[ Pobierz całość w formacie PDF ]

myślach, że takie historie często się przytrafiają kobietom w ciąży.
- Tak, to ten upał, tłum, podniecenie - powiedział cicho i Stacey zrozumiała, że układa
sobie odpowiedz na ewentualne pytania dotyczące jej nagłego zniknięcia. Nie zadała sobie
trudu, aby zwrócić jego uwagę na fakt, że od drugiego roku życia uczestniczyła w zebraniach
politycznych, nawet w środku gorącego lata w Nebrasce i nigdy nie stanowił problemu ani
upał, ani tłum, ani podniecenie.
W dalszym ciągu masował jej kark i nie zamierzał wcale się odsunąć.
- Wyglądasz naprawdę zle, Stacey. Masz kredowobiałą twarz.
Stacey przeczesała palcami mokrą od potu grzywkę.
- To chyba lepsze niż ten poprzedni żółty odcień? - próbowała zażartować, ale Justin nie
roześmiał się.
- Czy dasz radę usiąść prosto? - zapytał. - Może przynieść ci trochę wody?
- Nie, nie trzeba. - Stacey wolno wyprostowała się. Pokój już nie wirował wokół niej,
chociaż w dalszym ciągu czuła się niepewnie i słabo. Wiedziała jednak, że najgorsze minęło.
Justin nadal klęczał przy krześle, ale już jej nie dotykał. Stacey pomyślała ze zdumieniem, że
był niezwykle wyrozumiały.
- Stacey, zle się czujesz? - Brynn właśnie podeszła do nich. Była zaniepokojona. Udało jej
się przejść przez całą salę, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Położyła rękę na wilgotnych
włosach Stacey.
- Zemdlałaś? - zapytała.
- Prawie. - Stacey próbowała uśmiechnąć się.
- Brynn, zaprowadzmy Stacey do mojego biura - powiedział Justin.
- To zbędne. Już ml lepiej - szybko powiedziała Stacey. - Justinie, zostań tutaj i wysłuchaj
do końca konferencji prasowej. My z Brynn wrócimy do domu.
- Mogę to wszystko obejrzeć pózniej na wideo. Zabieram cię teraz do mojego biura, Stacey.
- W Justinie znowu odezwała się przywódcza natura. Chwycił ją za łokcie i postawił z taką
łatwością, jakby podnosił szmacianą lalkę. Ta siła zdumiała ją i przypomniała, jak bez żadnego
wysiłku wyniósł ją z klubowego bankietu w ciepłą sierpniową noc.
Szli długim korytarzem. Justin i Brynn z dwóch stron podtrzymywali Stacey.
- Biedna Stacey. Czuła się zle od samego rana. - Brynn była zdenerwowana. - To chyba
jakiś wirus. Co, Stacey?
Stacey syknęła ze zniecierpliwieniem. Wiedziała, że Brynn próbuje jakoś wytłumaczyć jej
zasłabnięcie. Pech jednak chciał, że wersja ta była całkowicie sprzeczna z wcześniejszą,
podaną przez Stacey. Justin, oczywiście, natychmiast uchwycił różnicę. Nic nie mogło umknąć
jego uwadze.
- Stacey powiedziała, że przedtem czuła się świetnie i nagle zrobiło jej się słabo -
powiedział zdziwiony.
- Och! - Brynn nerwowo zakasłała. - Znasz przecież Stacey. Nigdy nie przyzna się, że jest
chora. Taki zuch! Prawda, Stacey?
Stacey ze zdenerwowania potknęła się.
- Nie przewróć się! - zawołała Brynn, mocniej ją podtrzymując.
- Wszystko w porządku, Brynn. Naprawdę. - Stacey próbowała ją uspokoić. Jeśli nie będą
ostrożniejsze, Justin zauważy to nietypowe dla Brynn zdenerwowanie.
- Zaniosę cię - oznajmił Justin i zanim zdążyła zaprotestować, wziął ją na ręce.
- Puść mnie - zażądała, zaciskając ze złości zęby. - Czuję się świetnie!
- Nie sądzę - odpowiedział Justin z zupełnie normalną u siebie pewnością siebie. - Zaniosę
cię do swojego biura. Brynn, wróć do sali obrad i zawiadom panią Lipton. Niech dołączy do
nas, gdy skończy się przemówienie senatora.
- Ludzie na nas patrzą, Justinie - powiedziała cicho Stacey, gdy Brynn odeszła. Ukryła
twarz w klapach jego marynarki, oczywiście ciemnoszarej. - Puść mnie! - powtórzyła, ale
zignorował jej protest.
- Rzeczywiście byłaś dzisiaj chora? Dlaczego nic nie powiedziałaś wcześniej? - zapytał.
- Chciałam być tutaj, gdy ojciec będzie zgłaszał swoją kandydaturę. - Justin najwyrazniej
zaakceptował wersję Brynn i Stacey postanowiła się tego trzymać. - Taki już ze mnie zuch! -
zażartowała.
Justin zmarszczył brwi.
- Byłaś u lekarza? - zapytał. Stacey wpadła w popłoch.
- Iść do lekarza z powodu głupiej infekcji? Nie ma mowy! - zawołała. - Brynn zdarzyło się
to samo wczoraj wieczorem, a dziś czuje się świetnie! - kłamała.
W końcu dotarli do biura senatora Liptona. Justin minął zaskoczoną sekretarkę i zaniósł
Stacey do swojego gabinetu. Posadził ją w fotelu pokrytym ciemnoszarym materiałem. Jakiż
inny kolor mogłyby mieć obicia mebli w gabinecie Justina Marksa?
- Siedz tutaj i odpręż się, Stacey. Przyniosę ci trochę wody.
Podszedł do zbiornika stojącego w rogu pokoju i nalał wodę do papierowego kubka.
- Masz swój własny zbiornik z wodą? - zainteresowała się Stacey.
- Wynajmuję ten zbiornik od kompanii, a oni co tydzień zaopatrują mnie w świeżą wodę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •