[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kupi!
Mac zauważył, że chłopiec wyrósł już ze swego płaszczyka.
- Potrzebny ci będzie nowy zimowy płaszcz, taki z futrzanym kaptu-
rem.
R
L
- To następna pozycja na mojej liście zakupów - powiedziała lekko. -
Trochę za wcześnie zrobiło się zimno. Chodzmy, zobaczmy to drzewko.
Jeff pokazał im tę wspaniałą" choinkę. Uznali, że będzie odpowied-
nia. Chłopiec zafascynowany patrzył, jak sprzedawca przy pomocy ma-
szyny owijał drzewko w siatkę.
Mac dojrzał sklep z ubraniami dla dzieci.
- Dlaczego teraz nie kupisz płaszcza Jeffowi?
- Zamierzałam wybrać się do mniej... ekskluzywnego sklepu. Poza
tym, nie wzięłam książeczki czekowej.
- Nie masz kart kredytowych?
- Można przez nie wpaść w tarapaty. Kuszą, by się zadłużać.
Mac ponownie spojrzał na nią z uwagą i wyjął z portfela kartę.
- Pozwolisz, bym kupił Jeffowi płaszcz na Gwiazdkę?
- Nie, Mac. Nie mogę przyjąć...
- Słuchaj, Dino, chcę mu dać coś, czego naprawdę potrzebuje. Wiesz,
że Toby załatwi sprawę zabawek.
Gdy wciąż się wahała, wcisnął jej w dłoń kartę.
- Czy potrafisz kupić mu płaszcz bez przymiarki?
- Tak, ale...
- %7ładne ale". My pójdziemy załadować choinkę na samochód, a ty
rozejrzyj się za płaszczem. Proszę, zrób tak. Będzie to prezent od Zwię-
tego Mikołaja.
- Ale nie mogę podpisać za ciebie...
- Dam ci upoważnienie, a jeśli będą jakieś problemy, zawołaj mnie.
Jednak nadal nie była przekonana. Oczywiście Jeff bardzo potrzebo-
wał zimowego okrycia, ale nie chciała korzystać z dobroczynności Ma-
ka. I tak dużo dla nich zrobił.
R
L
- Jeśli nie kupisz za mnie tego płaszcza, to będę musiał dołączyć do
twojego ojca w poszukiwaniu następnych zabawek.
W jego oczach pojawiły się wesołe chochliki, musiała się więc
uśmiechnąć. Dobrze wiedziała, że spełniłby swą grozbę.
- Dobrze. Mac. Ale już nic więcej.
- Zobaczymy.
Potrząsnęła głową. No cóż. Boże Narodzenie miało tę cudowną moc,
że ludzie na powrót stawali się dziećmi. Chciałaby, aby te święta...
Chciała tak wiele od życia, które jak dotąd przyniosło jej same roz-
czarowania, lecz wiedziała, że jej życzenia nigdy się nie spełnią. Boże
Narodzenie to czas cudów, lecz czy istnieje taka moc, która odmieniłaby
serce Maka?
R
L
ROZDZIAA DZIEWITY
Jeff i Dina weszli do domu, natomiast Mac został przy samochodzie,
by odwiązać choinkę. Był kompletnie zdezorientowany. Zupełnie nie
wiedział, co sądzić o Dinie. Nie lubiła, gdy ją obdarowywał, tak było
zawsze, od kiedy ją poznał. Grała? Czy też taka była naprawdę? Powo-
dował nią łpryt, czy też duma?
Od nieszczęsnego incydentu na sofie, gdy wreszcie rozsądek zapa-
nował nad pożądaniem, czuł się nieswojo, szczególnie gdy Dina patrzyła
na niego swymi szczerymi błękitnymi oczyma...
Ale pamiętał też ciepłe zielone oczy Maxine i bijący / nich chłód,
gdy ją zdemaskował.
Mac pomyślał o choince dzięki Jeffowi, który zapytał go, jak zamie-
rza udekorować dom od zewnątrz. Gdy odpowiedział, że nigdy tego nie
robił, Jeff zadał kolejne pytanie:
- Ale choinkę stawiasz w salonie, prawda? - Było jasne, że dla chłop-
ca brak bożonarodzeniowego drzewka był równoznaczny z końcem
świata i Mac postanowił wykorzystać święta, wraz ze wszystkimi ich
atrybutami, do złagodzenia napięcia między nim i Diną. Dlatego zdecy-
dował się na choinkę, a gdy zobaczył, że Jeff wyrósł ze swojego zimo-
wego płaszcza, nie mógł się powstrzymać przed stosownym zakupem,
oczywiście w imieniu Zwiętego Mikołaja.
