[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Myślała o zamówieniu nekrologu w gazecie, ale jej siostra nie miała w miasteczka przyjaciół.
Ubrana była w szarą suknię oraz długi tweedowy płaszcz. Wiatr był zimny i
porywisty. Nie spała przez pół nocy, my śląc o Stuarcie i zastanawiając się, co zrobiła, Ŝe
trzyma się od niej z daleka. W Nowym Jorku byli sobie tak bliscy, lecz teraz o niej
zapomniał. Pragnęła z nim być, choćby zobaczyć go z daleka...
Gdy patrzyła na urnę z prochami swojej siostry, czuła się straszliwie samotna.
Asystent kierownika domu pogrzebowego wygłosił nad prochami Rachel stosowną
przemowę. Ivy było niezmiernie przykro, Ŝe jej siostra zmarnowała swoje Ŝycie. Gdyby była
inna... Zamknęła oczy. Miała nadzieję, Ŝe modlitwa pomoŜe nieszczęsnej siostrze w drodze
ku wieczystej światłości.
Kiedy uniosła głowę, zamarła, widząc podąŜającego w jej stronę Stuarta. Kapelusz o
szerokim rondzie miał nisko naciągnięty na oczy. Szary garnitur dodawał mu dystynkcji.
Zatrzymał się przy grobie, spojrzał na Ivy i powiedział:
- Przykro mi, Ŝe się spóźniłem. Nie mogłem dowiedzieć się, kiedy będzie ceremonia.
Gdybym wiedział wcześniej, przyszłaby i Merrie.
- Nie myślałam, Ŝe ktokolwiek przyjdzie.
- Nie myślałaś... - Jego duŜa dłoń spoczęła na jej małej dłoni. Spojrzała w górę, nagle
czując się bezpieczna i pewna siebie.
Łzy zwilŜyły jej oczy.
Kierownik domu pogrzebowego oraz jego asystent złoŜyli Ivy kondolencje, gdy
grabarz umieścił urnę w miejscu spoczynku.
- Chcesz dłuŜej tu zostać? - zapytał Stuart. Pokręciła głową. Mocniej zacisnął dłoń.
Milczał, prowadząc ją do jej starego volkswagena.
- Byłabyś bezpieczniejsza, jeŜdŜąc na rowerze - skomentował.
- Nie prezentuje się okazale, ale jeździ. Na ogół. Delikatnie objął jej ramiona.
- Widziałem cię w samochodzie z Hayesem następnego ranka po naszym przyjeździe -
rzekł chłodno. - I następnego dnia znów z nim byłaś.
- Tak - odpowiedziała zaskoczona - poniewaŜ on i komendant Grier...
- Muszą być obecni przy otwieraniu skrzynki depozytowej - dokończył za nią, a jego
ciemne oczy zalśniły. - Powinnaś zadzwonić do mnie i powiedzieć mi o tym, Ivy.
- Tak? - Jej oczy równieŜ zaczęły błyszczeć. - Ty równieŜ mogłeś do mnie zadzwonić,
zamiast objeŜdŜać miasto z tą ładną dziewczyną!
Twarz mu złagodniała; zaczął się uśmiechać.
- CzyŜbyś była zazdrosna?
- A ty? - odpaliła, jednak gdy zaśmiał się złośliwie, za czerwieniła się. - Myślałam, Ŝe
zmieniłeś... to znaczy, my siałam...
Delikatnie połoŜył palec na jej ustach.
- Ja równieŜ - wyszeptał.
Napotkała jego wzrok i nie była w stanie odwrócić oczu Musnął delikatnie wargami
jej miękkie usta. Wyciągnęła do niego ramiona, ale on je ujął i opuścił.
- Nie - wyszeptał. - Nie na cmentarzu.
- To ty zacząłeś.
- A ty nie masz siły woli - droczył się. - Dlaczego udała| się do domu Minette Raynor
z Hayesem?
- Skąd się dowiedziałeś?
- W mieście Ŝyje dwa tysiące par ciekawskich oczu - odpowiedział z czułością. -
Aptekarz i urzędnik bankowy wspomnieli o tym, zanim Cash Grier opowiedział mi całą
historię. A to ty powinnaś zrobić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]