[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do niechcianych reakcji dołączyło zdumienie, gdy podszedł do jej stolika i usiadł na wprost niej
jak za dawnych lat. Stłumiła wzbierające uczucie żalu i czekała, co stanie się dalej. Co jeszcze mają
sobie do powiedzenia? Jak bardzo mogą jeszcze się nawzajem zranić?
Zgadnij, skąd wiedziałem, gdzie cię znajdę. Zabrzmiało to jak wyzwanie.
Nie mam pojęcia odparła zgodnie z prawdą, niepewna, jak dalej potoczy się ta rozmowa.
Bo cię znam. Odgarnął jej kosmyk włosów z policzka.
Wcale mnie nie znasz mruknęła bez przekonania. To dotknięcie nie zrobiło na niej większego
wrażenia, ale osłabiło jej determinację.
Matt chyba wierzył w to, co mówi, ale ona czuła, że musi się mu oprzeć, że nie może ulec pokusie.
Ależ Kate, znam cię bardzo dobrze. Cenię i szanuję wszystkie twoje osiągnięcia, ale one cię nie
zmieniły.
Matt, kim ja jestem? Musiała zadać pytanie, które nękało ją od lat. Kim jest w jego oczach.
Należysz do mnie. Rzucił jej zaborcze spojrzenie.
Powinna poczuć się znieważona, powinna się przestraszyć, ale czuła jedynie niedosyt.
Nie odparła.
Tak, Kate, jesteś moja, zawsze tak było. I oboje o tym wiemy.
Kiedyś do niego należała. Trudno zaprzeczyć, że wtedy emocjonalnie należała do niego w stu
procentach, tak bardzo, że pamięć pierwszego spotkania w dalszym ciągu budziła w niej
wspomnienie pełni, jak i bólu. Poza tym tak naprawdę nigdy o nim nie zapomniała, nie na tyle, by
pokochać innego.
Wystarczy. Nie zamierzała godzić się na to, by Matt rozgrywał swoją grę.
Czego chcesz, Matt?
Czy to nie oczywiste? Ciebie.
Za pózno. Nie dostaniesz mnie.
Słuchał jej z kamienną twarzą, z tym że sprawiał wrażenie jeszcze bardziej skupionego. Słyszał, co
powiedziała, ale jej nie uwierzył.
W pewnej chwili nieoczekiwanie wstał i pochylił się nad stołem, by dotknąć wargami jej czoła.
Nim się cofnął, owiał ją zapach jego wody kolońskiej i bijące od niego ciepło. Wyprostował się
i bez słowa opuścił kawiarnię.
Wstrząśnięta czuła, jak fala gorąca spływa jej z czoła do wszystkich mięśni, podczas gdy w głowie
słowa Matta domagały się uwagi. Zapamiętał, jak płakała w rocznicę śmierci matki, a on zaniósł ją
do łóżka i pocałował w czoło, tego samego wieczoru, kiedy zdała sobie sprawę, że go kocha?
Potem te jego słowa, a właściwie nie same słowa, tylko sposób, w jaki je powiedział. Tak, że nie
miała wątpliwości co do jego intencji. Ale czy mogła zinterpretować to inaczej?
Od lat uczyła się zaufania do samej siebie i do swojej intuicji, ale w przypadku Matta nie mogła
ufać sobie ani jemu. %7ładne jego słowa, deklaracje ani gesty nie zmienią słów, które zabolały ją do
żywego: Katie, przepraszam, ale ja cię nie kocham .
Z zadumy wyrwał ją jazgot pagera, uwalniając jednocześnie od ponurych myśli. W kilkanaście
sekund opuściła kawiarnię skoncentrowana na pracy, zostawiając przeszłość za sobą.
ROZDZIAA ÓSMY
Kwadrans pózniej stawiła się w izbie przyjęć. Wraz z Chloe w pełnej gotowości czekały na
przybycie karetki. W takich okolicznościach, zachowując profesjonalizm, koncentrowały się
wyłącznie na pacjencie.
Ratownicy wwiezli ofiarę wypadku na wózku, po czym przełożyli ją na łóżko. Mniej więcej
dwudziestoletni mężczyzna leżał na desce ratowniczej przypięty pasami, ze stabilizatorem głowy.
Gdy podłączano go do aparatury, Chloe sprawdzała drogi oddechowe oraz przytomność, podczas gdy
Kate wraz z pielęgniarkami dokonały oględzin ciała, ustalając kolejność obrażeń wymagających jak
najszybszego działania.
Drogi oddechowe zablokowane, szóstka w skali Glasgow& wymaga intubowania orzekła
Chloe, po czym w dziewięćdziesiąt sekund wprowadziła rurkę do tchawicy. Następnie razem z Kate
osłuchały pacjenta.
W prawym płucu Kate nie stwierdziła szmeru oddechowego, podobnie jak Chloe w lewym.
Drenaż płuc Kate poinformowała zespół.
Chwilę pózniej po zdezynfekowaniu miejsca zabiegu i zmianie rękawiczek wykonała nacięcie nad
jednym z żeber, do którego wsuwała sztywną plastikową rurkę, dopóki nie usłyszała syku
uchodzącego powietrza. Dzięki temu płuco mogło ponownie napełnić się powietrzem.
Słyszę oddech po prawej zameldowała Chloe. Brawo, Kate.
Okoliczności? zwróciła się Kate do ratowników po ustabilizowaniu dróg oddechowych, płuc
i krążenia pacjenta.
Niezidentyfikowany mężczyzna. Jechał rowerem, kiedy potrącił go SUV poruszający się ze
średnią prędkością. Wyrzuciło go na kilkanaście metrów. Miał na głowie kask, ale kask w kilku
miejscach popękał.
Był przytomny, jak przyjechaliście?
Nie.
Chloe, jeżeli uważasz, że jest wystarczająco stabilny, proponuję tomografię całego ciała. Muszę
wiedzieć, czym mam się zająć w pierwszej kolejności. Krwiakiem mózgu czy krwotokiem w klatce
piersiowej lub jamie brzusznej.
Będzie gotowy za pięć minut. Zanim go przewieziemy na blok, trzeba mu podać więcej krwi dla
utrzymania ciśnienia i uzupełnienia braków.
Okej. Postawię radiologię w stan gotowości. Poproszę, żeby zawiadomili mnie zaraz po
prześwietleniu, bo chcę obejrzeć skany razem z radiologiem.
Dzięki.
W końcu po czterech godzinach Kate opuściła oiom, dokąd prosto z sali operacyjnej przewiozła
pacjenta. W dalszym ciągu, jako szefowa zespołu reanimacyjnego, miała przy sobie służbowy pager,
ale teraz mogła chwilę odpocząć. Kask uratował cykliście życie, a także ochronił mózg.
Niestety, nie można było tego samego powiedzieć o śledzionie po zderzeniu z krawężnikiem.
Konieczne okazało się nacięcie powłok brzusznych w celu jej usunięcia oraz podanie wielu
jednostek krwi.
Wróciwszy na ratunkowy, zastała Chloe spisującą sprawozdanie z dyżuru, który powinna skończyć
półtorej godziny wcześniej. Kate, wykończona tempem i wysiłkiem fizycznym, jakiego wymagała od
niej operacja rowerzysty, nawet nie zdjęła odzieży ochronnej ani drewniaków. Chloe również
wyglądała na zmęczoną. Była bardzo blada, co kontrastowało z jej rudymi włosami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]