[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 To cudownie, wprost cudownie! Wasza Wysokość, czuję się zaszczycona.
Ośmieliłam się podejść, bo byłam zaintrygowana, widząc Clarissę z obcym
mężczyzną, i to tak przystojnym! O, mon Dieu, co ja plotę! Proszę wybaczyć, już
się oddalam. Wasza Wysokość...
Dama dygnęła i pospiesznie zaczęła się wycofywać, wpadając przy okazji na
sąsiedni stolik. Jake opadł na krzesło.
 I co to niby miało być?  burknął.
 Nie rozumiem?
 Jego Wysokość.... Książę JeanAntoine... Też coś!
 Przecież jesteś księciem.
 Nie, nie jestem.
 A właśnie, że jesteś  oświadczyła twardo, bez pośpiechu siadając na krześle.
 Niezależnie od tego, czy chcesz przyjąć ten tytuł, czy nie, on ci przysługuje.
 A ty pracujesz nad tym, żebym się do niego przyzwyczaił?
 Nie uprzedziłeś mnie, że chcesz występować incognito! Jake! Przyjechałam
tu z tobą, bo uparłeś się, żebym była twoją przewodniczką. I staram się, jak mogę,
ale jeśli nie jestem w stanie ci dogodzić, bardzo proszę, może ktoś inny przejmie
moje obowiązki.
Chwileczkę, coś tu nie gra. Zgodnie z jego teorią miała go uwodzić na
polecenie króla. A ona chce się wycofać? Nie zdołał jednak wyjaśnić wątpliwości,
bo do stolika podszedł kelner. Bardzo przejęty, zgięty w ukłonie prawie do samej
ziemi, a więc sprawa jasna. Wiedział, że obsługuje samego księcia.
 I znów wciągnąłeś nas w niezłe bagno, Stanley  mruknął Jake, patrząc, jak
kelner niczym strzała leci po zamówione potrawy.
 Tak, słucham?
 To ze starego filmu. Moja matka je kochała. Powiedz mi, czy tobie podobają
się te wszystkie podrygi, ukłony? Przecież twoja przyjaciółka i ten gość po prostu
tańczyli przede mną!
 Chcieli okazać ci szacunek, to wszystko. Twoja pozycja, Jake, wymaga
odpowiedniego zachowania, i dotyczy to zarówno ciebie, jak i osób, które się z
tobą stykają.
 I tobie się to podoba? Ten szpan?
 Bo ja wiem... Może to i trochę sztuczne, ale przywykłam, kiedy bywałam
razem z Philippe'em.
 A Philippe to lubił?
 Sądzę, że w ogóle się nad tym nie zastanawiał. On z tym wyrósł.
 A ja nie. Wychowałem się w Ameryce, gdzie nigdy  nie było monarchii i
dlatego to wszystko razem jest dla mnie cholernie niewygodne.
 To nic trudnego, Jake. Po prostu trzeba zapoznać się z zasadami etykiety.
 Z niczym nie będę się zapoznawał. I pamiętaj, od tej chwili jestem incognito.
%7ładen książę, rozumiesz?
Clarissa przez dłuższą chwilę patrzyła na niego w milczeniu.
 Jake, i tak niedługo wszyscy będą cię rozpoznawać. Za kilka dni we
wszystkich gazetach ukaże się twoje zdjęcie.
Już miał zamiar się wściec, gdy nagle przyszło olśnienie. Jego zdjęcie we
wszystkich gazetach. Przyszły król Marique. Zwietnie. Im więcej szumu, tym
większe będzie rozczarowanie króla, kiedy okaże się, że to wszystko psu na buty. I
nagle Jake poczuł, że robi mu się wręcz błogo.
 We wszystkich, powiadasz?
 Tak. Potem król wyda na twoją cześć bal, na którym po raz pierwszy
wystąpisz oficjalnie jako następca tronu. Na balu zostaną ci przedstawieni wszyscy
najważniejsi obywatele naszego kraju, ci, których nie zdążysz wcześniej poznać.
Zwykle taki bal wydaje się w dniu osiemnastych urodzin następcy tronu.
Przy stoliku znów zjawił się kelner z zamówionymi sałatkami i napojami.
Ośmielił się również zauważyć, że jest właścicielem tego lokalu i że to dla niego
zaszczyt niebywały, gościć w skromnych progach samego księcia. Jake,
uśmiechając się miło, powiedział, że lokal jest nadzwyczaj przytulny, menu
różnorodne, a ponadto cieszy się bardzo, że wraz z towarzyszącą mu panią może
posilić się tu w całkowitym spokoju. Kelner w lot pojął aluzję i żeglując z
powrotem do kuchni, pozabierał z sąsiednich stolików wszystkie nakrycia, aby nie
kusiły ewentualnych gości.
 Zręcznie go podszedłeś  mruknęła Clarissa.
 Moje życzenie jest dla niego rozkazem, czy nie tak?
 Naturalnie. Jak dla każdego mieszkańca Marique.
Dobrze. Teraz więc sprawdzimy Clarissę, czy i ona rozkazy władców wykonuje
bez szemrania.
 Ale ciągle jeszcze nie wiem, do jakiego stopnia są to rozkazy. Bo jeśli, na
przykład, powiem, że masz znów mnie pocałować, to posłuchasz?
Rozdział 6
Policzki Clarissy zrobiły się purpurowe. No nie, panna Dubonette, osoba
bywała w świecie, rumieni się jak nastolatka! Zabawne...
 No więc?  mruknął Jake, zajęty pochłanianiem swojej sałatki.
 Chyba posuwasz się za daleko.
 To fatalnie.
Nie, to wcale nie było fatalnie. Po pierwsze, z tą Matą Hari to jeszcze nic
pewnego. A po drugie, to najlepszy dowód, że ta piękna kobieta, którą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •