[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejsce przy przeciwnym krańcu stołu. Rzeczywiście, kobieta w czarnej sukience i bia-
łym fartuszku zjawiła się jak wyczarowana.
- Jedzenie stoi tuż przede mną! - próbowała protestować.
- Musisz odpoczywać, Gwen. Pracowałaś za ciężko. Jesteś przemęczona. A to nie
służy kobiecie w ciąży. Przez jakiś czas będziesz teraz rozpieszczana... Oboje będziecie.
R
L
T
Gdzieś z odległej części zamku doleciało stłumione warczenia młota pneumatycz-
nego. Gwen zmarszczyła brwi.
- Po co ten remont, Etienne? Ten dom jest doskonały.
- Kupiłem go ze względu na położenie, piękno i historię. Zawsze był za duży dla
mnie jednego. Tym bardziej że i tak dużo podróżowałem i bywałem tutaj nieczęsto. Od-
nowiłem tylko mój apartament i kilka pomieszczeń na parterze. Skoro teraz będziesz
mieszkać tu na stałe, będziemy potrzebowali więcej miejsca. I ty będziesz potrzebowała
zabawy i rozrywki.
Gwen nie była przekonana.
- Kiedyś powiedziałeś, że to miejsce jest dla ciebie schronieniem przed światem i
ludzmi.
- Owszem, ale to było, zanim zaszłaś w ciążę.
- Tylko nie próbuj mówić, że to moja wina - prychnęła.
- Nie próbuję. Nie ma powodu, żeby dociekać, kto jest bardziej winny. Stało się i
już. Nie zgodzę się jednak, żebyście ty i moje dziecko żyli jak pustelnicy.
Tak wprost rzucona uwaga o dziecku ponownie obudziła w niej strach. Szukając
ostatniej deski ratunku, popatrzyła na zegarek i zawołała:
- Która godzina! Muszę się pospieszyć, żeby być w Le Rossignol", zanim dostaw-
ca kwiatów...
- Spokojnie! Nie musisz. Zatrudniasz tylu pracowników... Daj im szansę pokazać,
że nie płacisz im za nic. Jeśli brakuje ci zajęć, może chciałabyś zmodyfikować pałacowe
menu? Jestem pewien, że szef mojej kuchni będzie gotów do negocjacji.
Gwen podskoczyła jak oparzona. Nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez pracy.
- To bardzo uprzejmie z twojej strony, Etienne, ale jeśli chodzi o restaurację, wola-
łabym, żebyśmy pozostali przy dotychczasowych regułach. - Z trudem panowała nad
drżącym głosem. - Laissez-faire16... Czyż nie tak?
16
Laissez-faire (fr.) - pozwólcie czynić. Zasada wolności jednostki, zwłaszcza w sferze gospodarczej,
(przyp. tłum.)
R
L
T
- Po co się zamartwiasz problemami, które nie istnieją? - Roześmiał się. - Masz te-
raz nową rolę do odegrania. A ja nie spuszczę cię z oka ani na moment. - Był bardzo z
siebie zadowolony. - Wyznaczymy twojego zastępcę. Powiedziałaś kiedyś, że jesteś naj-
szczęśliwsza, gotując. Wykorzystaj tę sytuację. Musisz dbać o siebie, odpoczywać, żeby
mój dziedzic miał jak najlepszy start życiowy.
- Uważasz, że nie dam sobie rady, prawda?
- Mylisz się. Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa i zrelaksowana, Gwen. Popatrz, jak
zmieniło się twoje życie, odkąd zostaliśmy wspólnikami. Wyrwałaś się z tego młyna, w
którym przedtem żyłaś, i skoncentrowałaś się na tej części pracy, którą lubisz najbar-
dziej. Jesteś teraz zupełnie inną kobietą niż ta, którą poznałem kilka tygodni temu - szep-
nął.
- Lepszą czy gorszą? - Gwen skryła twarz w dłoniach.
Etienne posłał znaczące spojrzenie kelnerce i ta wyszła natychmiast. Potem wstał i
powoli podszedł do Gwen. Nie poruszyła się, gdy usiadł tuż obok niej. A potem delikat-
nie odsunął jej ręce od twarzy. Zamknął jej dłonie w swoich i zajrzał jej głęboko w oczy.
Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że się zaniepokoiła.
- Gwen, popełniłem w przeszłości kilka wielkich pomyłek - powiedział. - Teraz
zrozumiałem, że nie chciałbym popełnić ponownie żadnej z nich. %7ładnej. Nie zostawię
cię samej z tym wszystkim. Dlatego wszystko musi wyglądać właśnie tak. Mój syn bę-
dzie miał najlepszy start w życie, jaki tylko jest możliwy. Uwierz mi.
Przyglądała mu się uważnie. Czuła i widziała jego determinację.
On zaś delikatnie głaskał wierzch jej dłoni.
- Wszystko jest pod kontrolą. Kwiaty, jedzenie, wzór zaproszeń, ceremonia...
Wszystko jest już gotowe, czeka na nas. Moi ludzie zadbali o wszystko. Ty musisz tylko
zweryfikować swoją część listy gości. - Zauważył jej przerażoną minę i dodał szybko: -
Wszedłem wczoraj wieczorem do twojego pokoju, żeby sprawdzić, czy niczego ci nie
potrzeba, i zobaczyłem twój notes z adresami. Moja asystentka już je przepisała.
Gwen zaniemówiła, ale nawet nie spróbowała zaprotestować. Etienne zdawał się
taki szczęśliwy...
- Jesteś taka spokojna... - zaczął z uśmiechem.
R
L
T
Mylił się. Złość, furia narastały w niej z każdym jego słowem. Wyrwała ręce z jego
dłoni.
- Wziąłeś mój kalendarzyk, tak jak całe moje życie? - Wstała. - Nie wydaje się, że-
byś w ogóle mnie potrzebował. Właściwie już teraz mogłabym się z tobą pożegnać.
Ruszyła do wyjścia. Słyszała za sobą jego wołanie, ale nie odwróciła się.
Dwadzieścia minut pózniej krążyła po swoim pokoju jak zwierzę w klatce. W my-
ślach szukała argumentów do rozmowy z Etienne'em i starała się uspokoić, nim zejdzie
na dół, by z nim porozmawiać. W pewnym momencie usłyszała zza okna znajomy
dzwięk. Etienne odjechał. Nawet się z nią nie pożegnał. %7łal ścisnął jej serce. I przeraże-
nie. Uświadomiła sobie, w jak okropnym znalazła się położeniu. Przejechała pół Europy
w poszukiwaniu niezależności. Skończyło się na ciąży z mężczyzną, który nic o niej nie
wiedział. Który, jak to sobie właśnie uświadomiła, traktował ją tylko jak matkę swego
dziedzica.
Wtuliła twarz w poduszkę. Ale to nie był czas na łzy. Podjęła decyzję. Dla dobra
dziecka gotowa była na każde wyrzeczenie.
Sprawny jak zawsze, Etienne zapędził swoich ludzi do pracy. Wkrótce Gwen czy-
tała pismo od asystentki Etienne'a o zamówionej wizycie w salonie piękności. Niemal w
tym samym momencie przed dom zajechała limuzyna. Gwen zeszła na dół, zniechęcona.
Przecież sama mogła pojechać taki kawałek. Ale Etienne uważał inaczej. Teraz, ilekroć
miała zamiar udać się dokądkolwiek, musiała wezwać szofera. Zacisnęła zęby i policzyła
do dziesięciu. Nie mogła mieć pretensji do personelu. To nie ich wina, że hrabia Malotte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]