[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prosił Pana Krainy Zmierci o pomoc w godzinie potrzeby, były nuty pokory w jego głosie.
Siły zła rozpoczęły natarcie. Sabat zatoczył krzyżem hik i dwaj napastnicy upadli na ziemię, nieludzko krzycząc z bólu. Krępy,
kosmaty mężczyzna wrzasnął, łapiąc się za kikut odciętej ręki. Jego rana nie krwawiła. Sabat, używając krzyża jak miecza,
walczył z uporem kogoś, kto
szybkie, gwałtowne ciosy, co chwila raniąc kogoś dotkliwie. Gdyby ci, którzy padali pod uderzeniami krzyża, byli zwykłymi
śmiertelnikami, trawa już wkrótce stałaby się czerwona od krwi. Jednakże ani jedna szkarłatna kropla nie wypłynęła z otwartych
ran, rozprutych brzuchów i wylewających się wnętrzności, podciętych gardeł i wyłupionych, zwisających na nitkach nerwów
oczu. Tuż obok pokraczna wiedzma wykrzykiwała straszliwe przekleństwa, by sprowadzić na
73
pomoc swe towarzyszki, lecz wobec potęgi władcy bogóv Rozkładu jej moc okazała się bezużyteczna. Bóstwa stanę ły do
próby sił, rozpoczynając walkę, w której zwycięża mógł być tylko jeden.
Sabat patrzył w pałające zuchwałą nienawiścią ócz;
wiedzmy. Jej bezzębne usta wykrzywiły się w lubieżnyn uśmiechu. Ciało straszliwie cuchnęło, na obwisłych pier siach niszczyła
się skóra. W innych okolicznościad wszystko to przyprawiłoby go o mdłości, lecz teraz prawii tego nie zauważył.
- Jesteście w świątyni - ryknął Sabat, wznosząc v górę swoją broń. - Popełniliście świętokradztwo, odpra wiając bluzniercze
obrzędy w miejscu, które do niego na leży. A zatem, w jego imię, każdy z was zostanie zgładzo ny.
Jakby dla potwierdzenia tych słów przez cmentar przetoczył się znowu silny podmuch wiatru. Być moz bóg Rozkładu chciał w
ten sposób poprzeć Sabata. Kolej ny silny cios i krzyż zagłębił się w ciele wstrętnej wiedz my.
Niedobitki sił nieprzyjacielskich, dotąd chroniące si bojazliwie za plecami czarownicy, jęknęły z przerażeni;
widząc, jak jej ciało wyprostowało się nagle, a odcięt;
głowa dyndała na strzępach mięśni. Wytrzeszczone ócz:
wiedzmy zdawały się przyglądać, jak jej tułów wali się n;
ziemię. Wtedy głowa oderwała się i upadła opodal. Chwi lę jeszcze toczyła się po trawie, jakby chciała z powroten połączyć się
z ciałem; potem znieruchomiała.
Sabat zaśmiał się i kopnął martwy czerep. Zostało je szcze trochę tych... rzeczy, lecz teraz już się ich nie oba wiał. Nie mogły
już ani uciec, ani walczyć, jak skazane:
74
oczekujący egzekucji. Myśl o mającej nastąpić rzezi sprawiała mu radość.
Kolejne silne uderzenie na wysokości kolan skosiło las nóg. Pozbawione kończyn istoty przewracały się na ziemię, tworząc
bezkształtną, błagającą o miłosierdzie masę.
Przez chwilę Sabat przyglądał się temu z lubością, smakując sytuację. Mogli zniszczyć go, lecz wezwanie Barona
Zakrzywionej Szabli odwróciło kartę losu. Okazało się, że zaprzedając duszę diabłu można osiągnąć najwięk-| sze korzyści.
- Wy pierdolone robaki - zawołał z rosnącą furią. - To jeszcze nie koniec waszych cierpień.
Nagle wybuchła w nim wściekłość, tornado nienawiści. Zakręcił krzyżem, siekąc i ćwiartując to bezkrwiste, odrażające mięso.
Ciała kurczyły się, próbując odpełznąć na kikutach nóg, przewracając się i płacząc. Sabat nie ustawał. Kolejna głowa odpadła
od ciała i zawisła na ścięgnach. Drżące usta poruszały się w bezgłośnym jęku. Walka trwała.
W końcu Sabat opuścił rękę i spojrzał na pobojowisko. Jego uwagę przyciągnął jakiś ruch jakby cień, choć nie, to było zbyt
ciemne. O, Boże, a myślał już, że zabił ich wszystkich.
- Chodz tu - jego głos smagnął jak bicz. - Nie uciekniesz przed Sabatem.
Podeszła giętka i pełna wdzięku. Nie zwrócił nawet uwagi na jej poszarpaną, brudną odzież, tak zachwyciło go nieskazitelne
piękno dziewczyny, pierścienie kasztanowych włosów, sutki napęczniałe i twarde w widocznym podnieceniu. I on nie potrafił
opanować emocji. Miranda!
Przestał myśleć, oślepiła go prymitywna żądza. Nie
75
mógł oderwać od niej wzroku, a jednocześnie z całej sił nienawidził jej za to, czym była. Niebezpieczne połączeni
- Będziesz musiała zdać sprawę ze swoich czynó\ przede mną - z ledwością poruszał ustami, prawie ni słychać było słów. -
Wtargnęliście na miejsce poświęceń innemu bogu. Wyciągnęliście z grobu dziewicę, któn prawnie należała do Pana tego
cmentarza. I ją, i inną, je szcze żywą, ofiarowaliście fałszywemu władcy ciemności Ciało dziewczyny wrzuciliście do rzeki,
zamiast złożyć j w ziemi i oddać Panu. Inni zapłacili już za to, lecz twoji cena będzie wyższa. Mój władca zażądał bowiem, byś
zol stała potraktowana w ten sam sposób, w jaki rozprawiliś' cię się z niewinną młodą istotą. I uczynię to, gdyż jesteri uczniem
Barona na Zcieżce Lewej Ręki, która służących a wiarą wiedzie do wiecznego celu.
- Nie! - jęknęła, lecz nie próbowała nawet uciekać zresztą byłby to daremny wysiłek. Jej ciemne oczy wyra żały skrajne
przerażenie. Sabat wiedział, że ma nad nii władzę.
Naraz odniósł wrażenie, że jego ciało astralne przyglą da się poczynaniom ciała fizycznego. Nie, przecież było t( niemożliwe.
Ogarnęło go odrętwienie, lecz w żyłach wcią płonęło pożądanie. Nie czuł zimna. Powalił Mirandę n, ziemię i rzucił się na nią.
Krzyż upadł obok, nie był mi już potrzebny.
Dziewczyna-upiór broniła się, lecz Sabat był silniejsz) Przytrzymał jej ręce i zerwał z jej drżącego ciała strzęp ubrania. Skóra
Mirandy była zima, lecz on prawie tęgi nie dostrzegał. Nie myślał już o Sylwii Adams i Shei Dowson, ani o strachu, jakiego
Sheila musiała doświad czyć tamtej nocy. Myślał tylko o sobie, o tym że bierze si
łą Mirandę i że robi to dla Barona, on, sługa boga Rozkładu wykonujący dokładnie polecenia.
Wreszcie skończył i ubrał się. Zaspokoił pożądanie i teraz wściekłość opanowała go na nowo. Chwycił porzucony krzyż,
odwrócił go i z niewiarygodną siłą uderzył w nieruchomą postać. Głowa Mirandy rozpadła się na dwie niemal równe części.
Wypłynęła z niej jakaś szara substancja - i ani kropli krwi. Sabat spodziewał się tego. Z desperacją bił i kopał ciało dziewczyny,
jakby chciał do końca zniszczyć upiorną istotę, wymazać z pamięci to, co się stało. Jak psychopata powtarzał sobie, że nic się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •