[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Widzę, że jak chodzi o kobiety, to poczucie humoru wysiada.
- Siłą woli się powstrzymuję i tylko dlatego, że jestem kulturalny, nie zgnijesz
wdeptany w ten pagórek. Zmierć na obczyznie, co ty na to?
-Możesz mi...
Chłopcy stali obok siebie i wyglądało, że po prostu po cichu rozmawiają. Nikt by
się nie domyślił, że prześcigają się w wymyślaniu wyzwisk.
- O czym rozmawiacie? - Damroka stanęła między nimi i obu jednocześnie objęła.
- Tak sobie gawędzimy.
39
- Zaprzyjazniamy się. -Jacek uśmiechnął się szeroko.
- To świetnie. To jak, jedziemy do Gordes? Tych dwoje też potrzebuje trochę
izolacji.
- Rundka samochodem? Wspaniały pomysł, świetnie to wymyśliłaś. -Jacek wyraznie
drażnił się z Wiktorem.
-Jedziesz? Super! - ucieszyła się Damroka.
- Naprawdę super - dodał Wiktor.
Rozdział 5
Zapiski Wiktora:
Wieje mistral, czyli tutejszy halny. Lazurowe Wybrzeże jest do bani - ciągle
leje. Magdę coś dziabnęło. Tęsknię. Aha, mam już dość tych notatek. Naprawdę nie
ma o czym pisać.
Dopisek Damroki:
Proszę pani, byliśmy w prawdziwym gaju oliwnym. Okropnie się pokłóciliśmy. Teraz
widzę, że niepotrzebnie. Ten Jacek jest... no, sama nie wiem, co napisać... to
ciekawy chłopak. Wie pani, jakie są odmiany patriotyzmu? Ja już wiem. Opowiem po
powrocie, bo teraz muszę przekonać Wiktora, że to w samochodzie to nie było
specjalnie. Dzwoniła moja mama. Poza tym Jacek... wolę nie pisać.
- Gdzie się pałęta Soplica? -Jaka Soplica?
- Nie jaka, tylko jaki. No, ten Lambertz. Tyle że to nie jest żaden Lambertz,
tylko Soplica.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Trzeba wiedzieć, że to jest Sopliców choroba, %7łe im oprócz Ojczyzny nic się
nie podoba.
Powiedzcie, czy to nie o nim? Soplica cholerny! - Wiktor z furią postawił
imbryczek z wodą na palniku.
- Co cię ugryzło? Wylałeś połowę. - Kuba spojrzał na kolegę. -Co jest?
86
-Nic.
- Aha, nic.
Chłopcy w milczeniu nakrywali do śniadania. Zdecydowanie im nie szło.
- Więc? - zaczął Kuba.
- Dowala się do Damroki.
- Olej to. Niech się dowala. Damra to stalowa dziewczyna o nic nie wskóra.
- Zwietna rada.
- Są tylko dwa rodzaje rad: złe - to te, których nie chcemy sh chać, i dobre -
to takie, na które sami mamy ochotę. Ty dostałeś ode mnie dobrą radę, bo nic
innego nie możesz zrobić.
- Mogę zabić gnoja - wysyczał Wiktor.
- Dobre wyjście. Tylko niepraktyczne, bo co zrobisz ze zwłn kami? - Kuba popukał
się w czoło.
- Widziałeś film Smażone zielone pomidory?
-Aha, z tej strony mnie zachodzisz... No tak, to jest pewnp wyjście. Zrobić z
gościa potrawkę. - Kuba zerknął na obie dziew czyny, którym Jacek pokazywał coś
w swoim notesie. - Znam przynajmniej dwie osoby, które chętnie by go schrupały,
Ale kon kretnie o co ci chodzi?
Wiktor przez chwilę się wahał, ale w końcu opowiedział Kubie o wczorajszej
rozmowie z Jackiem.
- ...powiedział:  Ja jej sobie nie odpuszczę". Potrafisz to sobie wyobrazić?
- Potrafię. Ale ja bym się nie przej... Wiesz? Powiedz o wszysr kim Damroce i z
40
głowy. Przecież, jak jej wyłożysz kawę na ławę to ona nawet na dupka nie spojrzy.
- O nie. Niedoczekanie. Sam to muszę załatwić. To sprawa między mną a nim. Ani
słowa Damroce. Aha, i Magdzie też nic
87
nie mów, bo dziewczyny zawsze ze sobą trzymają. Sam to rozegram.
- Ale rycerz z ciebie...
- Ironia?
- Nie. Ja chyba poszedłbym po linii mniejszego oporu i po prostu wszystko
powiedział. W końcu ona jest z tobą, nie z nim. Przynajmniej na razie... O
matko... - Kuba zastygł, trzymając w ręku wodoszczelny pojemniczek, w którym
przechowywali herbatę. - A to co znowu?
- To właśnie nasz patriota.
Z ich stanowiska było widać wejście do pawilonu sanitarnego, przy którym cały
dzień toczyło się życie kempingu. Ciągle ktoś zmywał, prał, mył się. Teraz obok
turystów korzystających z szerokich, kamiennych stanowisk do prania, Kuba
zobaczył Magdę. Jak to się stało, że tak szybko zmieniła miejsce - nie wiadomo.
Siedziała na schodku z wyciągniętą do przodu nogą, a Jacek, kucając jeden
stopień niżej, dotykał jej uda.
- Niech go szlag! Nogi z du... - Kuba rzucił wszystko i poleciał zbadać sytuację.
- Zobacz, coś mnie dziabnęło. - Magda, zagryzając wargi, pokazała mu ogromne,
rozlane na udzie obrzmienie. - I ta krecha. - Zlad był wielki, nabrzmiały i
niezdrowo czerwony, a z jego środka ku górze biegła zygzakiem sina pręga.
Wszystko wyglądało naprawdę niewesoło.
- Trochę mi to wygląda na węża.
- Tak. Ja też tu widzę węża. - Kuba znacząco spojrzał na Jacka.
- Kuba! Jacek tylko...
- Zawsze na początku jest  Jacek tylko...".
- Widzę, że w kwestiach Magdy poczucie humoru nie działa. Stanęli naprzeciwko
siebie i zmierzyli się wzrokiem.
88
- Trzeba zrobić zimny kompres. Ja mam maść propolisową. Genialna na wszystko, na
ugryzienia też. Chciałem pomóc, to wszystko - wyjaśnił spokojnie Jacek, ale Kuba
tylko prychnął i wzruszył ramionami.
- W ogóle nie ma o czym mówić. Kuba, chyba jesteś głodny, że się tak wściekasz.
-Jestem, ale to nie ma nic do rzeczy.
- Nie podoba mi się ta noga... - zaczął Jacek.
- Widzisz, nie podoba mu się twoja noga, a mnie się bardzo podoba. - Kuba
nachylił się i wziął Magdę na ręce. - Dawaj tę maść. Ja nasmaruję.
-Jasne. O rany, co za drażliwe towarzystwo... Jacek poszedł przodem, uśmiechając
się pod nosem, a Kuba wtulił twarz we włosy Magdy.
- Kochasz mnie jeszcze trochę?
- Skąd ta niepewność? Kuba, Kuba... Wiem, że to niskie, ale muszę się przyznać,
że ten niekontrolowany wybuch zazdrości sprawił mi przyjemność.
- Kochasz czy nie? Nie drażnij mnie.
- Kocham, i to bardzo.
- Na pewno?
- Na pewno?
- Daj dowód.
- Przepraszam, tutaj? - Magda parsknęła śmiechem.
- Popatrz na mnie i powtórz:  Ten Soplica to debil".
41
- Soplica? Dobre, że też na to nie wpadłam! No, rzeczywiście Soplica! Pasuje jak
ulał. Ten Soplica to debil.
-1 brzydal.
- No, taki brzy... Oj, nie szczyp! I brzydal. Całkiem ładny brzydal, ale brzydal.
89
- Zmierdziel i gnój.
- Zmierdziel, gnój i kretyn, imbecyl, ostatni lebiega, najgorszy łachmyta,
nieopisany ciamajda, bezdenna fujara, zdziecinniały wypłosz, nadęty leszcz,
niedomyty burak i...
- Nie bądz nadgorliwa i nie podlizuj się.
- Oj, Kuba, udusisz mnie. Co za dzieciak z ciebie. Dlaczego nagle tak cię
rozwścieczył?
-A, bo Wiktor...
- Co Wiktor?
- Nie mogę powiedzieć. Obiecałem mu, że nic ci nie powiem.
- Aha. - Magda zamyśliła się. - To wiesz co? Ja będę mówić, a ty przytakuj albo
zaprzeczaj w milczeniu. W ten sposób ja się wszystkiego dowiem, a ty nie
złamiesz danego Wiktorkowi słowa, co?
Oboje parsknęli śmiechem.
Zniadanie upłynęło w nie najlepszej atmosferze. Wszyscy poza Damroką czuli się
nieswojo. Zjedli kupione w recepcji rogaliki i wypili po kubku herbaty. -1 jak
noga? Lepiej już?
- Nie wiem, jak to możliwe, ale lepiej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •