[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A ponieważ wszyscy byli pewni otrzymania tej średnio-proporcjonalnej trójki, nikt
po rosyjsku nie uczył się, uważając to za rzecz zbyteczną.
I w ogóle lekcje Jastrebowa nie były w ścisłym znaczeniu lekcjami. Po przeprowa-
óeniu kilku dialogów w roóaju wyżej opisanego, nauczyciel zamykał i do kieszeni
chował katalożek, otworzywszy natomiast przyniesioną książkę  najczęściej z po-
ezjami uwielbianego przez siebie òierżawina  wrÄ™czaÅ‚ jÄ… któremu z uczniów do
głośnego czytania. Monotonny głos ucznia, w połączeniu z óiałaniem mleka leczni-
czego, miewał zwykle ten skutek, że profesor Jastrebow zasypiał. A gdy to się stało,
natychmiast czytającemu podsuwali koleóy jakąś inną, polską, niesłychanie zajmu-
jącą książkę  ina da ina diniego na przykład lub udo n amp ad na 
i czytanie odbywało się w dalszym ciągu, lecz już z prawóiwą słuchających uciechą.
òwonek szkolny kÅ‚adÅ‚ koniec niewinnemu, a zawsze bezkarnemu figlowi.
Tymczasem niewstrzymany w swym biegu czas sprowaóił na ziemię upalny czer-
wiec, a wraz z nim fatalny ów óień, który  zwierzchność na zakończenie roku szkol-
nego przeznaczyła. Ponieważ zaś tajemne życzenia Sprężyckiego nie ziściły się i świat
siÄ™ przed tym terminem nie zapadÅ‚, musiaÅ‚ biedak nieszczÄ™snÄ… odÄ™ òierżawina pu-
blicznie wygłaszać.
Sala była natłoczona kwiatem i śmietanką miasteczkowego towarzystwa. Gdy
chłopczyna ujrzał przed sobą burmistrza z burmistrzową i burmistrzównami, na-
czelnika powiatu przy naczelnikowej i naczelnikównach, nie mówiÄ…c o podsÄ™dku³v u ,
kwatermistrzu³v v , naóorcy wiÄ™zienia i dwóch sekretarzach magistratu³v w , straciÅ‚ zu-
pełnie głowę i ze ślepą odwagą, jaką daje rozpacz, krzyczeć zaczął:
aosa b nos do remiennu
W iebie amom osno a
b nos pre die bie dn ro diennu
ieko ie nos i o a ³v x
Profesor Jastrebow, jedyny, co wiersze òierżawina mógÅ‚ rozumieć, nie byÅ‚ obec-
ny na popisie, gdyż w przedóień uroczystości kurację mleczną rozpoczął  nie było
więc komu deklamatora kontrolować. Krzyk Sprężyckiego i jego udana pewność sie-
bie wprawiły w zachwyt słuchaczów i słuchali. Burmistrzowa i naczelnikowa wzru-
szone były niemal do łez  tym głównie, że  chłopczyna tak się męczy .
A gdy mały deklamator, wspiąwszy się na palce, dyszkantem zachrypniętego ko-
guta zapiał:
a ar a rab a er a bo ³v y !
 obie damy nie dały mu dokończyć, lecz pochwyciwszy malca w objęcia i po-
całunkami go okrywając, miętowych pastylek w usta mu napchały.
³v t ka a o ek  tu: notatnik nauczycielski z ocenami.
³v u pods dek  Å‚Ä…czyÅ‚ funkcjÄ™ notariusza i urzÄ™dnika sÄ…dowego.
³v v k a ermis r  oficer zajmujÄ…cy siÄ™ przygotowaniem kwater lub miejsca obozowania dla wojska.
³v w magis ra (daw.)  organ wykonawczy wÅ‚aó miejskich; też: sieóiba tego organu.
³v x aosa b nos i ieko ie nos i o a  chÅ‚opiec miesza tekst i gubi sens ody Dier-
żawina.
³v y a ar a rab a er a bo (ros.)  Jestem królem - Jestem niewolnikiem - Jestem robakiem
- Jestem Bogiem!
Wspomnienia niebieskiego mundurka 97
Wielki a zgoÅ‚a niespoóiewany tryumf Å›wiÄ™cili owego dnia: òierżawin, Jastrebow
i Sprężycki!
W kilka dni po akcie uroczystym ostatni z tej trójcy udał się do mieszkania
Rosjanina jako delegat od grona kolegów. Było zwyczajem, że na czas wakacyj na-
uczyciele zadawali uczniom do opracowania w domu nietrudne piśmienne ćwiczenia.
Dopełnili tego wszyscy  z wyjątkiem nieobecnego w dniach ostatnich Jastrebowa.
W tej właśnie sprawie Sprężycki został do niego wysłany.
Jastrebow mieszkał w oficynie dużego rządowego gmachu, w dwóch skromnych
pokoikach na dole. %7łony nie miał; kawalerskim jego gospodarstwem zajmowała się
stara Wojciechowa, znana całemu miasteczku opiekunka wszystkich niemłodych bez-
żenników.
Właśnie zatrudniona była myciem podłogi, gdy zjawił się Sprężycki, zapytując
nieśmiało o gospod nia esora.
Zapytana wyprostowała się, trzymając w ręku dużą, mokrą ścierkę, którą zaczęła
wyżymać takim ruchem, jakby rzucić ją chciała na głowę przybysza.
 A czego to pan uczeń od ni chcą? Czy to pan uczeń nie wie, że tera kaniku
³w p i że oni sÄ… chore³w ¹?& (Wojciechowa przyswajaÅ‚a sobie zawsze sposób wyrażania
się swych pupilów).
 ospod esor usprawiedliwiał się Sprężycki  sam przyjść rozkazał&
Ogród
 Ha, to niech pan uczeń do nich idą. Oni w ogroóie są.
 A góież ten ogród?
 Góież ma być?  Na podwórzu!
Na środku olbrzymiego óieóińca znajdował się spory placyk, otoczony sztache-
tami, malowanymi (niegdyś) na zielono  on to miał być owym ogrodem.
WszedÅ‚ tam chÅ‚opiec przez półotwartÄ…, na jednej zawiasie³w ² smÄ™tnie koÅ‚yszÄ…-
cą się furtkę i rozejrzawszy się dokoła, dostrzegł coś pośredniego mięóy trawni-
kiem a śmietnikiem. Kilka suchych, bezlistnych, z obłamanymi gałęzmi pni oraz
kilka wbitych w ziemię kołków urozmaicały przykrą tego miejsca pustkę. Od kołków
do pni i od pni do kołków przeprowaóono sznury, na których suszyła się bielizna
i wietrzyła pościel. Po pewnych znakach szczególnych poznawało się, że bielizna była
pochoóenia rosyjskiego, poÅ›ciel zaÅ› stanowiÅ‚a żydowskie tak zwane  bety³w ³ . Do
jednego z kołków przywiązano na mocnym powrozie kozę, z którą drażniła się gro-
mada brudnych, rozczochranych óieciaków. Na jednym z trawników-śmietników
%7łydówka karmiła niemowlę; na drugim sieóiał, wprost na ziemi, bosy óiad z go-
łą głową, w samej tylko bieliznie; na trzecim gdakały kury, otaczając koguta, który
chciał przybierać pozy bohaterskie, lecz mu w tym przeszkaóał sromotny brak piór
w ogonie& [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •