[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Miałeś urlop w lutym.
- Wszyscy wtedy mieliśmy wakacje. Zresztą to
tylko dwa dni. Zasłużyłem sobie na nie. - Wbił ręce
w kieszenie i zmarszczył brwi. - Powinienem był ci to
od razu zaproponować. Wszystkim nam byłoby łat
wiej. Ale bałem się cokolwiek powiedzieć, bo nie jestem
ojcem Jill ani nawet twoim mężem. Ale, do cholery
jasnej, jeśli mamy być rodziną, to bądzmy nią! To
oznacza bycie z sobą w słońcu i w deszczu. To oznacza
wspólne życie. To oznacza dzielenie się wszystkim.
- Ostrzegawczo uniósł dłoń. - Słuchaj, jeśli tego nie
chcesz, to powiedz mi od razu, bo w takim razie nie
jestem mężczyzną dla ciebie. Ale jeśli chcesz, to
pobierzmy się. Teraz. Nie mam zamiaru przez następ
ne trzy lata siedzieć samotnie w domu i czekać, aż
186 " MARZEC CIG DALSZY
poczujesz siÄ™ opuszczona po wyjezdzie Jill na studia.
Albo mnie chcesz, albo nie. Albo mnie kochasz,
albo nie. Na taką kobietę jak ty czekałem blisko
czterdzieści lat i mam już dosyć. - Odetchnął głęboko.
- Więc jak, Chris? Pobieramy się czy zrywamy?
- Stawiasz mi ultimatum? - Spojrzała na niego
spod oka.
- No właśnie. I chcę usłyszeć odpowiedz od ra
zu. I nie mów mi, że cię naciskam czy ponaglam, bo
albo to tu czujesz - klepnÄ…Å‚ siÄ™ w okolice serca - al
bo nie. Jeśli mnie kochasz i wierzysz w moją miłość,
to damy sobie radÄ™ ze wszystkim, co nas spotka.
- Jego twarz przybrała błagalny wyraz. - Nie rozu
miesz, że to miłość najbardziej się liczy?
Chris musiałaby być ślepa, głucha i bez serca, żeby
nie dostrzec w Gideonie wrażliwości i przenikliwości,
troskliwości, wspaniałomyślności i uczucia. Nie mog
łaby sobie wymarzyć lepszego ojca dla Jill. To prawda,
zburzył spokojny ład jej życia, ale równocześnie stał
się nieodzowny. Będąc z nim, odczuwała ten rodzaj
zjednoczenia, jakie obserwowała u swoich rodziców.
Jeśli chciała kochanka, nie mogłaby sobie wymarzyć
lepszego. Jeśli chciała męża...
- Tak - powiedziała miękko, podchodząc do nie
go. - Rozumiem. Naprawdę rozumiem. - Objęła go
ramionami za szyję i przytuliła się całym ciałem.
- Kochamy się. Zróbmy to.
W oczach Gideona błysnął przekorny ognik.
- Zróbmy co?
Roześmiała się, nareszcie z lekkim sercem.
- Pobierzmy się. - Przechyliła głowę. -I to drugie
też.
Nie potrzebował więcej słów. Uniósł Chris w ramio
nach i ruszył ku schodom.
MARZEC CIG DALSZY " 187
- Postaw mnie na ziemi! - zawołała ze śmiechem.
- Mogę sama chodzić. To krepujące!
Nie zatrzymał się.
- Krępujące?! A ja myślałem, że romantyczne!
- Demonstracyjnie męskie!
- Ironia tej sytuacji zbija mnie z nóg. - Zatrzymał
siÄ™ na przedostatnim stopniu, nie wypuszczajÄ…c Chris
z ramion. - Dołączyłem do inwestorów Crosslyn Rise,
by wizerunek twardego faceta o grubych muskułach
zastąpić obrazem faceta z głową. A tymczasem usiłuję
zrobić na tobie wrażenie siłą mięśni. - Zmiał się prze
kornie. - Ale wiesz co? Nigdy jeszcze nie zrobiłem
niczego równie mądrego jak to, co robię w tej chwili.
-I wciąż się śmiejąc, pokonał resztę schodów.
KONIEC cz 2
[ Pobierz całość w formacie PDF ]