Matki, ojcowie, dzieci, Boże Narodzenie.
Mac w swej głowie czuł już tylko zamęt.
Kiedy Jeff pomagał" Macowi wyładować i ustawić drzewko w sa-
lonie, Dina wzięła nowy płaszczyk do swojej sypialni i ukryła go w rogu
R
L
garderoby. Znalazła taki, który był ciepły i praktyczny, a jednocześnie w
rozsądnej cenie.
Potem poszła do kuchni, gdzie zostawiła resztę sprawunków. Mac
nalegał, by kupić światełka na choinkę i kilka pudełek ozdób. Oczy
błyszczały mu jak dziecku, więc się nie sprzeciwiała. W końcu to jego
dom i jego choinka.
Wtedy do drzwi zadzwonił listonosz, a gdy mu otworzyła, wręczył
jej kilka przesyłek, w tym list polecony. Machinalnie zerknęła na nazwi-
sko nadawcy.
Frank Nightwalker.
Bardzo poruszona, natychmiast poszła do salonu.
- Mac, myślę, że chciałbyś to zobaczyć.
Właśnie sprawdzał wraz z Jeffem, czy drzewko stoi prosto. Przez
ramię spojrzał na kopertę i lekko pobladł.
- Pójdę do mojego pokoju.
Dina zabrała syna, by zająć go robieniem papierowych śnieżynek.
Gdy minęło pół godziny, a Mac wciąż się nie pokazywał, zaniepoko-
jona Dina pod wymyślonym naprędce pretekstem udała się do jego po-
koju. Drzwi były uchylone. Mac siedział przy biurku i patrzył na list.
Gdy podeszła, poniósł głowę. Zaniepokoił ją wyraz jego twarzy.
- Co się stało? - spytała zatroskana.
- Kłamali. Nie mówili mi prawdy - powiedział cicho.
- Kto?
- Dziadek i matka.
Był bardzo przygnębiony.
- To list od twojego ojca?
R
L
- Zadzwoniłem do niego. Rozmawialiśmy bardzo krótko... -Wskazał
na list. - Opisał tu swoją wersję zdarzeń. I ja mu wierzę. Bo z tych kar-
tek tchnie prawdą.
- Jak wygląda to z jego strony? - Dina czuła, że Mac bardzo chce o
tym porozmawiać, by dać upust nagromadzonym emocjom.
- Ojciec kochał matkę, ale nie godził się, by dziadek sterował jego
życiem. Natomiast matka była całkowicie podporządkowana dziadkowi
i zawsze starała się mu dogodzić. Mój ojciec czuł się poniżony. Po czte-
rech latach ostatecznie uznał, że tak dalej być nie może. Chciał, abyśmy
rozpoczęli nowe życie, z dala od rodzinnej fortuny i nazwiska. Ale mat-
ka. .. Matka wiedziała, że Suzette i ja będziemy mieli lepsze szanse, jeśli
zostaniemy tutaj. To prawda, lecz jest jeszcze coś. Ja miałem trzy lata,
Suzette rok i opiekowała się nami niania. Matka bała się, że będzie mu-
siała sama nami się zająć, lękała się też nowego środowiska. Ojciec
chciał wrócić do Nowego Meksyku, skąd pochodził. - Po chwili Mac
dodał: - Mieszkał tam mój drugi dziadek. Nigdy go nie zobaczyłem, bo
umarł półtora roku temu...
Było w nim tyle żalu... Dina powiedziała:
- Jestem pewna, że decyzja, by nie wyjeżdżać z twoim ojcem, nie
przyszła Leonie łatwo.
- Pozwoliła, by zniknął z jej życia - odparł Mac głosem pełnym na-
pięcia. - Dziadek zagroził ojcu, że jeśli odejdzie, nigdy nie pozwoli mu
wrócić. A Joseph Chambers miał pieniądze i posłusznych wykonawców
jego rozkazów. Dziadek twierdzi, że ojciec porzucił rodzinę, natomiast
ojciec napisał, że prawie przez rok słał listy, lecz w końcu, nie otrzy-
mawszy żadnej odpowiedzi, przestał. Zrozumiał, że dziadek jest zbyt
potężny, by z nim walczyć. Nie chciał też, abyśmy my, to znaczy ja i
Suzette, znalezli się w centrum tej walki.
R
L
- Może twojej matce było zbyt ciężko odpisywać?
- A może nigdy nie dostała listów od męża? Dziadek mógł je znisz-
czyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]