[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Trzy godziny pózniej, kiedy słońce zaczęło mocniej przygrzewać, Jarita
zdjęła płaszcz i przewiesiła go przez ramię. Wydawało jej się, że przeszła spory
szmat drogi od czasu opuszczenia Kingsclere, ale jej znużenie nie wynikało z
faktu, że tak bardzo oddaliła się od domu, lecz było spowodowane wędrówką
polami. Uświadomiła sobie, że kiedy ojciec dowie się o jej zniknięciu, pośle
dwukółkę na poszukiwanie, a więc na drodze nie byłaby bezpieczna. Jedyny
sposób na ukrycie się to maszerowanie na przełaj.
Wkrótce pozostawiła za sobą ogromny park otaczający dom i szła skrajem
wsi przez łąki, aż doszła do pól uprawnych. Starała się je omijać, ale to
zajmowało dużo czasu, usiłowała przyspieszyć kroku, lecz nie było to łatwe.
Miała na nogach letnie pantofelki, gdyż zimowych butów w szafie nie znalazła.
Kamyki, grudki ziemi sprawiały jej ból, więc kilkakrotnie musiała przysiąść,
aby wytrząsnąć je z bucików.
Poczuła głód i pomyślała, że nie zabrała ze sobą niczego do jedzenia i że nie
weszła do kuchni, aby coś zjeść. Poprzedniego wieczora była zbyt wzburzona i
nie tknęła kolacji, teraz natomiast czuła, iż jej żołądek domaga się jedzenia.
Zastanawiała się nad możliwością kupienia czegoś w wiejskim sklepiku.
Przypomniała sobie, że opowiadano, iż podróżujący mogli otrzymać w
gospodzie chleb i ser. Znajdowała się jednak zbyt blisko Kingsclere. Mimo
niewyszukanego ubioru mogła zwrócić czyjąś uwagę i, gdyby ojciec lub jego
służący pytali o nią, niewątpliwie poinformowano by ich, że ją widziano.
Szła więc dalej, a zawiniątko, które niosła, stawało się coraz cięższe, płaszcz
zaś przeszkadzał coraz bardziej. Była zgrzana, więc zdjęła z głowy szal. Słońce
nie operowało zbyt mocno o tej porze roku, co oznaczało, że nie groził jej udar
słoneczny, przed czym tak często ostrzegała ją panna Dawson.
Minęła mały zagajnik, gdzie panował cień i chłód. Deszcze padające w ciągu
ostatnich dni sprawiły, że na ścieżce było błoto, dlatego przemoczyła buciki.
Pózniej ukazały się pola, a w pewnej odległości widać było kościelną wieżę i
dachy domostw. Poznała tę wioskę i to ją przekonało, że posuwa się we
właściwym kierunku. Starała się ominąć ją szerokim łukiem. Od czasu do czasu
widziała ludzi pracujących na polu, lecz unikała spotkania z nimi.
Posuwała się szybko naprzód, a tymczasem stonce zaczęło przygrzewać
coraz mocniej. Teraz czuła nie tylko głód, ale i pragnienie.
 Prędzej czy pózniej i tak będę musiała się zatrzymać"  pomyślała.
Przeszła przez drogę i znalazła się na łące, gdzie pasło się niewielkie stadko
owiec. Szła na przełaj w stronę widocznej ściany drzew.
 Gdy znajdę się pod ich osłoną  powiedziała do siebie  będę mogła
nieco odpocząć. Potem ruszę dalej, żeby znalezć coś do jedzenia".
Dotarła właśnie na środek łąki, kiedy odwracając się spostrzegła
przejeżdżający drogą powóz. Serce w niej zamarło z przerażenia na
przypuszczenie, że mógłby to być jej ojciec, lecz powóz pojechał dalej, a ona
zauważyła mężczyznę na koniu, spoglądającego w jej kierunku. Zaczęła się
uspokajać myślą, że to tylko gra wyobrazni, lecz gdy kolejny raz się odwróciła,
zobaczyła, iż jezdziec wraca. Od drzew dzieliła ją już tylko niewielka odległość
i Jarita usiłowała przyspieszyć kroku. Gdy się już niemal do nich zbliżała,
usłyszała tętent końskich kopyt i obejrzała się.
Nie miała już wątpliwości, kto się zbliżał, rzuciła płaszcz na ziemię i w
panice zaczęła biec w stronę drzew. Przebiegła kilka metrów, gdy usłyszała, że
jezdziec jest tuż za nią. Poczuła uderzenie szpicrutą. Krzyknęła i upadła.
Spojrzała ku górze i dostrzegła w twarzy ojca wściekłość, jakiej nie widziała od
czasów dzieciństwa.
 Wstawaj!
Rozkaz zagrzmiał niczym pistoletowy wystrzał. Jarita z trudem wstała na
nogi, pozostawiając na ziemi leżące zawiniątko.
 Oddaj mi to!
Ojciec wskazał na zawiniątko, a ona posłusznie, nie próbując się
sprzeciwiać, zebrała rozsypane rzeczy i podała mu je. On wziął węzełek,
rozwiązał i sprawdził jego zawartość. Pieniądze i biżuterię schował do kieszeni,
pozostałe przedmioty natomiast rzucił pogardliwie na ziemię.
 Chodz!
Patrzyła na niego, jakby nie rozumiała, czego ojciec żąda. A ponieważ
dostrzegł, że się waha, uderzył ją jeszcze raz szpicrutą. Krzyknęła z bólu jak
zranione zwierzę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •