[ Pobierz całość w formacie PDF ]
damsko-męskich i aluzje do braku zainteresowania kobietami ze strony sir
Normana, zaczynały ją irytować.
Pani Mitcham pozwoliła jej odejść kilka minut po dziesiątej. Fleur z ulgą
skierowała się do swojego pokoju, gdy nagle przypomniała sobie o prośbie sir
Normana.
Ciekawe, dlaczego chce się ze mną widzieć? zastanowiła się znów
zaniepokojona.
Otwierając drzwi do biblioteki, czuła się jak uczennica wchodząca do
gabinetu dyrektora. Sir Norman nie siedział za biurkiem, lecz w fotelu z
książką w dłoniach. Na widok Fleur odłożył ją szybko na bok i wstał.
O, jest pani, panno Garton zwrócił się do niej z niezwykłą swobodą.
Czy moja matka oczekuje mnie?
Chyba nie odpowiedziała nieśmiało i przypomniała sobie słowa
Evans: Mam nadzieję, że sir Norman nie pojawi się tu, żeby znów niepokoić
madam. Minie kilka dni, zanim przyjdzie do siebie po tej ostatniej awanturze.
Zawsze tak jest, gdy się z nim posprzecza. Czasami tygodniami się do niego nie
odzywa". Nie, pani Mitcham z pewnością nie życzy sobie pana odwiedzin
dodała szybko Fleur, rozważając w duchu, czy nie byłoby rozsądniej
zasugerować sir Normanowi, że powinien trzymać się z daleka od swojej
matki, dopóki nie zapomni ona o całym zajściu.
To dobrze sir Norman wydawał się zadowolony. Niełatwo jest
przewidzieć, jak zachowa się po tych niemiłych przeżyciach. Zdarza się, że
wybacza mi od razu, a za chwilę obraża się znów, bo nie byłem dość
skruszony. Bywa też, że jestem na jej czarnej liście przez bardzo długi czas.
Uśmiechnął się nieoczekiwanie i Fleur mimowolnie odpowiedziała mu
również uśmiechem.
Musi to być dla pana rzeczywiście przykre przyznała ze
współczuciem.
Czy zechce pani usiąść? zapytał wskazując na kanapę.
Fleur przysiadła niepewnie na brzegu, zastanawiając się nerwowo nad tym,
co ją czeka.
Czy jest pani zadowolona z pobytu w Priory? zainteresował się nagle
sir Norman.
Pytanie było tak zaskakujące, że Fleur przez moment nie umiała znalezć na
nie odpowiedzi.
Jestem oczarowana Priory... bardziej, niż mogłabym to wyrazić zaczęła
powoli i... lubię towarzystwo pańskiej matki. To niezwykła starsza pani.
To prawda. Zawsze różniła się od innych kobiet. Czasami wynikały z
tego kłopoty twarz sir Normana znów rozjaśnił uśmiech.
Fleur patrzyła na niego zdumiona. W jego oczach pojawił się dziwny błysk.
Skąd w nim ta nieoczekiwana zmiana? zastanowiła się. Do czego
zmierza?
Cieszę się, że podoba się pani u nas stwierdził sir Norman, po czym
wpatrując się w zamyśleniu w podłogę, dodał:
Jest coś, co muszę pani powiedzieć i... czuję się niezręcznie... Mam
nadzieję, że wybaczy mi pani, jeżeli wydam się trochę nietaktowny...
Fleur wstrzymała oddech. Wiedziała już, czym zakończy się ta rozmowa.
Szybko przybrała oficjalną pozę. Czuła, że znów ogarnia ją niechęć i
uprzedzenie do tego człowieka. Przez chwilę w bibliotece panowała cisza. W
końcu sir Norman odchrząknął i oświadczył:
Odmówiłem gościny kuzynowi mojej byłej żony, Anthony'emu
Ashwinowi.
Z mojego powodu? jęknęła Fleur.
Nie tylko. Powodów jest więcej, niż pani przypuszcza, ale ten, o którym
pani wspomniała, jest w tej chwili rzeczywiście najważniejszy.
Uważam, że nie miał pan prawa tak postąpić powiedziała z wymówką
w głosie.
Czyżby?
Poczuła się bezsilna i zdezorientowana.
Nie rozumiem... co pan sugeruje?
Nic nie sugeruję. Staram się tylko przedstawić pani fakty. Anthony
Ashwin jest zepsutym człowiekiem, skończonym łajdakiem, a pani... młodą
atrakcyjną kobietą. To, jak spędza pani swój wolny czas, nie obchodzi mnie.
Jestem wyłącznie pani pracodawcą dlatego nie mam prawa wymagać od pani
sumienności i lojalności poza godzinami pracy. Ale... będąc pani pracodawcą
nie przestaję być gospodarzem Priory. Jest pani moim gościem i nie mogę
dopuścić do tego, żeby przebywając pod moim dachem, była pani narażona na
nieodpowiednie towarzystwo, znieważana umizgami żigolaka...
Nie sądzi pan, że to za mocne słowa?! zauważyła rozdrażniona,
wstając.
Jeśli chodzi o osobę Anthony'ego Ashwina, mógłbym użyć znacznie
mocniejszych... stwierdził posępnie.
Ale nie zrobi pan tego powiedziała zdecydowanie. Czy nie rozumie
pan, jaką krzywdę wyrządza pan każdemu z Ashwinów wypraszając ich z tego
domu, a zwłaszcza kapitanowi Ashwinowi, który mieszkał tu od dzieciństwa?
To miejsce jest mu bardzo bliskie, kocha je... Służący znają go, szanują i lubią
Pańska decyzja wywoła ich oburzenie. Będą pana nienawidzić... zawahała
się nie kończąc zdania.
Oczy sir Normana przyglądały się Fleur z dziwnym wyrazem.
Czy to by panią zmartwiło? zapytał nieoczekiwanie.
Zmartwiło?! spojrzała na niego zdumiona. A cóż to ma wspólnego
ze mną?! Ale skoro już pan zapytał o moje zdanie i chce się dowiedzieć
prawdy, to przyznam, że według mnie sprawy nie mają się najlepiej w Priory.
Posiadł pan ten piękny dom i nie umie się nim cieszyć. Obsypuje matkę
klejnotami i wszystkim, co można mieć za pieniądze, a nie daje jej szczęścia,
którego potrzebuje teraz najbardziej. Każdy to może zauważyć! Może jestem
niegrzeczna mówiąc to tak otwarcie, a nawet głupia, ale domyślam się, że i tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]