosić pana na ROZSZERZONY CYKL
ROZMÓW WYJAZNIAJCYCH, POACZONY Z UDZIELENIEM PANU NAGANY
DRUGIEGO STOPNIA.
- Brzmi to fascynująco, ale pozwoli pan, że zadam jedno pytanie.
- SÅ‚ucham.
- Zakładając, że uda mi się dopaść  odtłuszczony kosz. Czasami to się udaje. Wtedy
trzeba mi tylko pięciu albo ośmiu minut. W myśl wykombinowanych przez was norm,
oszczędzam na takim koszu piętnaście minut. Czy mam wtedy prawo zejść do kantyny i zjeść
ciastko z kremem, a może nawet rzucić okiem na telewizor, a potem dalej odrabiać tę
pańszczyznę, czy...
- NIE! POWINIEN PAN NATYCHMIAST ZACZ SORTOWA NASTPNY
KOSZ!!!
Podpisałem jakiś papierek, na którym stało, że pouczenie odbyło się i że nagana
została przyjęta. Czy ja ją przyjąłem, nikt się nie pytał. Szpic - Beaver zanotował czas mojego
pobytu w jego gabinecie i kazał mi wyjść.
OdetchnÄ…Å‚em!
3
Koszmarna monotonia pracy dobijała nas, więc tym dłużej i intensywniej
wspominaliśmy te krótkie chwile wydarzeń nieprzewidzianych i nieoczekiwanych. Jednego
chłopaka nakryli na klatce schodowej, tej samej, w której zamknięto mnie kiedyś, z głową
pod spódnicą dziewczyny ze stołówki. Po paru dniach ta sama dupodajka oskarżyła trzech
sortowaczy i jednego pilnowacza o to, że pomimo wykonania usług doustnego zaspokojenia
ich samczych chuci, nie uiszczono należnego jej honorarium.
DziewczynÄ™ i trzech sortowaczy wywalono na zbity ryj, a pilnowacza zdegradowano o
kilka stawek w dół w uposażeniu.
A potem podpaliłem urząd pocztowy!
Sortowałem cholerną liczbę masowych przesyłek, te miliony przeróżnych katalogów i
reklam, na których poczta nabijała sobie niezle kabzę. Chcąc sobie umilić walkę z tym
 żywiołem , paliłem dość kosztowne cygaro. Przerzucając te  luksusowe szmaty z
podręcznego wózka do odpowiednich przegród, usłyszałem nagle krzyk:
TY, TE TWOJE KATALOGI ID Z DYMEM!
Odwróciłem się. Rzeczywiście. Mały, ale jary płomyczek ognia przeskakiwał coraz
szybciej z jednej paczki na drugą, dobierając się do powierzonych Poczcie Amerykańskiej
przesyłek. Prawdopodobnie popiół cygara musiał się gdzieś tam zawieruszyć.
O kurwa!
Płomień buchnął całkiem w porządku. I mimo, że starałem się go zdusić, waląc na
oślep tymi powierzonymi poczcie katalogami, ogień przerzucał się coraz szybciej. Iskry
unosiły się do góry i opadały na coraz to inne paczki, wywołując rzadko tu widziane
spustoszenie.
O kurwa!
Z tyłu dobiegł mnie współczujący głos kolegi:
- Ty, tu cuchnie ogniem!
- TO NIE CUCHNIE OGNIEM - wykrzyczałem.. - TO CUCHN TE
SKATALOGOWANE SUPEROKAZJE PO OBNI%7Å‚ONYCH CENACH!
- O, kurwa, trzeba spierdalać - zawył drugi współczujący mi kolega.
- To spierdalaj - powiedziałem spokojnie. - TO SPIERDALAJ, I TO JU%7ł!
Ogień parzył mi dłonie. Całym sercem oddawałem się ratowaniu tych
bezwartościowych, luksusowych gówien, dzięki którym Poczta Amerykańska mogła mi
płacić marne pieniądze.
Jakoś udało mi się opanować ten pożar. Nie poparzonymi jeszcze stopami zdusiłem
resztki tlących się, sczerniałych katalogów z drogiego, kredowego papieru.
Któryś z pilnowaczy pojawił się nagle na horyzoncie. Chciał mi coś powiedzieć. Ale
nie powiedział nic. Bo co on mógłby powiedzieć, widząc mnie stojącego w kupie dymu, z
palącymi się resztkami przesyłek w rękach? To, co się spaliło, odkładałem na bok, to, co
można było przesłać, lądowało w odpowiedniej przegrodzie. Dopiero teraz cygaro wypadło
mi z ust. Postanowiłem nie palić więcej cygar.
Dłonie zaczynały bardzo nieprzyjemnie szczypać i dokuczać. Zimna kąpiel w wodzie
nie przyniosła oczekiwanego uśmierzenia bólu. Postanowiłem iść do pielęgniarki. Zgodę na to
musiał wydać pilnowacz. I wydał!
Tej nocy dyżur miała taka jedna, co to często zaglądała do mnie, ni z gruchy, ni z
pietruchy, pytając:  A na co dzisiaj mamy ochotę, Chinaski? . I jak pojawiłem się u niej w
gabinecie, naturalnie, że zadała to samo pytanie.
- Pani mnie sobie przypomina, co?
- No jasne, kilka samotnych nocy ma pan już za sobą, co?
- To prawda - odpowiedziałem.
- Przechowuje pan jeszcze jakieÅ› baby u siebie w mieszkaniu?
- No, a jak! A pani chodzi jeszcze na targ i targa koszyk pełen chłopów?
- Panie Chinaski, na co pan właściwie cierpi?
- Spaliłem sobie dłonie.
- Proszę podejść bliżej. A jak to się stało? Kobieta?
- Czy to jest teraz aż tak ważne? Dłonie są spalone!
Czymś wysmarowała mi ręce, ocierając się o mnie wcale dobrze wyrośniętymi
cycami.
- Więc jak to się stało, Henry? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •