[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czuł jej ciężar. Czuł też, jaka jest napięta. Ale to nie było to napięcie, którego pragnął.
- Nie - powtórzył jak echo. - Nie o to chodzi.
Nagle przycisnęła usta do jego ust. Trwało to ledwie sekundę, ale Carson,
rozpatrując potem lekkość, ciepło i tęsknotę, jaka go ogarnęła, pomyślał, że tym
pocałunkiem Beth naznaczyła go na zawsze.
- Głupia jestem - powiedziała cicho. - Po co piłam tyle szampana?
Założył jej pasmo włosów za ucho.
- Nie będę wykorzystywał sytuacji.
- Nic nie zrobiłeś, Carson. - Spontanicznie zrezygnowała z formy pan". - To ja
cię pocałowałam, chociaż nie powinnam. Nie jesteśmy z tej samej gliny. Bardziej do
ciebie pasuje Sheena Devoe.
Kim u diabła jest Sheena Devoe? Trwało chwilę, nim sobie przypomniał.
- Ach, ona - prychnÄ…Å‚.
- Nie podoba ci siÄ™?
- Nie znam jej - odparł. Wiedział jednak wystarczająco wiele: że jest nim
zainteresowana i że stanowi dobry materiał na żonę Banicka. To jednak wydawało mu
siÄ™ teraz kompletnie nieistotne.
- Nie podejmuj pochopnych decyzji. Może ci nie odpowiadać. Miła, ale
faktycznie trochę natrętna. Stać cię na więcej.
Kobiety! W ciągu jednej minuty Beth całuje go, a potem swata z inną. Carson
uznał, że przestraszył ją tymi niewczesnymi zalotami. Bał się, że w jakiś nie do końca
dla niego zrozumiały sposób wręcz ją skrzywdził. A jednak niczego tak nie pragnął, jak
znów jej dotknąć.
Beth leżała w łóżku. Przez świetlik w suficie widziała gwiazdy. Zrobiła coś
strasznego. Pocałowała Carsona. To on wykonał pierwszy ruch, próbowała się
usprawiedliwić. Jej całe ciało aż zadygotało. Musi jednak pamiętać, że Carson to
klasyczny Casanova. Jego taki romans nic nie kosztuje. Może sobie zlizywać szampana
z szyj tysiąca kobiet i wcale się nad tym nie zastanawiać.
Ona natomiast doskonale wiedziała, co ryzykuje. Nie potrafiła znieść jego
bliskości i go nie dotknąć. Od razu zdała sobie z sprawę z pomyłki. W chwili, w której
dotknęła jego ust, poczuła jego ciepło, i wszystko zamieniło się w czyste pożądanie.
Jeszcze sekunda, a byłaby zgubiona. Gdyby w porę się nie cofnęła, poprosiłaby o
więcej.
45
S
R
Carson był bardziej ekscytujący, inteligentny i hojny niż jakikolwiek mężczyzna,
jakiego spotkała. I z tych wszystkich powodów jest dla niej zakazany.
- Przestań już - upomniała się na głos. - Porzuć nadzieję. Nigdy nie będziesz
pasować do jego świata.
Ale Carson też do niego nie pasuje...
Aż usiadła. Dlaczego? Rodzice byli nim rozczarowani. Woleli brata. Dopiero
teraz, gdy wydarzyło się nieszczęście, zwrócili się do niego. Kim właściwie są ci
Banickowie? Dlaczego Carsonowi tak zależy na tej inwestycji?
To nie twoja sprawa, pomyślała, ale bez przekonania.
Dwadzieścia minut pózniej już siedziała przy internecie, wpisując kolejne hasła
do przeglÄ…darki.
- Może to i wścibskie, ale trochę wścibstwa jeszcze nikomu nie zaszkodziło -
mruknęła.
ROZDZIAA SIÓDMY
Następnego dnia pojawiła się w biurze wcześniej niż zwykle. Mało spała w nocy.
W internecie znalazła głównie fragmenty starych artykułów z brukowców. Takie
rzeczy może wrzucać do sieci każdy. Konkurencja. Wariaci. Nierzetelni dziennikarze.
W każdym bądz razie po lekturze więcej miała pytań niż odpowiedzi.
Kiedy Carson miał osiem lat, rodzice wysłali go do szkoły z internatem. Brat
został z nimi. Carson był też aresztowany za prowadzenie samochodu po spożyciu
alkoholu. Na koncie miał serię romansów. Był dokładnie takim człowiekiem, przed
jakim bracia ją ostrzegali, przynajmniej gdy był młodszy. Patrick zawsze stanowił
przeciwieństwo Carsona - prowadził się bez zarzutu, był dobrym synem i nadzieją ro-
dzinnego biznesu.
Ale wiele się zmieniło. Carson nie jest już chłopcem. Nowsze artykuły nadal
dotyczyły głównie złamanych przez niego serc pięknych pań, ale były też teksty o jego
udanych interesach.
Zadzwonił telefon.
- Banick Enterprises - powiedziała do słuchawki.
- Chcę rozmawiać z moim synem - oznajmił kobiecy rozkazujący głos.
Beth aż podskoczyła. W pierwszym odruchu pomyślała, że Deirdre Banick
dowiedziała się już, że Beth szpieguje jej rodzinę. Albo że całowała się z jej synem.
46
S
R
Zamykając oczy, przybrała możliwie najsłodszy ton. Używała go podczas rozmów z
klientami sklepu.
- Przepraszam, ale w tej chwili jest nieosiągalny. Czy mogę przekazać, żeby do
pani oddzwonił?
- Nie. - Ton kobiety zmienił się w czysty lód. - Proszę natychmiast go znalezć i
poprosić do telefonu. Czekam.
Beth aż zatkało. Już miała stanowczo i uprzejmie powtórzyć tej pani, że będzie
musiała długo czekać, ale zaraz... Przecież to nie jest byle klient sklepu
motoryzacyjnego, dzwoniÄ…cy z reklamacjÄ… wadliwej uszczelki. To matka Carsona,
osoba, która prowadzi negocjacje z gigantami polityki i biznesu.
- Spróbuję go poszukać - powiedziała.
- Proszę nie próbować, tylko zrobić, co mówię. - Głos był jeszcze bardziej
niemiły niż poprzednio.
Beth szybko zaczęła wystukiwać numer komórki Carsona. Nie zdążyła nawet
dokończyć, gdy wszedł do biura. Już w progu uśmiechnął się promiennie. Beth
zamarła. Wiedziała, co go tak rozbawiło. Po minionej nocy postanowiła ubierać się
bardziej konserwatywnie, dla własnego dobra. A moda nie była jej mocną stroną. Ale
teraz nie czas na rozmyślania o strojach. Przewróciła oczami i wzięła głęboki wdech,
wskazujÄ…c na telefon.
- Boże, co się dzieje? Wszystko w porządku?
- Twoja matka - szepnęła.
Bez słowa podniósł słuchawkę.
- Dzień dobry, mamo, jestem.
Nastąpiła długa chwila ciszy.
- Ona ma na imię Beth - odezwał się spokojnie. - I przestań, proszę cię, tak
narzekać. Zrobiła to, o co prosiłaś. Znalazła mnie. Nie mogę być w biurze przez
dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Znów cisza.
- Tak, zmieniłem numer komórki. I nie, nie ma to nic wspólnego z tobą.
Poprzedni telefon mi się zepsuł. Kupiłem sobie nowy. Nie miałem czasu dać ci
numeru.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]